W piątek skończyła się ukraińska kampania prezydencka. Od północy obowiązuje cisza wyborcza. Parlamentarzysta Bloku Julii Tymoszenko Ołeh Liaszko wkroczył bez zaproszenia do studia programu "Swoboda Słowa" (Wolność Słowa) na kilka minut przed wieczorną emisją z udziałem Juszczenki i obwieścił, że również chce w nim wystąpić. - Przyszedł pan tu po to, by zerwać program z prezydentem i ostatniego dnia kampanii wyborczej nie dać mu możliwości powiedzenia tego, co chce powiedzieć - oświadczył prowadzący, dziennikarz Sawik Szuster i wyprosił go za drzwi. Gdy Liaszko odmówił wyjścia, Szuster poczekał, aż nadawany na żywo program wejdzie na antenę i poinformował widzów, iż w obecności deputowanego program nie może się rozpocząć. Jak wytłumaczył, warunek taki postawił Juszczenko, który czekał na swe wystąpienie w korytarzu. Nie zważając na to Liaszko nadal nie chciał wyjść. Szuster przeprowadził wobec tego głosowanie wśród publiczności, która większością głosów uznała, że nieproszony gość musi odejść. Podobnego zdania byli zebrani w studiu dziennikarze. Gdy Liaszko nadal odmawiał, Szuster ogłosił, że w tej sytuacji sam opuści studio. Program został przerwany. Po 10 minutach nadawania reklam stacja telewizyjna "TRK Ukraina" wznowiła "Swobodę Słowa". Jak się następnie okazało, przedstawiciel Bloku Tymoszenko skapitulował. Obecny prezydent startuje w wyborach prezydenckich, ubiegając się w nich o reelekcję. Według ostatnich sondaży w starciu z popieraną przez ok. 20 proc. respondentów Tymoszenko Juszczenko nie ma żadnych szans. Jego popularność oscyluje w rankingach wokół zaledwie 5 procent. Faworytem w wyborach jest lider prorosyjskiej Partii Regionów Ukrainy Wiktor Janukowycz z poparciem wynoszącym ok. 30 proc.