Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W naszym cotygodniowym, piątkowym cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty najważniejszych zagranicznych gazet. Założony w 1821 r. brytyjski dziennik "The Guardian", z którego pochodzi poniższy artykuł, jest jedną z najstarszych gazet na świecie. Jego dziennikarze wielokrotnie zdobywali najbardziej prestiżowe dziennikarskie nagrody, w tym m.in. Pulitzera. Znają państwo to uczucie, gdy przypadkowo kupujecie niewłaściwy dom? Ja też nie. Są jednak osoby, które mogą coś na ten temat powiedzieć. Należy do nich Cal Hunter. I jak się okazało, przypadek w trakcie jednej z licytacji okazał się być bardzo szczęśliwy w życiu 31-letniego stolarza. A wszystko przez sytuację z 2018 r., szybko mówiącego licytatora i drobną pomyłkę z w trakcie aukcji. To wszystko złożyło się na zakupienie przez Cala i jego partnerkę, 29-letnią Claire Segeren, opuszczonej wiktoriańskiej willi w odległości 35 mil (56 kilometrów) od Glasgow, gdzie para planowała nabyć mieszkanie. Na domiar złego dom okazał się być, oględnie mówiąc, w ruinie. W katalogu opisano go jako na "skraju upadku". Wszystko działo się jednak bardzo szybko i nie było czasu na narzekanie. Zresztą oferty aukcyjne w Szkocji są prawnie wiążące po wylicytowaniu. Nie było więc możliwości wycofania się z przypadkowego zakupu. Para rozpoczęła trudną renowację, która zajęła cztery i pół roku. Czytaj także: Zielona Dania zaczęła żółknąć. Mieszkańcy zmuszeni do zmiany obyczajów Wielka Brytania. Cal Hunter i Claire Segeren kupili przez przypadek wiktoriańska willę Trzeba przyznać, że efekt robi nieprawdopodobne wrażenie. Historia Huntera i Segeren przyciągnęła uwagę światowych mediów, nakręcono o nich film dokumentalny, a konto pary ze Szkocji na Instagramie śledzi 300 tys. obserwujących. Pojechałem do Dunoon w zachodniej Szkocji na półwyspie Cowal nad zatoką Firth of Clyde, by przekonać się na własne oczy, jak udał się remont zabytkowej willi. Siedząc w otwartym salonie jednego z dwóch apartamentów, które stworzyli na parterze willi o nazwie Jameswood, para sprawia wrażenie, jakby nie dowierzała temu, co się wydarzyło w ostatnich miesiącach. Wszystko lśni jak nowe, a farba na ścianach sprawia wrażenie, jakby dopiero co wyschła. Bo też wraz z rodziną jesteśmy pierwszymi gośćmi. Moje dzieci również sprawiają wrażenie oszołomionych. To naprawdę rzadka sytuacja, by najpierw oglądali swoich gospodarzy w kilkuodcinkowym serialu BBC, a następnie spotkali ich "na żywo", witających ich serdecznie w progu. - Patrz, to ten facet, który tak dużo przeklinał - rzucił mój syn, jeszcze niewtajemniczony w arkana majsterkowania oraz towarzyszących mu frustracji. "Facet od przeklinania" wygląda na zrelaksowanego po porannych pracach w ogrodzie. Mówi, że wkrótce będzie mógł pochwalić się piecem do pizzy. Liczy na wielogodzinne spotkania z gośćmi. - Mimo wszystko dość szybko wiedziałem, że to dom dla nas - podkreśla Cal Hunter. Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata" Dunoon. Malownicza miejscowość ukryta wśród zieleni Do naszego dwupokojowego mieszkania prowadzi oddzielne wejście. Mamy osobne pomieszczenie na buty i kurtki. Oprócz tego okno z widokiem na pobliską zatokę oraz wysokie okna prowadzące do ogrodu. Do sąsiedniego mieszkania, o podobnej wielkości, prowadzą boczne drzwi, a do mieszkania gospodarzy na piętrze wchodzi się po schodach. Wszystkie trzy mieszkania są przestronne, mają wysokie sufity i łączą styl wiktoriański z nowoczesnym wystrojem. W salonie naszą uwagę zwróciły wspaniałe drzwi w odcieniu ognistej czerwieni. Intensywność koloru sprawiła, że przez cały wyjazd zadręczaliśmy naszych gospodarzy pytaniami o producenta. W apartamencie znajduje się także m.in. projektor do oglądania filmów. I chociaż mieszkania są nieskazitelne, wytrzymają wszystko - jak zapewniają właściciele. - Psy, błoto, piasek - wymienia Claire. Dużą zaletą przypadkowo kupionego domu jest jego otoczenie. 120-letnia posiadłość z czerwonego piaskowca znajduje się na obrzeżach nadmorskiego miasteczka. Dunoon było przed laty bardzo popularne wśród mieszkańców Glasgow. Z pewnością nie jest to Lazurowe Wybrzeże, ale miasteczko ma z pewnością swój niepowtarzalny urok. Dzięki przeprawie promem przez zatokę można zostawić za sobą miejski zgiełk Glasgow. Wokół Dunoon jest wiele zieleni, lasy, jeziora i góry, czyli wszystko potrzeba do relaksu. Czytaj także: 16-latka dokonała niesamowitego odkrycia. Naukowcy zaniemówili Atutem Jameswood jest spokojna okolica Właściciele opracowali przewodnik prezentujący ich ulubione miejsca w okolicy. Zachęcony, pierwszego dnia pobytu wybrałem się na półgodzinną przejażdżkę krętą leśną drogą do tworzącego wąski kanał morski Kyles of Bute. Okoliczne wzgórza są zalesione i górują nad nimi skaliste szczyty i wrzosowiska. Stamtąd, kilka kilometrów na południowy zachód, znajduje się jedno z ulubionych miejsc gospodarzy: dzika plaża Kilbride Bay, na której zdarza się, że zakochani biorą ślub. Inne rekomendacje znajdują się bliżej Dunoon. Puck's Glen oddalony jest o pięć minut jazdy samochodem od miejscowości. To ukształtowany przez rzekę wąwóz z popularnym malowniczym szlakiem spacerowym, porośnięty przez mech oraz wszechobecne daglezje. Wczesny poranek okazuje się wręcz stworzony do kąpieli, gdy powierzchnia wody w zatoce jest jak wypolerowana, a nad wodą unosi się delikatna pomarańczowa mgiełka. W jeden z poranków wypożyczyliśmy kajaki, by na końcu wycieczki zjeść śniadanie "na wodzie". Claire Segeren jest zachwycona. - Właśnie tego oczekiwaliśmy od gości - mówi. W sąsiedniej dolinie, Glen Massan, posiadłość ma słynna Emma Thompson. Nie bez zażenowania proponuję dzieciom wybranie się na wycieczkę, by zobaczyć wielką gwiazdę filmową. Podążamy drogą w dolinie, by wkrótce znaleźć się na szlaku. Wędrujemy kilka godzin, ale moje córki są tak zajęte podziwianiem okolicznych roślin, że ledwo zauważają wejście na 741-metrowy szczyt - najwyższy na półwyspie Cowal. Czytaj także: Żyją w domach-pułapkach. Ich zaburzenie może być tragiczne w skutkach Internauci pod wrażeniem renowacji willi w Dunoon Pobyt tutaj to czysta przyjemność. Wśród mieszkańców da się wyczuć dumę i społeczny dynamizm, czego najlepszym przykładem jest uratowanie przed rozbiórką Dunoon Burgh Hall, zabytkowego budynku z 1873 r., ponownie otwartego w 2017 r. Obecne mieści się w nim m.in. teatr, galeria sztuki oraz kawiarnia. Nic więc dziwnego, że Cal i Claire mogli liczyć na duże wsparcie lokalnej społeczności. Wszyscy w okolicy życzą im powodzenia. Trudno sobie wyobrazić, jak przy takim wsparciu mogliby nie odnieść sukcesu. Ich atutem jest świetna lokalizacja. Dzięki heroicznemu wysiłkowi przywrócili do życia wspaniałą willę. Ich trud dzień w dzień śledzi na Instagramie 300 tys. osób, z którymi pozostają w stałym kontakcie nie tylko poprzez publikowanie zdjęć. To ogromny kapitał na przyszłość. - Ich wsparcie było niesamowite - mówi Claire Segeren. I to chyba wzajemna sympatia. W trakcie powrotu do domu zaglądam na Instagrama na konto @WhatHaveWeDunoon (Co zrobiliśmy w Dunoon; gra słów - red.). Jeden z komentarzy od użytkownika "yankygrits" potwierdza ciepłe relacje internautów z gospodarzami Jameswood. "Gdybym nie śledził was od samego początku, nie byłbym w stanie ogarnąć tego wszystkiego, co zrobiliście. Czuję się taki dumny... mimo że nigdy się nie spotkaliśmy" - napisał. Cóż, teraz po remoncie jest na to spora szansa. Wystarczy wybrać się do Dunoon. ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły! ----- Tekst przetłumaczony z "The Guardian" - www.theguardian.com Autor: Duncan Craig Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji ----- CZYTAJ TAKŻE: Żyją w domach-pułapkach. Ich zaburzenie może być tragiczne w skutkach Miasteczko, które stało się obsesją króla Karola III