Pod koniec listopada Wirtualna Polska podała, że wiceminister sportu Łukasz Mejza założył w przeszłości firmę medyczną, która miała się specjalizować w kosztownym leczeniu nowatorskimi metodami chorych na raka, Alzheimera czy Parkinsona. Jak twierdzi portal, Mejza miał osobiście przekonywać potencjalnych pacjentów, w tym dzieci, o skuteczności stosowanych przez firmę metod, które jednak zarówno w Polsce, jak i na całym świecie uznawane są za niesprawdzone i niebezpieczne. Według portalu interes Mejzy nie wypalił, za to pozostawił po sobie wielu oszukanych pacjentów i ich rodziny. - Mamy do czynienia przez ostatnie dni z największym atakiem politycznym po 1989 roku. Atakiem na Zjednoczoną Prawicę i atakiem na większość rządową. Atakiem bezpardonowym i bez precedensu. Atakiem, w którym przekroczono wszystkie możliwe granice, aby obalić rząd. Atakiem, w którym manipulując faktami, do walki politycznej wykorzystuje się chore, niewinne osoby i ich rodziny. Atak ten jest wymierzony we mnie, ale jego celem jest obalenie większości rządowej - przekonywał na konferencji prasowej Mejza. Mejza dodał, że "atak medialny jest wymierzony w niego", został przygotowany "na zlecenie opozycji" i wykorzystuje się do niego "chore osoby". Poinformował też o przygotowaniu kilkudziesięciu pozwów i próśb o sprostowanie. Konferencja Łukasza Mejzy. Guzowski wstał z wózka inwalidzkiego Na konferencji był obecny Tomasz Guzowski, przyjaciel Mejzy, który korzystał z eksperymentalnego leczenia w Meksyku. - Cierpi na chorobę nieuleczalną, śmiertelną. Jak widać jest dzisiaj z nami. Żyje i jest w coraz lepszej formie. Zaproponował, żeby o tej terapii opowiedzieć innym chorym, którzy potrzebują również takiego leczenia. My mieliśmy im pomóc tylko w organizacji wyjazdu - tłumaczył polityk, który podkreślał, że "od nikogo nie wzięli ani złotówki". Guzowski, opisywany przez media jako wspólnik Mejzy w firmie medycznej, opowiadając o swojej chorobie przedstawił się dziennikarzom jako "bohater mediów". - Pomijane są wszystkie moje dobre słowa, mogłem przeczytać jedynie to, co źle się czyta - mówił. Guzowski opisał przebieg całej swojej choroby - od diagnozy nieuleczalnej choroby genetycznej w Krakowie do eksperymentalnej terapii w Meksyku. Zapewnił, że leczenie przyniosło efekty. W pewnym momencie Guzowski wstał z wózka inwalidzkiego.- To coś, czego nie mogłem zrobić. Mogę się puścić (wózka - red.) i poprawić spodnie. Jest też jedna rzecz, z której nie mogłem korzystać, a teraz mogę. Wszyscy dorośli wiedzą o czym mówię - dodawał. - Wiem, że jest wielu lekarzy, albo wszyscy, co mają wątpliwości. Wszystko co teraz mówię, powiedziałem i powiem, to nie jest reklama czegokolwiek. Moją jedyną intencją jest pomaganie. Jeżeli ktoś czuje się albo uważa, że go oszukałem, skrzywdziłem, a może chciałem naciągnąć, powiedzcie mi to w twarz - podsumował.