Dlaczego należy się bać słabej Rosji
Jeśli nic nie przerwie pasma porażek Kremla, świat może stać się znacznie niebezpieczniejszym miejscem - przestrzegają na łamach "Foreign Policy" Donald Bandler i Jakub Kulhanek.
Kilka dni temu u wybrzeży USA pojawiły się rosyjskie okręty podwodne. Generał Anatolij Nogowicyn natychmiast uspokoił, że to jedynie rutynowe patrole.
Kolejna demonstracja siły
Tylko, czy faktycznie musiał uspokajać? Pentagon wprawdzie w odpowiednim oświadczeniu wyraził zaniepokojenie, ale była to reakcja dość niemrawa. Operację okrętów podwodnych uznano bowiem powszechnie za marną próbę demonstracji rosyjskiej siły - znacznie uszczuplonej przez ostatnie nieudane próby rakietowe i zeszłoroczną wojnę w Gruzji.
Świadomość wojskowej, politycznej i ekonomicznej słabości Rosji staje się w Waszyngtonie coraz powszechniejsza. Zanim jednak administracja Baracka Obamy poczuje się zbyt komfortowo - przestrzegają publicyści "Foreign Policy" - warto rozważyć, czy dalsze osłabianie Rosji jest faktycznie w czyimkolwiek interesie. Może się bowiem okazać, że niestabilna Rosja jest dużo groźniejsza.
Co by było gdyby...
Załóżmy więc, że na Kremlu dzieje się źle i prześledźmy proponowany przez Bandlera i Kulhanka rozwój wydarzeń.
Jest rok 2011. Globalny kryzys ekonomiczny wciąż nęka Rosję. Jego skutki są dużo poważniejsze niż początkowo szacowano. Nadzieja na szybkie wyjście z zapaści dawno minęła. Firmy bankrutują, ludzie masowo tracą pracę. W rezultacie krajem wstrząsają protesty społeczne. Ludzie otwarcie występują przeciwko władzy. Gniew skierowany jest głównie na prezydenta Dimitrija Miedwiediewa i liberalnych członków rządu. W desperackiej próbie zaprowadzenia porządku na ulice zostaje wysłana armia.
Wydarzenia szybko wymykają się spod kontroli. W Omsku żołnierze otwierają ogień do bezbronnych protestujących. Zabijają dziewięć osób. Incydent daje decydujący powód kremlowskim klanom, by zażądać dymisji Miedwiediewa. Prezydent rezygnuje w grudniu 2011 roku.
Putin na całe zło
Do władzy wraca Władimir Putin. Jako pierwszy krok zapowiada rozpoczęcie rządowych programów w celu ożywienia gospodarki. Dzięki płynącym z budżetu pieniądzom państwo jest w stanie utworzyć nowe miejsca pracy. Udaje się uspokoić borykające się z coraz większą biedą społeczeństwo. Jednak kasa centralna szybko pustoszeje i władza zdaje sobie sprawę z tego, że spokój nie potrwa długo.
Kaukaz dla odwrócenia uwagi
W międzyczasie w kaukaskich republikach - Dagestanie i Inguszetii - wybuchają wojny domowe. Stacjonujące tam siły rosyjskie nie radzą sobie z rebeliantami. Ataki na budynki rządowe zdarzają się praktycznie każdego dnia. Sytuację wykorzystuje Putin, by odwrócić uwagę opinii publicznej od pogłębiającego się kryzysu. Pod adresem niezidentyfikowanych zagranicznych rządów sypią się zarzuty o podsycanie konfliktów na Kaukazie w celu osłabienia Rosji. Władze Gruzji, której prezydentem wciąż jest Micheil Saakaszwili, zostają oskarżone o wspieranie terrorystów zmierzających na Kaukaz.
2012 to rok wyborów prezydenckich. Do tego czasu wolność prasy zostaje drastycznie ograniczona, prawo do organizowania zgromadzeń czasowo zawieszone. Partia Komunistyczna, jedyna do tej pory opozycja, podlega delegalizacji, a pojedynczy działacze antyrządowi lądują w więzieniu. Wyborom prezydenckim daleko do standardów demokratycznych. Władimir Putin wygrywa z dwoma nieznanymi działaczami lokalnymi.
Agresja na Gruzję. Kolejna
Na początku 2014 roku napięcie między Rosją i Gruzją osiąga punkt krytyczny. Kremlowskie media oskarżają gruzińskie służby wywiadowcze o przeprowadzenie serii bombardowań rosyjskich baz wojskowych. W przemówieniu na forum ONZ rosyjski minister spraw zagranicznych ogłasza 24-godzinne ultimatum dla Saakaszwilego, by opuścił kraj i pozwolił rosyjskim siłom pokojowym wejść na jego terytorium. Gruziński rząd odmawia, dając tym samym sygnał do rosyjskiej agresji. Ostatecznie szala zwycięstwa przechyla się na stronę Kremla, jednak szkolone na Zachodzie siły gruzińskie zadają Rosjanom poważne straty. Saakaszwili ucieka do Turcji.
Polska mobilizuje siły
W odpowiedzi na rosyjską inwazję Waszyngton wprowadza częściowe sankcje ekonomiczne na Moskwę. Azerbejdżan i Finlandia apelują o szybkie przyjęcie do NATO. W międzyczasie u wybrzeży Bałtyku USA i Polska mobilizują wojsko. Nad terytorium Estonii dochodzi do zderzenia rosyjskiego myśliwca i polskiego F-16.
Rosja prosi o pokój i pomoc
Po tym incydencie NATO i Rosja stają przed alternatywą - albo negocjacje, albo wojna na dużą skalę. Zdając sobie sprawę, że rosyjska armia nie dorasta NATO do pięt Kreml zwraca się z prośbą o pokój. W zamian za obietnice pomocy ekonomicznej ze strony Unii Europejskiej Rosja zgadza się wycofać żołnierzy z Gruzji.
Porażka na arenie międzynarodowej ma poważne reperkusje dla sytuacji wewnętrznej. Armia, wywiad i sam Putin tracą poparcie. Oligarchowie i społeczeństwo domagają się zmiany.
W 2018 roku Putin rezygnuje z ponownego startu w wyborach prezydenckich. Na czele państwa staje technokrata ściśle kontrolowany przez grupy interesów.
Dramatyczny obraz Rosji
Obraz Rosji jest następujący: gospodarka wciąż nie może poradzić sobie ze skutkami kryzysu; wstrząsana konfliktami władza centralna nie kontroluje znacznych regionów kraju, w których zaczynają rządzić lokalne klany; sytuacja na Kaukazie w dalszym ciągu przypomina tykającą bombę, zagrażając integralności Rosji.
Niewiele można dodać. Jeśli w Rosji zacznie się pogłębiać destabilizacja, to wynikające z tego problemy z pewnością nie pozostaną w granicach państwa. "Słabość Kremla będzie światowym kryzysem" - konkludują Bandler i Kulhanek. Czy tego chcemy, czy nie.
Oprac. Agnieszka Waś-Turecka