Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Buzek: Nie możemy za nich rządzić Ukrainą!

To chcieliśmy Ukraińcom zmienić - żeby mieli uczciwe wybory. A kogo wybiorą i jak się rządzą, to jest ich sprawa. My nie możemy za nich rządzić Ukrainą! - mówił w Przesłuchaniu RMF FM przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek.

/RMF

Agnieszka Burzyńska: Trzy miliony euro na pomoc dla trzech milionów Haitańczyków, którzy jej potrzebują - to wszystko, na co stać Unię Europejską? Nie wstyd trochę?

Jerzy Buzek: To grubo za mało, ale będzie znacznie więcej.

Ile będzie? Kiedy?

Trudno powiedzieć, nie chciałbym... Ale to będą dziesiątki milionów i decyzja będzie podjęta w najbliższym czasie. To jest pierwsza pomoc, na te najbardziej potrzebne rzeczy: leki, dowóz wody. To są takie bieżące sprawy, na dwa, trzy, cztery dni.

Tak, tylko że to wszystko ma być za jakiś czas, jak ktoś z kimś się spotka, sprawdzi, oszacuje - mam takie wrażenie. A tego potrzeba teraz.

No tak, na te najbliższe potrzeby tyle potrzeba. Również są potrzebne namioty, bieżąca żywność - to wszystko jest dostarczane. Większe środki będą po oszacowaniu strat, po policzeniu, co by naprawdę można było zrobić dla Haitańczyków.

Tam na miejscu panuje kompletny chaos. Świat oblał ten egzamin?

Proszę pani, parę milionów ludzi ucierpiało w różny sposób, bo nie mają domów. Jeśli zginęło 100 tysięcy, to proszę sobie wyobrazić, czy można nad tym zapanować. Ci, którzy mieliby nad tym zapanować, też często nie żyją - m.in. nasz rodak z ONZ-u. Proszę sobie wyobrazić sytuację.

Czyli nikt nie zawiódł?

Zawiodła natura, być może sposób budowania domów. Być może ostrzeganie nie było wówczas wystarczające i szybkie. To tak, ale teraz naprawdę trudno osądzać tych, którzy w tak niesamowitych warunkach ratują innych.

Rozmawiał pan na ten temat, na temat pomocy z lady Ashton, szefową europejskiej dyplomacji? Jaka mogła być ta pomoc?

Rozmawialiśmy. Ta, która jest w tej chwili udzielona, jest właściwa, dobra i szybka. Większe środki pomocowe będą w najbliższym czasie.

Ale to jest bliżej 30 milionów, 90?

Nie chciałbym podejmować decyzji, pani redaktor. Trzeba oszacować straty, dokładnie wiedzieć, co się stało. To jest wielka tragedia i nie licytujmy się wielkością środków pomocowych. Trzeba, żeby byli na miejscu ludzie, którzy przyjadą z zewnątrz. Pani wie, że się lotnisko zakorkowało, tyle jest ludzi, którzy chcą pomagać.

Wiem, tylko brakuje tam koordynacji, więc o to pytam, czy w tym sensie nikt nie zawiódł.

Wie pani, powtarzam jeszcze raz: ci, którzy mili koordynować, znają teren, znają ludzi, potrafią się porozumiewać - ci ludzie często zginęli albo szukają najbliższych. Środki łączności zostały wszystkie wyłączone. Proszę sobie wyobrazić, tam nie ma telewizji komórkowej, tam nie ma telefonów jakichkolwiek, tam nie ma prądu, nie ma nic. Jak można koordynować w takich przypadkach trzy miliony ludzi? To jest dwukrotnie więcej niż Warszawa. Koordynować w takiej sytuacji - kiedy jest panika, kiedy nie ma gdzie spać, dzieci głodują, niektóre z nich umierają, również dorośli - proszę pani, jest bardzo trudno, nikt nie mówi, że to się udało. Bo się tam nic nie udało, ale sądzę, że niewiele więcej się mogło udać.

A udało się na Ukrainie? Przegraliśmy Ukrainę? Unia przegrała?

To nie jest tak, że Unia. Unia zrobiła to, co mogła. I Polacy w tym pomogli. Możemy być dumni z tego, że postanowiliśmy pięć lat temu, żeby wybory na Ukrainie były sprawiedliwe. Potem były jeszcze dwa razy wybory parlamentarne i nikt nie mówił, że są niesprawiedliwe. Po prostu społeczność międzynarodowa uznała, że to, co Unia zrobiła - głównie Polacy, bo myśmy zaczęli - to była praca na stałe. Bo to chcieliśmy Ukraińcom zmienić - żeby mieli uczciwe wybory. A kogo wybiorą i jak się rządzą, to jest ich sprawa. Pani redaktor, my nie możemy za nich rządzić Ukrainą!

Ale nasi politycy cały czas przerzucali się hasłami, jak ważna jest dla nas Ukraina w Europie, tymczasem nie przekonali nawet nowej szefowej dyplomacji. Jak to się stało?

Trudno przekonać w sytuacji, kiedy Ukraina jest źle zarządzana i w której właściwie nie wiadomo, kto tam rządzi. Są sprzeczne sygnały, pani premier i pan prezydent również występują przeciwko sobie, nie ma wspólnego frontu Ukraińców, aby bronić swój kraj przed kryzysem, przed wieloma zagrożeniami - to jak mamy im pomóc?

Ale słyszał pan, jak lady Ashton odpowiadała na pytania o plan po wyborach?

Tak, to jest inna sprawa.

Właśnie, nie był pan zażenowany?

Nie były to odpowiedzi trafne, przyznaję szczerze. Ale wracając do Ukrainy - Polska jest nadal zainteresowana, wszyscy polscy eurodeputowani bardzo mocno walczą o Ukrainę. Chciałem panią o tym zapewnić. Tylko Ukraińcy muszą także wiele zrobić. O to tylko idzie.

A jeśli wygra promoskiewski Wiktor Janukowycz, to będzie zły scenariusz?

To będzie scenariusz bez wielkiej odmiany. Ukraina już jest samodzielna, już jest niepodległą i Ukraińcy chcą niepodległej Ukrainy, to się bardzo zmieniło.

Kilka tygodni temu mówił pan, że trzeba lady Ashton - wracając do niej - dać szansę kolejnego wystąpienia, będzie już na pewno lepiej przygotowana. Było kolejne wystąpienie i nie była przygotowana. Rozczarowanie?

Może nie była idealnie przygotowana, trzeba się z tym zgodzić, ale było lepiej. Na wiele pytań już odpowiadała. Miała parę tygodni czasu, żeby się z tym zapoznać. Wielu komisarzy miało problem, nawet tych, którzy byli przez 5 lat w komisji, dlaczego? Bo wszystkim zmieniają zakres pracy. To nie jest tak, że ten sam komisarz może drugi raz dostać ten sam zakres.

Ale słyszał pan, jak Mario Mauro pytał o miejsce Unii w Radzie Bezpieczeństwa ONZ, a baronessa odpowiadała szczerze: "Nie wiem, nie przyszła mi taka myśl do głowy". Nie łapał się pan wtedy za pańską głowę?

Tak, to znaczy, że jest to osoba bez doświadczenia i to wiedzieliśmy. Musimy jednak poczekać, bo pierwsze już dobre sygnały były. Na niektóre pytania odpowiadała trafnie, a tak nie było 6 tygodni temu. A więc jest poprawa.

Trzeba jej dać szansę.

Trzeba jej dać szansę. Ja bym powiedział tak, spokojnie i rzeczowo potraktować te sprawę. Ale nie jestem szczęśliwy i z wyniku przesłuchania, powiem szczerze. A to naprawdę rodzi w tej chwili dobre nadzieje, skoro tak się wiele jednak zmieniło na dobre.

Że może już być tylko lepiej. "Kandydatem, który wygrałby polskie wybory prezydenckie w cuglach, w pierwszej turze jest Jerzy Buzek" - to słowa Jarosława Gowina. Gdy pan słyszy coś takiego - nie kusi?

Nie, to są takie przypuszczenia. Bardzo mi miło, każdemu byłoby miło, ale w spotkaniu wyborczym z innymi, to znaczy w konkurencji wyborczej mogłoby być różnie. To znaczy, pani redaktor dobrze wie, że to się zmienia. Czasami w ciągu tygodnia nastroje się zmieniają. A więc nie przesadzajmy. Natomiast ja mam swoje obowiązki przez następne lata.

To wiem, ale gdyby Donald Tusk powiedział panu: "Błagam o Twoją pomoc, proszę".

Nie wyobrażam sobie, bo polski rząd, sam premier włożyli bardzo wiele w to, żebym został przewodniczącym Parlamentu, ja sam pracowałem nad tym, pięć lat, to było pięć lat ciężkiej pracy.

Czyli nawet gdyby padli na kolana to nie, stanowcze "nie" mówi pan?

Nie mają powodu, żeby padać na kolana, jest sporo kandydatów, jest przede wszystkim pan premier Tusk.

A kogo chciałby właśnie pan zobaczyć w fotelu prezydenckim? Tylko Donalda Tuska?

Pani redaktor, to jest jeszcze za wcześnie, żeby mówić o tym. Na pewno jest to kandydat...

Ale czy musi wystartować, czy dołączy się pan do tego chóru, którzy mówią: "Tusku, musisz".

Niczego się nie musi w polityce. To przede wszystkim przekonania kandydata powinny decydować. Pan premier Tusk także powinien mieć pełne przekonanie, że powinien startować. Ma w tej chwili inną funkcję, bardzo odpowiedzialną, premiera rządu, kieruje partią, która ma wpływ na losy kraju.

Pan by doradzał pozostanie na fotelu premiera?

Nie, nie. Ja bym mu nie doradzał niczego. W tak ważnej sprawie człowiek z pewnym doświadczeniem, a ma już takie doświadczenie, musi zadecydować sam.

A nie chciałby pan wrócić do tej krajowej polityki, nie brakuje panu nocnych narad, rozmów koalicyjnych, partyjnych rozgrywek?

Pani redaktor, cały czas jestem w krajowej polityce. Przez pięć lat poprzednich byłem w Parlamencie Europejskim, to wszystko się kręciło wokół Polski przecież. Wracałem tutaj, w mediach mówiłem, jak Polska wygląda, jak z Unii, co można zrobić dla Polski, energetyka, sprawa obecności gospodarki. Tym się zajmowałem. A tu na miejscu - tak, tu także bywam. Teraz rozmawiam z panią redaktor, dobrze, że możemy powiedzieć o Parlamencie Europejskim coś i o Unii Europejskiej, bo to pasjonujące zajęcie. Ja tam mam zajęcia na 15 godzin codziennie. Kieruję wielkim parlamentem, bardzo skomplikowanym, bardziej skomplikowanym niż parlament polski.

A jak to jest, że innym europarlamentarzystom tak tęskno do powrotu, byłym posłom, którzy tęsknią do gmachu na Wiejskiej?

Może się jeszcze nie włączyli w działalność Parlamentu Europejskiego. Wie pani, to jest pasjonujące, ja tym wszystkim muszę kierować. Muszę - chcę! Bo tam są grupy polityczne, jest ich siedem, jest 27 krajów, są delegacje, takie stałe, które wyjeżdżają w różne części świata, 40 takich stałych grup politycznych.

To jest bardzo fascynujące.

Bo my decydujemy w ponad 50 procentach...

Niektórzy mówią, że to taka nuda.

Bo się nie wciągnęli; bo nie zaczęli pracować. Jeśli ktoś tam nie zaczął pracować, to jest nudno. Bo co można robić, jak się nic nie robi. Jak się zaczyna pracować, widać ile jest tam do zrobienia. Dla nas, dla obywateli naszego kraju, dla wszystkich Europejczyków - żeby było jasne.

Dziękuję. Moim gościem był Jerzy Buzek, który dziś odbierze kolejną nagrodę tym razem Business Centre Club.

RMF

Zobacz także