- To, co robi nasz rząd, to jest kpina z ludzi - mówi Interii Alina, mieszkanka wsi w gminie Niemodlin (woj. opolskie). Kobieta wymieniła dwa lata temu "kopciucha" na piec na pellet drzewny. Za sam nowy kocioł zapłaciła 11 tys. złotych, do tego doliczyć trzeba koszty montażu i osprzętu. Jest oburzona pomysłem rządu, który zakłada jednorazowy dodatek węglowy w wysokości 3 tysięcy złotych. Sejm przyjął w piątek ustawę w tej sprawie. Z pomocy skorzystają wyłącznie gospodarstwa domowe, dla których głównym źródłem ogrzewania jest kocioł na paliwo stałe, kominek, koza, ogrzewacz powietrza, trzon kuchenny, piecokuchnia, kuchnia węglowa lub piec kaflowy na paliwo stałe - zasilane węglem kamiennym, brykietem lub pelletem, zawierającymi co najmniej 85 proc. węgla kamiennego. Opozycja proponowała m.in. rozszerzenie grona uprawnionych do dodatku o gospodarstwa używające do ogrzewania pelletu drzewnego, oleju opałowego, gazu, LPG i energię elektryczną, a także podwyższenie jego wysokości z 3 do 6 tys. zł albo ograniczenie prawa do dodatku do tych gospodarstw domowych, których dochód na osobę nie jest większy niż przeciętne wynagrodzenie w 2021 roku. Poprawki zostały odrzucone. "Gdybym wiedziała, nie zmieniałabym pieca" - Ludzie wymienili "kopciuchy", a rządzący chcą pomagać tym, którzy tego nie zrobili i z ekologią nie mają nic wspólnego. Gdybym wiedziała, że będzie coś takiego, w życiu bym nie zmieniała pieca - przyznaje Alina. I wskazuje, że pomoc potrzebna jest też tym, którzy używają pelletu drzewnego do ocieplania domu. - W tamtym roku tona pelletu kosztowała maksymalnie 1000 zł, a teraz? Ponad 2000 zł, to jakaś paranoja - wskazuje kobieta. Przyznaje, że w jej wsi jest wiele osób, które przeszły na ogrzewanie pelletem. - To też osoby, które mają niskie emerytury. Z czego ci ludzie mają kupić opał, czy ktoś nad tym się zastanawiał? Ludzie czują się oszukani. Wielu z nich rozważa powrót do "kopciucha" i mają gdzieś tę całą sztuczną ekologię. Ja poczekam jeszcze rok. Jeśli sytuacja się nie zmieni, też zmienię piec. Nie mam zamiaru na sezon grzewczy wydawać ponad 10 tys. złotych - podkreśla nasza rozmówczyni. "Zostaliśmy oszukani" Pelletem ogrzewa też swój dom Anna (imię na prośbę bohaterki zmienione). - Piec wymieniliśmy w sierpniu 2021 roku. Chcieliśmy zainwestować w czyste powietrze, polepszyć życie sobie i dzieciom. Zapłaciliśmy 20 tys. złotych. Jak widać, nie było warto - ocenia kobieta. Za tonę pelletu drzewnego w sierpniu ubiegłego roku płaciła 1200 zł, teraz 2500 zł. Przyznaje, że jest też problem z dostępnością surowca. - Zostaliśmy oszukani i teraz bezczelnie się z nas śmieją. Jak można promować ekologię, a później finansować węgiel? - pyta Anna. "Ludzie piszą, że będą palić czym się da" - Tych dodatków nie powinno być wcale. Jeśli już coś dają, to powinni po równo traktować potrzebujących i wziąć też pod uwagę kryterium dochodowe - ocenia Krzysztof, który mieszka w podpoznańskiej wsi. Używa pelletu od momentu, w którym przeprowadził się do nowego domu, w którym nie chciał już palić węglem. Na początku za tonę pelletu drzewnego płacił 500-600 zł. To było około 12 lat temu. - Kupuję cały czas od lokalnych producentów. Ceny co rok rosły o jakieś 50 zł. W zeszłym roku we wrześniu kupiłem po 900 zł, później co miesiąc drożało o 100 zł. Od kwietnia cena za pellet u tej samej osoby to 1700 zł - mówi mężczyzna. - Efektem podwyżek kosztów ogrzewania wszystkimi źródłami będzie potworny smog, bo ludzie nawet na grupach pelletowych piszą, że będą palić czym się da. Wielu sprzedaje kotły kupione rok, dwa, trzy lata temu po 10-20 tys. złotych i szukają "kopciucha" na wszystko - zauważa Krzysztof. I dodaje, że jak jego kocioł na pellet "zakończy żywot", to rozważy przejście na pompę ciepła, choć i tu ma wątpliwości ze względu na coraz droższe urządzenia i zapowiedzi podwyżek cen prądu. - Mam przewód kominowy przewidziany na kominek, jednak na tę chwilę nie przewiduję robienia kotłowni w salonie, ale kto wie, może i do tego dojdzie... idą ciężkie czasy - podsumowuje. Nie uwzględniono 2/3 gospodarstw domowych Takich osób, jak Alina, Anna i Krzysztof jest znacznie więcej. Co najmniej 400 tys. gospodarstw domowych używa pelletu do ocieplenia domu. - Mam nadzieję, że ustawa o dopłatach do węgla w tej wersji się nie utrzyma. Jest niesprawiedliwa i wykluczająca - komentuje w rozmowie z Interią Andrzej Guła, lider Polskiego Alarmu Smogowego. - Aż 2/3 gospodarstw domowych nie skorzysta ze wsparcia państwa - to te, które ogrzewają się ciepłem systemowym, gazem, energią elektryczną czy pelletem drzewnym - dodaje. - Ten dodatek uderza w osoby, które zainwestowały w czyste źródła ciepła, a teraz są za to karane. Takich przypadków, takich ludzi, mamy setki tysięcy. Duża część z nich wymieniła swoje piece z własnej inicjatywy, za własne pieniądze, nie korzystając z żadnych dotacji. Ostatnio dzwoniła do nas osoba, która wymieniła kocioł węglowy na kocioł na pellet drzewny. Mimo że pellet drzewny zdrożał tyle samo co węgiel, ona teraz żadnego dodatku nie otrzyma. A jej sąsiad śmieje się jej prosto w twarz i mówi: trzeba było nie wymieniać. Jest to demoralizujący sygnał, który został wysłany do społeczeństwa i pokazuje, że kombinowanie popłaca, a działanie odpowiedzialne nie jest nagradzane - ocenia Guła. Ceny innych surowców też wzrosły Premier Mateusz Morawiecki powiedział w piątek z mównicy sejmowej, że pellet drzewny kosztuje 1600-1800 zł. - Ja zadzwoniłem do kilku składów i żaden nie oferował pelletu w tej cenie, one oscylowały w granicach 2400-2500 zł za tonę. Albo premier został wprowadzony w błąd i chodziło mu o pół tony, albo ktoś mu powiedział o pellecie ze słomy, który się nie spala w kotle na pellet drzewny, jak sama nazwa wskazuje - komentuje lider PAS. - Nie zapominajmy też o osobach, które ogrzewają mieszkania gazem i prądem. Oni również na pomoc państwa nie mogą liczyć. Ceny tych surowców też poszybowały w górę, a będą kolejne podwyżki i za gaz i za energię. Blisko połowa Polaków korzysta ponadto z ciepła systemowego, czyli sieci ciepłowniczych. To są ludzie mieszkający często w Polsce powiatowej, w małych blokach i boją się kolejnych wzrostów cen - dodaje Andrzej Guła. Warto wspomnieć, że jeszcze przed pomysłem dodatku węglowego, aby "zrekompensować wzrost kosztów energii elektrycznej, cen gazu i żywności", wprowadzono dodatek osłonowy w ramach Rządowej Tarczy Antyinflacyjnej. Przysługuje gospodarstwu domowemu, którego przeciętne miesięczne dochody nie przekraczają 2100 zł w gospodarstwie jednoosobowym albo 1500 zł na osobę w gospodarstwie wieloosobowym. W zależności od wielkości gospodarstwa domowego wynosi od 400 zł (jednoosobowe) do 1150 zł (co najmniej sześcioosobowe). Kwoty dodatku są jeszcze wyższe w przypadku, gdy głównym źródłem ogrzewania gospodarstwa domowego jest kocioł na paliwo stałe, kominek, koza, ogrzewacz powietrza, trzon kuchenny, piecokuchnia, kuchnia węglowa lub piec kaflowy na paliwo stałe, zasilane węglem lub paliwami węglopochodnymi. Ustawa dotycząca dodatku węglowego, przyjęta w ubiegły piątek przez Sejm, trafi teraz do Senatu. Jak czytamy w "Dzienniku Gazecie Prawnej", Senat zamierza "poważnie skorygować ustawę" i poszerzyć grono beneficjentów o ludzi opalających dom innymi paliwami. Rozważana jest też opcja wprowadzenia progu dochodowego. Jest zapowiedź "kompleksowego rozwiązania" Spytaliśmy Ministerstwo Klimatu i Środowiska, czy planowane jest również wsparcie tych gospodarstw domowych, które do ogrzewania wykorzystują pellet, gaz lub inne źródła ciepła. W odpowiedzi wydziału komunikacji medialnej resortu czytamy, że rząd zajmuje się tą kwestią. "W tym celu powstał międzyresortowy zespół, który pracuje nad rozwiązaniami dla gospodarstw domowych używających opału innego niż węgiel". Nie otrzymaliśmy odpowiedzi na pytanie o to, jakie będą to rozwiązania i kiedy szczegóły pracy zespołu zostaną przedstawione opinii publicznej. W tej sprawie działania podjął również Polski Alarm Smogowy. Jak mówi Interii Andrzej Guła, w czwartek PAS będzie prezentował założenia swojej społecznej ustawy uwzględniającej potrzeby całego społeczeństwa i nieograniczającej się do użytkowników kotłów węglowych.