Choć Rosja spodziewała się wojny trwającej zaledwie kilka dni i błyskawicznego sukcesu, to notuje teraz całe pasmo porażek. Jak wynika z informacji eksperta wojskowego Władysława Selezniowa, Władimir Putin nie może także liczyć na rezerwy stacjonujące na Krymie. Powód jest banalny - krymskie zaplecze zostało już niemal całkowicie wyczerpane. Władysław Selezniow udzielił na ten temat informacji serwisowi Obozrevatel. - Wszystkie bazy, arsenały, magazyny i jednostki wojskowe na Krymie, a także wszystko, co tylko może walczyć - już zostało przerzucone na front - mówi ekspert. Rezerwy z Krymu rozbite Jak dodał Selezniow, powołując się na krymskich partyzantów, straty 126. Brygady Gwardii Gorłowskiej Sił Zbrojnych Rosji są ogromne. - Zniszczono 75 proc. personelu batalionowych grup taktycznych, które powstały na bazie tej brygady i walczyły w rejonie Chersonia - podał. Według eksperta Rosja usiłuje naprędce uzupełnić rezerwy, które miała na Krymie. To oznacza szybkie wdrożenie poborowych lub masową mobilizację w całej Rosji - czytamy. Ekspert dodaje, że poborowi szkolą się już od 1 kwietnia, a pierwsze zasilenie nowymi grupami spodziewane jest na początku lipca. Poborowi przejdą więc błyskawiczne szkolenie, co nie zapewni im zbyt wielkich szans na polu walki. Jak dodaje serwis, problemy Rosjan wzmaga również słabnące morale. Już w połowie kwietnia serwis informował, że z Krymu tłumnie uciekają mieszkańcy przerażeni widokiem zwożonych na półwysep ciał rosyjskich żołnierzy. Z relacji serwisu wynika, że zwłoki żołnierzy zabitych na froncie zwożone są na dworzec kolejowy do Symferopolu na Półwyspie Krymskim.