Polski podróżnik spędził w afrykańskich więzieniach trzy miesiące, ale jest już na terenie Unii Europejskiej. Oskarżenia? Domniemane działania sabotażowe i szpiegostwo. - Zostałem aresztowany tylko dlatego, że posiadam polski paszport. To wystarczyło - przyznał Majewski po lądowaniu w Brukseli w rozmowie z TVP Info. - Musiałem udowadniać w sądzie, że nie jestem szpiegiem. To nie oni udowadniali mi, że nim jestem, tylko ja musiałem udowodnić, że nim nie jestem - podkreślił. W opinii polskiego podróżnika, Polska powinna się postarać, żeby Demokratyczna Republika Konga zmieniła postrzeganie naszego kraju. - Bo zupełnie niepotrzebnie zostaliśmy wrogiem państwa afrykańskiego - stwierdził. O co chodzi? Kongijska propaganda przedstawiała Polskę jako kraj negatywnie nastawiony do tego państwa. Nie pomaga też trudna sytuacja wewnętrzna z próbami zamachu stanu włącznie. Ale po kolei. - Na początku problemem było, że nie wiedzieliśmy, gdzie ten obywatel jest. Pojawiały się informacje dotyczące Konga, natomiast były pytania do tamtejszych władz i otrzymaliśmy informacje, że nie przekraczał granicy. Następnie dowiedzieliśmy się, że jest w więzieniu - relacjonował Paweł Wroński, rzecznik MSZ. - Były pisane noty, interweniował pan wiceminister Szejna, pani wiceminister Mościcka-Dendys. Zapadł wyrok. W tej sprawie z prezydentem DR Konga kontaktował się prezydent Andrzej Duda, wyjaśniając niektóre nieporozumienia i niezrozumienia jego wypowiedzi. Myślę, że te zabiegi odniosły skutek i dlatego nasz obywatel został zwolniony - wyjaśnił. Skuteczna interwencja Andrzeja Dudy Jak w kuluarach dowiaduje się Interia, resort Radosława Sikorskiego poprosił prezydenta o wsparcie "po wyczerpaniu dotychczasowych formatów rozmów". Prośbę wystosowano jeszcze w ubiegłym tygodniu. - Praktycznie następnego dnia (w piątek - red.) odbyła się rozmowa prezydentów obu państw. Do Pałacu Prezydenckiego zaproszony został także przedstawiciel MSZ - zdradza jedno z naszych źródeł z otoczenia Andrzeja Dudy. - Podczas godzinnej, dobrej rozmowy prezydent powoływał się m.in. na względy humanitarne i sytuację rodzinną Polaka. Rozmowa dotyczyła także okoliczności, które doprowadziły do jego zatrzymania - dodaje. Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że to właśnie dyskusja o okolicznościach zatrzymania Mariusza Majewskiego miała przekonać kongijską głowę państwa, Félixa Tshisekediego. Po rozmowie z Andrzejem Dudą, Afrykanie zmienili swoją ocenę sytuacji. Wcześniej, delikatnie rzecz ujmując, była niekorzystna dla Polaka. Jak pisaliśmy w Interii, władze DR Kongo uznały, że polski podróżnik pochodzący z Płocka miał zbliżać się do linii frontu z milicjantami grup Mobondo, przemieszczać się po linii frontu bez autoryzacji odpowiednich władz oraz wykwalifikowanych agentów. Miał potajemnie robić fotografie wrażliwych i strategicznych miejsc, a przy tym obserwować wojskowych. I chociaż kongijski prokurator domagał się kary śmierci, ostatecznie sąd skazał Mariusza Majewskiego na dożywocie. Wyrok zapadł w czwartek, 23 maja. Nasz rodak został zwolniony dzisiaj (28 maja - red.). Rosyjska dezinformacja mogła kosztować Polaka życie Dotychczas, o trudną sytuację 52-latka z Płocka, rodzina podróżnika obwiniała zarówno MSZ jak i głowę państwa. Resortowi Radosława Sikorskiego oberwało się za opieszałość, brak informacji o sprawie oraz polecenie, by nie nagłaśniać problemu. Po uszach oberwał także prezydent. Dlaczego? W lutym Andrzej Duda odwiedził stolicę Rwandy, Kigali. Chociaż wizyta dotyczyła współpracy gospodarczej, prezydent zapewnił, że Polska może udzielić temu krajowi wsparcia, jeśli Rwandzie będzie grozić jakieś niebezpieczeństwo. Taki krok nie spodobał się w DR Konga, która oskarżyła nasz kraj "o sprzymierzenie w agresji" przeciwko Kinszasie. Na ulicach spalono nawet polską flagę. - W mojej ocenie, rzeczywiście jest tu aspekt polityczny. Absolutnie wpływa to na decyzję sądu, który stawia wyrok niezgodny ze stanem faktycznym. Ten pan (Majewski - red.) nie jest żadnym szpiegiem, to jest absurd - w rozmowie z Interią komentował Andrzej Szejna, wiceszef spraw zagranicznych. Część dyplomatów zaznajomionych z sytuacją uważa, że MSZ był zmuszony zwrócić się do prezydenta, właśnie ze względu na wizytę Andrzeja Dudy w Afryce. W ich opinii głowa państwa miała "dyplomatycznie przeprosić", aby nasz obywatel mógł wrócić do Polski. Pałac Prezydencki nie potwierdza jednak takiej wersji wydarzeń. - Wyjaśniono pewne nieporozumienie wokół tej wizyty (w Rwandzie - red.). Wiadomo, że m.in. Grupa Wagnera jest aktywna w Kongo, więc nietrudno się domyślić, kto kolportował fałszywe informacje - mówi nasz rozmówca z otoczenia Andrzeja Dudy. - Sprawa została wyjaśniona, ale nie padły słowa, które w jakikolwiek sposób można podciągnąć pod "przeprosiny" - słyszymy. Nasi informatorzy podkreślają też, że rozmowa była bardzo owocna. - Prezydenci postanowili się osobiście spotkać w najbliższych miesiącach, co byłoby wzmocnieniem relacji Polski oraz Demokratycznej Republiki Konga. Najważniejsze, że po rozmowie wydarzenia potoczyły się już szybko i Polak jeszcze dziś wróci do kraju - podsumowuje jedno z naszych źródeł. Jakub Szczepański ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!