Do Port-au-Prince dotarły już pierwsze samoloty transportowe z międzynarodową pomocą. Większość produktów cały czas przebywa jednak na terenie lotniska, ponieważ pracownicy organizacji pozarządowych i urzędnicy obawiają się opuścić strefę bezpieczeństwa. Wielu obecnych już na miejscu wolontariuszy domaga się dodatkowych sił porządkowych, gdyż funkcjonariusze lokalnej policji w większości są zajęci szukaniem swoich bliskich i organizowaniem pogrzebów. Agencje donoszą o pierwszych przypadkach plądrowania i zamieszek, które wybuchają zwłaszcza w miejscach rozdysponowania żywności i lekarstw. Rozruchom towarzyszą odgłosy strzałów. Na razie nie ma jednak informacji, by ktoś został ranny. Oprócz prywatnych domów grupy szabrowników splądrowały również magazyny WFP. Według przedstawicieli organizacji na razie nie wiadomo jak duża część z liczących 15 tys. ton zapasów żywności, zebranych jeszcze przed wtorkowym trzęsieniem ziemi na Haiti, została skradziona. Rzeczniczka WFP Emilia Casella powiedziała, że jej organizacja przygotowuje się do zapewnienia w ciągu miesiąca pilnej pomocy żywnościowej dla dwóch milionów mieszkańców Haiti, dotkniętych kataklizmem. WFP rozpoczęła w czwartek organizowanie ośrodków dystrybucji jedzenia i wody pitnej - powiedziała szefowa WFP na Haiti Kim Bolduc. Podkreśliła, że istnieje "wielkie ryzyko wystąpienia niepokojów społecznych wśród najuboższej ludności tego kraju". W Port-au-Prince dach nad głową straciło w rezultacie trzęsienia ziemi około 300 tysięcy ludzi. Dostarczanie pomocy humanitarnej do poszkodowanych jest bardzo utrudnione z powodu zniszczonych dróg, a na lotnisku w stolicy Haiti brakuje paliwa i personelu do wyładowywania towarów. Zobacz chaos panujący tuż po trzęsieniu: