Wraca zapomniana metoda oszustów. "Cudem udało mi się wyjść z tego cało"

Magdalena Raducha

Magdalena Raducha

Aktualizacja
emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
2,5 tys.
Udostępnij

Lata temu była stosowana do ograbiania mieszkań z dobytku, czy też okradania podróżnych w pociągach. W metodzie "na perfumy" zasada jest prosta: kto powącha podtykany pod nos flakonik, ten zasypia. Na takich oszustów natknęła się Iwona, współwłaścicielka sklepu z antykami w Bielsku-Białej. - Cudem udało mi się wyjść z tego cało - mówi Interii. Sprawę zgłosiła policji.

Bielsko-Biała. Wraca stara metoda oszustów - "na perfumy"
Bielsko-Biała. Wraca stara metoda oszustów - "na perfumy"archiwum prywatne

Był piątek, godzina 15, sklep czynny jest do 16. Iwona zazwyczaj pracuje w nim razem z mężem, tego dnia jednak wyszedł on wcześniej. - Miał za godzinę po mnie przyjechać, dał mi do ręki klucze, żebym mogła zamknąć lokal. Chwilę po wyjściu jeszcze do mnie zadzwonił, chodziłam po sklepie i z nim rozmawiałam. A więc i klucze i telefon miałam przy sobie - podkreśla Iwona.

Skończyła rozmowę z mężem i wtedy jej uwagę zwróciła dziewczyna, w wieku około 20 lat, stojąca przed sklepem. - Wrzuciła do pobliskiego kosza szklaną butelkę po napoju, niemal pełną. Po chwili weszła do wnęki, w której są drzwi wejściowe do naszego sklepu. Tam sobie stała. To było dla mnie bardzo niepokojące - opowiada Iwona.

Mówił, że ma "najlepsze perfumy"

Chwilę później do sklepu wszedł 30-latek ubrany w białą koszulkę, na głowie miał jasną czapkę z daszkiem. - Powiedział, że ma dostęp do "najlepszych perfum" i przywozi je nieraz mojej sąsiadce, która go do mnie wysłała. Od razu mu powiedziałam, że nie jestem zainteresowana kupnem. Do niego nie docierało - mówi kobieta.

Mężczyzna nie dawał za wygraną. Rozsiadł się w fotelu i wyjął flakon rzekomych perfum. - Wzięłam go do ręki, nie otwierałam go. Myślałam, że w ten sposób szybciej opuści sklep. Już wtedy poczułam ostry zapach - relacjonuje. Wówczas 30-latek miał powiedzieć: "Nie, to trzeba otworzyć i powąchać tak konkretnie". Zdjął nakrętkę i przystawił flakonik pod nos Iwony.

Od razu poczuła zawroty głowy. - Nogi odmawiały posłuszeństwa, czułam się słabo, jak przed omdleniem. Pomyślałam: "ma mnie". Nie trzeba było niczego wąchać. Stanęłam w drzwiach i ostatkami sił kazałam mu natychmiast wyjść. Obserwował mnie.

- Zadzwoniłam na ostatnio wybrany numer, szczęśliwie był to mój mąż. Rzuciłam mu hasłowo informację: źle się czuję, klient dał mi coś do powąchania, przyjeżdżaj. Mężczyzna po chwili podniósł ręce do góry, wstał i wyszedł, ale nie pamiętam już tego, jak mnie mijał, nie wiem też, gdzie poszedł - opowiada kobieta.

"Zorganizowana grupa". Kobieta zawiadamia policję

Jak przez mgłę pamięta też, jak zamykała sklep i poszła do sąsiadki usiąść i ochłonąć. Instruował ją telefonicznie mąż. - Po kilkunastu minutach uspokoiłam się i mogłam powiadomić policję. Zadzwoniłam do dyżurnego komendy miejskiej w Bielsku-Białej. Opowiedziałam mu wszystko, podkreśliłam, że ostatecznie nic się nie stało, ale chciałam poinformować, co się wydarzyło i czy mogą coś z tym zrobić. Wtedy jeszcze nie chciałam składać zawiadomienia - przyznaje Iwona.

Wieczorem postanowiła jednak pójść do najbliższego komisariatu. - To była naszym zdaniem jakaś zorganizowana grupa. Jak resztkami sił zamknęłam sklep i dotarłam do lokalu obok, widziałam jeszcze tę 20-latkę obserwującą sytuację. Przypomniałam sobie też, że wcześniej w ciągu dnia był u nas młody chłopak, podobnie ubrany jak oni, robił chyba rekonesans, wydawał się sprawdzać jakie mamy zabezpieczenia, gdzie umieszczone są kamery. Mógł działać z nimi - opowiada Iwona.

Chciała złożyć zawiadomienie o usiłowaniu rozboju w sklepie. - Policjant mnie o wszystko wypytał i powiedział, że sporządzi notatkę, ale zawiadomienie muszę złożyć w komisariacie właściwym do miejsca zdarzenia, nie zamieszkania.

- Byłam już zmęczona i darowałam sobie - powiedziała Iwona.

Zawiadomienie złożyła ostatecznie w czwartek. - Przekazałam też policjantom butelkę, z której piła 20-latka. Udało się nam ją zabezpieczyć po całym zdarzeniu - mówi kobieta.

Policja czeka na złożenie zawiadomienia. "Gdy do tego dojdzie, wykonamy czynności"

O sprawę spytaliśmy Komendę Miejską Policji w Bielsku-Białej. Asp. Przemysław Kozyra przekazał nam, że policja przyjęła zgłoszenie o zdarzeniu w formie interwencji i czeka aż pokrzywdzona złoży zawiadomienie w tej sprawie.

- Gdy do tego dojdzie będziemy wykonywać czynności, w pierwszej kolejności najprawdopodobniej zabezpieczymy monitoring, jeśli będą świadkowie - będą przesłuchani. Zobaczymy jeszcze, jak sprawa zostanie zakwalifikowana - wskazał.

- Jeżeli chodzi o sposób działania sprawców, robiłem rozeznanie na terenie całej komendy bielskiej i nie mieliśmy innych sygnałów o podobnych zdarzeniach. Musiał to być pojedynczy przypadek - wskazał.

Jak dodał, lata temu oszuści metodą "na perfumy" próbowali okradać podróżujących pociągami. Ludzie byli usypiani i okradani. - Ale to dotyczy nie naszej jednostki, a całej Polski - podkreślił policjant.

Iwona na koniec ostrzega wszystkich, aby nigdy nie próbowali wąchać "perfum" od przypadkowo napotkanych osób. - Cudem udało mi się wyjść z tego wszystkiego cało - podsumowuje.

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      „Debata polityczna”: Leszek Miller: Wyborcy oczekują rozliczeń
      „Debata polityczna”: Leszek Miller: Wyborcy oczekują rozliczeńPolsat News Polityka
      emptyLike
      Lubię to
      Lubię to
      like
      1431
      Super
      relevant
      435
      Hahaha
      haha
      172
      Szok
      shock
      175
      Smutny
      sad
      152
      Zły
      angry
      147
      Lubię to
      like
      Super
      relevant
      2,5 tys.
      Udostępnij
      Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
      Przejdź na