Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Kulisy policyjnych poszukiwań w klasztorze. Jest zażalenie do sądu

Tuż przed świętami, pierwszy raz od czasu II wojny światowej, dokonano przeszukania u lubelskich dominikanów. Cel? Marcin Romanowski przebywający już wówczas na Węgrzech. - Nie wiem, co kierowało tymi, którzy zdecydowali o przeszukaniu - nie ukrywa o. Arnold Pawlina OP, przeor klasztoru. Jak ustaliła Interia, duchowni wysłali już do sądu zażalenie na postanowienie prokuratora.

Klasztor i bazylika lubelskich Dominikanów od strony ul. Podwale. Od prawej przeor o. Arnold Pawlina OP
Klasztor i bazylika lubelskich Dominikanów od strony ul. Podwale. Od prawej przeor o. Arnold Pawlina OP/Jakub Szczepański, Polsat News/INTERIA.PL

Czwartkowe popołudnie, 19 grudnia. Cała Polska zastanawia się, gdzie jest polityk PiS Marcin Romanowski. Domysły przecina wówczas mec. Bartosz Lewandowski, obrońca byłego wiceministra sprawiedliwości. Jak stwierdza w mediach społecznościowych, poseł uzyskał azyl polityczny od rządu Viktora Orbána. Szybko okazuje się też, że parlamentarzysta przebywa na Węgrzech.

Jednak kilka godzin przed ujawnieniem tej informacji śledczy decydują się na ruch, który może budzić zdziwienie opinii publicznej. Okazuje się, że tego samego dnia mundurowi z Komendy Stołecznej Policji przeszukali miejsce, gdzie rzekomo miał się ukrywać polityk PiS. To klasztor dominikanów w Lublinie. Jak ustaliła Interia, duchowni byli zszokowani.  

- Żeby się czegoś spodziewać, trzeba mieć ku temu podstawy. Byliśmy absolutnie zaskoczeni (przeszukaniem - red.). Tym bardziej, że żaden z ojców mieszkających w tym klasztorze nie znał Marcina Romanowskiego - tłumaczy Interii o. Arnold Pawlina OP, przeor lubelskiego klasztoru. - A trzeba nadmienić, że nigdy nie było problemów w kontekście współpracy z policją, chociaż współpracowaliśmy w różnych sprawach - podkreśla.

Przeor lubelskich dominikanów: Policjanci nie byli agresywni

Z komunikatu Prokuratury Krajowej wynika, że do przeszukania w klasztorze doszło tuż po godz. 15. Mundurowi realizujący polecenie śledczych przedstawili duchownym odpowiednie dokumenty oraz wylegitymowali się. Nie mieli mundurów, kamer ani broni, chociaż byli zamaskowani i robili fotografie telefonami komórkowymi.

- Zachowywali się kulturalnie, nie byli agresywni, potrafili uszanować miejsce, do którego przyszli - przyznaje ojciec Pawlina, który nie ma pretensji do policjantów. Nie ukrywa jednak zastrzeżeń w stosunku do prokuratury.

Przeor przyznaje, że mundurowi wkroczyli m.in. do pomieszczeń objętych klauzurą zakonną. - Na przykład moi rodzice nie odwiedzają tych miejsc w naszym klasztorze. Żeby tam wejść, przeor wydaje decyzję na podstawie jakichś ważnych racji, jak choćby pomoc lekarska. Natomiast to sytuacje wyjątkowe, goście klasztoru mieszkają poza klauzurą - tłumaczy Interii przeor.

Kiedy rozmawiamy w sercu lubelskiego klasztoru, duchowny zwraca uwagę na wypowiedzi policjantów. Ledwie jeden dzień po przeszukaniu siedziby dominikanów, dość jednoznaczne stanowisko przekazał bowiem komendant główny policji. - Marcin Romanowski był na Węgrzech przed decyzją sądu o tymczasowym areszcie, która zapadła 9 grudnia - stwierdził nadinsp. Marek Boroń.

Tylko, jeśli policja faktycznie dysponowała taką wiedzą, po co przeszukiwać klasztor w Lublinie?

Marcin Romanowski. Szukali choć wiedzieli, że go nie ma?

Postanowienie o przeszukaniu lubelskiego klasztoru jest datowane na 19 grudnia. Z dokumentu wynika, że stołeczni policjanci mają sprawdzić nieruchomości przy ul. Złotej 9 w Lublinie. Jak usłyszeliśmy od duchownych, ani mundurowi, ani śledczy nie zwracali się wcześniej do zakonu.

- O ile wiem, nikt nie prosił nas wcześniej o żadne materiały, nie zwracał się do nas w żaden sposób. Biorąc pod uwagę stanowisko wysokich urzędników policyjnych, to zupełnie niezrozumiałe - tłumaczy przeor lubelskich dominikanów. - Gdyby były jakiekolwiek przesłanki świadczące o naszych powiązaniach z panem Romanowskim, z pewnością wszystko zostałoby odebrane inaczej - podkreśla.

Nasz rozmówca przyznaje, że duchowni nie interesowali się dotąd słynną sprawą polityka PiS. - Przyznam szczerze, w momencie przeszukania nie wiedziałem nawet, kim jest i jak pan Romanowski wygląda. Mógł oczywiście wejść w miejsca ogólnodostępne dla wiernych i turystów. Nigdy jednak nie był naszym gościem, nie był odpowiedzialny za cokolwiek, co organizował klasztor - dodaje.

Tyle dominikanie. Po ujawnieniu przeszukania przez media do sprawy odniosła się także Prokuratura Krajowa.

"W dniu 18 grudnia 2024 r. do Prokuratury Krajowej wpłynęła informacja, iż poszukiwany Marcin Romanowski przebywa w Klasztorze Św. Stanisława OO. Dominikanów w Lublinie. Z informacji tej wynikało, iż podejrzany miał być widziany w tym klasztorze w ubiegłą niedzielę" - twierdzi Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Krajowej. "Informacja dotyczyła konkretnej celi, w której miał przebywać Marcin Romanowski, oraz zawierała opis zmian w jego wyglądzie" - czytamy w specjalnym oświadczeniu opublikowanym przez śledczych.

Nawet jeśli faktycznie do mundurowych wpłynęła informacja dotycząca Marcina Romanowskiego, jego ewentualnej zmiany wyglądu czy miejsca pobytu, faktem jest, że policja ani prokuratura nie sprawdziła czy przed przeszukaniem faktycznie mógł przebywać na terenie klasztoru. A to, wbrew pozorom, wydaje się dość łatwe.

Dominikański monitoring i głośna kradzież

Chociaż świątynia lubelskich dominikanów miała powstać ok. 1253 r., przez ponad 600 lat znajdowały się tu relikwie Drzewa Świętego Krzyża, a więc bezcennego krucyfiksu, na którym zamordowano Jezusa Chrystusa. Historia artefaktu sięga IV wieku. To wówczas szczątki krzyża miała znaleźć na Golgocie św. Helena, matka cesarza rzymskiego Konstantyna I Wielkiego. Z czasem, najprawdopodobniej w 1387 r., relikwie trafiły właśnie do Lublina.

Faktem jest, że ze względu na drzewo z krzyża Zbawiciela świątynia stała się celem złodziei. W noc z 9 na 10 lutego 1991 r. ktoś włamał się do bazyliki i ukradł relikwie. Chociaż sprawę badają policjanci z Archiwum X, przez 33 lata nie udało się ustalić sprawców ani znaleźć fragmentu krucyfiksu. Jaki ma to związek z Marcinem Romanowskim?

W latach 2007-2013 przeprowadzano renowację Klasztoru Ojców Dominikanów w Lublinie. Nie chodzi tu tylko o roboty budowlane, ale wykonanie monitoringu i zabezpieczenie zabytku na wypadek zagrożeń. Kompleks świątynny dysponuje również m.in. systemem zliczania odwiedzających.

Nieoficjalnie udało nam się ustalić, że duchowni dysponują nagraniami ze świątyni, które sięgają nawet kilku tygodni wstecz. Kamery są dość dobrze widoczne, więc należy założyć, że podczas przeszukania w klasztorze policjanci doskonale je widzieli. Niemniej, dotychczas nikt nie zwrócił się do dominikanów z prośbą o zabezpieczenie monitoringu.

Z informacji Interii wynika, że władze klasztoru złożyły już do sądu zażalenie na decyzję prokuratury.

Jakub Szczepański 

----

Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!

Siemoniak w "Graffiti" o zatrzymaniu ks. Olszewskiego: Funkcjonariusze nie mają emocji politycznej/Polsat News/Polsat News
INTERIA.PL

Zobacz także