Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W każdy piątek w ramach cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty opiniotwórczych zagranicznych gazet. Założony w 1877 r. dziennik "The Washington Post", z którego pochodzi poniższy artykuł, to najstarsza gazeta w USA. Jej dziennikarze 47-krotnie zdobywali nagrodę Pulitzera. Jeśli chce się zrozumieć króla Karola III i jego poglądy na temat ludzkich pragnień, wodociągów, porządku społecznego i... koloru drzwi, wizyta w miasteczku Poundbury będzie niezwykle pomocna. Poundbury znajduje się 3 km od miasta Dorchester, w hrabstwie Dorset w Walii. Oddalone jest od Londynu o 186 km na południowy zachód. Oficjalnie w miasteczku mieszka około 4,6 tys. osób. Wielka Brytania. Poundbury i Nowa Urbanistyka według króla Karola Miasteczko ma być szczególnie bliskie sercu królowi Wielkiej Brytanii, być może nawet jego największą obsesją, najpełniej zrealizowaną wizją. To fizyczna manifestacja tego, jak jego zdaniem Brytyjczycy powinni żyć, pracować i obcować ze sobą. Gdy w latach 80. XX w. rada okręgu West Dorset zdecydowała o rozbudowie wsi Poundbury i stworzeniu tam miasteczka, Karol, wówczas książę Walii, zapalił się do tego pomysłu. Poundbury jest zbudowane na ziemi należącej do Księstwa Kornwalii. Przyszły król uznał, że miasteczko powinno być przykładem Nowej Urbanistyki - nurtu stworzonego przez luksemburskiego architekta i teoretyka Leona Kriera. Nowa Urbanistyka postuluje powrót do tradycyjnego układu miasta, z centralnym placem i kwartałową zabudową. Aglomeracja ma stanowić zwartą, spójną całość, bez podziału na centrum i przedmieścia. Jednym z głównych założeń jest ograniczenie ruchu samochodowego, a przez to zachęcanie do pieszych spacerów oraz jazdy rowerem. Król Karol III jest zdecydowanym przeciwnikiem nowoczesnej architektury, wszelkiej maści biurowców ze stali i szkła. Brytyjski monarcha jeszcze jako książę wydał wojnę tym wszystkim "akwariom", przykładom nowoczesnej architektury. Pogardzał propozycją dobudowania nowego skrzydła do londyńskiej National Gallery. Uważał to za zagrożenie dla tego pięknego historycznego budynku. Zdecydowanie sprzeciwiał się realizacji wieżowca zaprojektowanego przez słynnego niemieckiego architekta Ludwiga Miesa van der Rohe jako "kolejnego gigantycznego szklanego kikuta, lepiej pasującego do centrum Chicago niż do Londynu". Poundbury: Gdy książęce słowo stało się architektonicznym ciałem Koncepcje realizowane w Poundbury współgrają z zapatrywaniami Karola, które wyłożył w książce z 1989 r. pt.: "A Vision of Britain". Ale projekt Poundbury był o wiele bardziej ambitny niż książka. I Karol dał mu szansę wyjścia poza teoretyczne rozważania, a urzeczywistnieniem wizji zajął się sam Leon Krier. Od tego czasu miasteczko rośnie na terenach, które niegdyś były królewskimi pastwiskami. Zakończenie projektu szacowane jest na 2025 r. Czym się charakteryzuje? Handel i usługi są tak rozmieszczone, by z każdego punktu miasteczka dało się łatwo do nich dotrzeć piechotą. Uliczki są wąskie i krzywe, niczym w średniowieczu, z licznymi podwórkami, i ślepymi zaułkami. Mało jest w nim znaków drogowych, nie mówiąc o sygnalizacji świetlnej. Miasteczko jest zlepkiem stylów architektonicznych, z których można rozpoznać nawiązania do form palladiańskich, czyli budynków dekorowanych z umiarem, nawiązujących do wzorców antycznych, zwracających uwagę harmonią proporcji i symetrią planu. Nie brakuje odtworzonych wiejskich chat oraz magazynów z epoki przemysłowej. W Poundbury dominuje niska zabudowa. Najstarsze budynki pochodzą z 1994 r. W miasteczku zwraca się baczną uwagę na materiały wykorzystywane w budownictwie. Gdy grupa mieszkańców podjęła kampanię na rzecz wymiany drewnianych okien - wymagają malowania i gniją - na wysokiej klasy, ekologiczne okna z kompozytu, usłyszeli stanowczą odmowę. Być może dlatego "miasteczko Karola" budzi wiele negatywnych emocji wśród krytyków. Nie brakuje głosów, że jest "żenująco przestarzałe". Krytycy widzą w Karolu dyletanta sprzeciwiającego się postępowi, maniaka kontroli i tradycjonalistę z prowincjonalnej Anglii, który wielbi tradycję, ponieważ jest ona tym, co podtrzymuje przy życiu monarchę w XXI w. Król, który wiedział, czego chcą zwykli ludzie Ale przykład Poundbury pokazuje, że król Karol jest zaangażowany w realizację swojej wizji. "Odniosłem sukces niezależnie od niekończącej się krytyki" - powiedział w filmie dokumentalnym, wyemitowanym w ITV w 2019 r. Karol odwiedza Poundbury kilka razy w roku. Większość mieszkańców miała wielokrotnie okazję do osobistego spotkania. Monarcha jeszcze jako książę lubił spacerować po okolicy, aby porozmawiać z mieszkańcami o wyzwaniach związanych z odwadnianiem czy kłopotach z parkowaniem. Mieszkańcy przekonują, że Karolowi zależy na rozwoju miasteczka. Prawdopodobnie monarcha nie miałby nic przeciwko stwierdzeniu, że wiedział lepiej niż architektoniczny establishment, czego chcą "zwykli ludzie". I rzeczywiście, w większości przypadków mieszkańcy mówią, że w Poundbury żyje się przyjemnie. Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata". - Spójrzcie tylko na ten uroczy widok - wskazuje na miasteczko 30-letni Jason Danes, złota rączka i ogrodnik, który mieszka w Poundbury z żoną i dwójką małych dzieci. Mężczyzna wyznał jednak, że czasami doskwiera mu nuda. - Dla mnie i mojej rodziny jest to bezpieczne miejsce - dodaje Francoise Ha, nowa przewodnicząca stowarzyszenia mieszkańców Love Poundbury. - Jest przyjaźnie, spokojnie, blisko morza i wszędzie można dojść pieszo - podkreśla. Siedzimy, popijając herbatę w pubie o nazwie "Księżna Walii", jak tytuł noszony przez Kamilę, zanim stała się królową małżonką - Queen Consort. Odniesienia do rodziny królewskiej można znaleźć w całym miasteczku. Głównym punktem centralnym miasta jest Queen Mother Square, na którym znajduje się imponujący posąg babci Karola - królowej Elżbiety. Niektóre z ulic noszą nazwy jej koni wyścigowych. - To interesujące miejsce - mówi 34-letni Daniel Chilcott, który kieruje "Poet Laureate", jedną z lokalnych restauracji. Mieszka w wolno stojącym domu z żoną i czwórką dzieci i - jak mówi - jest szczęśliwy. - Niektórzy nazywają Poundbury "miasteczkiem zabawką" - dodaje. - Ale to miejsce lepsze niż wiele innych - zastrzega. Dodaje jednak, by porozmawiać o "zastrzeżeniach" z sąsiadami. - Uwielbiają o nich mówić - rzuca. Miasteczko zakazów W karolowym miasteczku nie brakuje zakazów. Dotyczą one instalacji anten satelitarnych, zbyt dużej liczby roślin przed domem, parkowania przyczep kempingowych czy łodzi na terenie posiadłości ani w jakimkolwiek miejscu parkingowym bez zgody Jego Królewskiej Wysokości..., itd. Niektórzy mieszkańcy twierdzą, że powinni mieć większą moc decyzyjną. Mają za złe, że jeśli chcą przemalować swoje drzwi, muszą ograniczyć się do wyboru farb z palety zatwierdzonej przez Księstwo Kornwalii. Ale obrońcy restrykcji w Poundbury argumentują, że władze lokalne w całej Wielkiej Brytanii wymagają podobnych zgód. I zasady w miasteczku nie są wyjątkiem. Mark Adams, 52-letni architekt i projektant, który mieszka tu od dziewięciu lat, starł się z administracją w sprawie renowacji swojego domu. - Przepisy niejednokrotnie mogą wydawać się drakońskie - mówi. Ale generalnie Adams jest zadowolony z rezultatów. I komplementuje fachowość budowniczych. Zwraca uwagę na szlachetną cegłę, wyższe sufity i dobre oświetlenie. Nieruchomości sprzedane w Poundbury w ciągu ostatniego roku miały średnią cenę 378 181 funtów (prawie dwa miliony złotych), wynika z danych serwisu z nieruchomościami Rightmove. Oznacza to, że ceny w miasteczku są o około 15 proc. wyższe niż w całym Dorchester. Jedna trzecia mieszkańców Poundbury mieszka w domach dotowanych przez rząd. David Leaper, emerytowany chirurg, który reprezentuje Poundbury w radzie Dorchester, powiedział, że miasteczko "nie jest 'miastem Karola' dla bogatych snobów". Król Karol III przywiązuje uwagę do szczegółów Ideą było stworzenie miejsca, w którym wszystkie usługi byłyby na wyciągnięcie ręki. Jest tu rzeźnik, kościół, sklepy spożywcze, gabinet lekarski, dentysta, kwiaciarnie, salony, siłownie, warsztat naprawy rowerów. Zgodnie z szacunkami w około 250 lokalnych firmach zatrudnionych jest około 2,6 tys. osób. Wśród nich jest producent czekolady i mała montownia robotów. - Większość mieszkańców pasuje do lokalnego etosu - twierdzi wieloletni mieszkaniec Blake Holt. Holt zwraca uwagę na pomoc Karola we wspieraniu "zasady integracji", co oznacza, że młodsi mieszkańcy mieszkają obok domu opieki, a domy - właścicieli i najemców, z rynku prywatnego lub mieszkań dotowanych przez rząd - wszystkie wydają się być tej samej jakości. Holtowi podoba się też, że "cała przestrzeń publiczna jest wspólna, ogólnodostępna, a piesi mają równe prawa". - Wyobrażam sobie, że połowa mieszkańców Poundbury popiera monarchię, a połowa nie. Nie sądzę, aby ktokolwiek przeprowadził się tu ze względu na rodzinę królewską - dodał. Peter Bryant, który spędził swoją karierę, pracując dla Królewskiej Marynarki Wojennej, przeszedł na emeryturę i zamieszkał w Poundbury 27 lat temu. - Byliśmy pierwszymi osadnikami - zażartował. Wielokrotnie rozmawiał z królem. Karol był wewnątrz jego przytulnego kamiennego domku. - To człowiek, który przywiązuje uwagę do szczegółów - powiedział Bryant. Patrzy całościowo, ale chętnie rozmawia o właściwym rozmieszczeniu pojemników na odpady. - Zawsze pyta: czy twoje pokoje są wystarczająco duże? Wystarczająco jasne? Czy jesteś zadowolony ze swojego domu? - dodaje Bryant. W przemówieniu z 2009 roku, przed Królewskim Instytutem Architektów Brytyjskich, Karol powiedział: "Architektura definiuje sferę publiczną i powinna pomóc zdefiniować nas jako istoty ludzkie, a także symbolizować sposób, w jaki patrzymy na świat. Wpływa na nasze samopoczucie i może wzmacniać lub osłabiać poczucie wspólnoty". Bryant ujął tę myśl w ten sposób: Karol chce, aby rzeczy były "wygodne" i "ładne". Król uważa, że tradycyjna architektura jest kojąca i ma odpowiednią dla człowieka skalę - a "zastrzeżenia" narzucone przez lokalne władze sprzyjają porządkowi. - Projektując Poundbury, Karol chciał, abyś mógł iść drogą i powiedzieć dzień dobry swoim sąsiadom - powiedział Bryant - i to właśnie robimy. --- Tekst przetłumaczony z "The Washington Post". Autor: William Booth Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji. Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji.