Wyborca nasz pan
Politycy wrócili z wakacji i z nowymi siłami przystąpili do zabiegania o przychylność wyborców. Jednak coraz częściej jest to walka nie na programy, ale na populistyczne slogany.
Polscy politycy dobrze wiedzą, że jesienią ma się odbyć w Sejmie ponownie głosowane nad wotum zaufania dla rządu, a koalicja jest na tyle niestabilna, że lepiej być przygotowanym do ewentualnych wyborów. Tym bardziej, że - jak pokazują sondaże - jest wiele do zyskania.
Ciągłe wahania wyników partii w badaniach preferencji wyborczych świadczą o tym, że jest wśród wyborców spora grupa niezdecydowanych, których stosunkowo łatwo do siebie przekonać. O ile oczywiście głos partii będzie dobrze słyszalny i wystarczająco umiejętnie wpisze się w gusta elektoratu...
A oto swoisty dekalog populisty, czyli dziesięć - przynajmniej według naszych polityków - najlepszych sposobów na trafienie do wyborców.
Po pierwsze: wycofanie wojska z Iraku
Kiedy w ciągu jednego tygodnia zginęło w Iraku trzech polskich żołnierzy, stało się jasne, że kwestią czasu jest pojawienie się postulatu natychmiastowego zakończenia polskiej misji wojskowej w tym kraju. Pierwsze było PSL. - Bóg nas do Iraku nie posyłał, honor nasz pójścia tam nie wymagał i ojczyzna nas tam nie wzywała - mówił patetycznie szef ludowców, Janusz Wojciechowski, rozpoczynając akcję zbierania podpisów pod apelem w tej sprawie.
Kiedy Wojciechowski wyrażał nadzieję, że Polacy poprą inicjatywę jego partii, wiedział, że nie są to nadzieje bezpodstawne. Jak pokazały wyniki ankiety na stronach INTERIA.PL, w sumie aż 67 proc. Polaków uważa, że misja iracka powinna się natychmiast skończyć, albo że nie powinna się była w ogóle zaczynać.
Po drugie: przywrócić karę śmierci
Polacy nie czują się bezpiecznie i jest rzeczą jasną, że każda propozycja zaostrzenia prawa zdobędzie poklask większości. W dwa dni po brutalnym i bezsensownym mordzie w pociągu, który kilka tygodni temu wstrząsnął całą Polską, PiS ogłosiło rozpoczęcie kampanii na rzecz przywrócenia kary śmierci w naszym kraju. Partia braci Kaczyńskich wiedziała, co robi. Przywrócenie kary śmierci - znów odwołując się do ankiety Serwisu Fakty INTERIA.PL - popiera bowiem aż 87 proc. Polaków.
Po trzecie: zabrać bogatym, a dać biednym
Społeczeństwo demoralizują takie informacje, jak ta o 6 mln zł odprawy dla byłego szefa PKN Orlen, Zbigniewa Wróbla. Chyba dlatego jesienna ofensywa polityczna PiS rozpoczęła się pod hasłem "Polska nie tylko dla bogatych". Chwytliwości hasła nikt nie zaprzecza, bo przecież elektorat lubi, kiedy się odbiera tym, którzy rzekomo lub faktycznie mają lepiej i więcej. Elektorat lubi, kiedy się równa w dół...
Po czwarte: odebrać przywileje VIP-om
Jeżeli już odbierać, to przede wszystkim politykom. Jedną z najbardziej kontrowersyjnych ustaw stała się w ostatnim czasie ustawa zdrowotna, a jednym ze wzbudzających największe emocje przepisów była sprawa odebrania przywilejów w służbie zdrowia dla VIP-ów. Choć VIP-y to może w tym wypadku zbyt dużo powiedziane, bo do tej pory przywileje zdrowotne obejmowały armię ponad 4 tys. mniej lub bardziej wysokich urzędników i ich rodzin.
W ostatniej chwili jednak posłowie zmiękli i pozostawili przywileje dla prezydenta, premiera, marszałka Sejmu i Senatu, ich rodzin oraz akredytowanemu w Polsce personelowi dyplomatycznemu i konsularnemu.
Po piąte: niech duchowni płacą składki
Najwięcej kontrowersji w związku z nową ustawą zdrowotną wzbudziła sprawa składek dla duchownych, opłacanych do tej pory z Funduszu Kościelnego, który jest dotowany przez budżet państwa. Za takim rozwiązaniem mocno optowała lewica. Senator Krystyna Sienkiewicz (SLD-UP), która zgłosiła tę poprawkę do ustawy zdrowotnej, podawała, że opłacanie składek dla tej części duchowieństwa kosztuje budżet państwa 40 mln zł.
W społeczeństwie zawrzało. Potem okazało się, że chodzi nie o 40, a o 8 mln zł, i że księża składki płacą, a ulgi dotyczą stosunkowo niewielkiej grupy kleryków, nowicjuszy i nowicjuszek zakonnych, sióstr z klasztorów klauzurowych i misjonarzy. I ostatecznie wszystko zostało po staremu.
Po szóste: nie refundować antykoncepcji
Równie głośno rozgrywano sprawę refundowania antykoncepcji. Prawica przekonywała, że antykoncepcja nie leczy, więc nie ma żadnego powodu, by ją refundować, a poza tym jest wiele pilniejszych wydatków. Lewica z kolei zapewniała, że takie rozwiązanie posłuży zapewnieniu obywatelom swobodnego dostępu do metod i środków służących świadomej prokreacji, który to obowiązek nakłada na władze tzw. ustawa antyaborcyjna, oraz ograniczy podziemie aborcyjne. Lewica przekonywała, by w końcu... zagłosować za skreśleniem antykoncepcji z listy leków refundowanych.
Po siódme: nie dać się Niemcom
Posłowie wymyślili projekt uchwały zobowiązującej rząd do wyegzekwowania od Niemiec reparacji wojennych z tytułu strat i szkód, jakie Polska poniosła w czasie II wojny światowej.
- Nie ma pojednania bez zadośćuczynienia - grzmiał podczas dyskusji Jarosław Kaczyński. - Zbrodnie niemieckie idą w niepamięć, za to na nas, Polaków, zrzuca się odpowiedzialność za ucieczkę i ewakuację Niemców z polskich ziem zachodnich i północnych, z rozkazu władz hitlerowskich z zimy 1945 roku - mówił przedstawiciel LPR.
Większości posłów nie przeszkadzały wątpliwości, czy projekt jest zgodny z konstytucją i czy Sejm może na podstawie uchwały do czegoś zobowiązać rząd. Projekt ostatecznie odesłano do komisji, ale prawica z pewnością nie pozwoli mu tam długo zostać.
Po ósme: rozliczyć aferzystów
Kiedy prasa, powołując się na Wiesława Kaczmarka, napisała, że były szef Orlenu Andrzej Modrzejewski został zatrzymany przez UOP za wiedzą i zgodą Leszka Millera, wszystkie partie - z wyjątkiem SLD rzecz jasna - zapaliły się do pomysłu powołania komisji śledczej w tej sprawie. To nic, że praca poprzedniej takiej komisji zakończyła się swoistym klinczem prawnym w Sejmie. Na to politycy nie zwrócili uwagi, najwyraźniej zauważyli zaś to, że poprzednia komisja śledcza skutecznie wypromowała kilku polityków.
Po dziewiąte: oczyścić parlament
SdPl pracuje na wynik lepszy niż ten w czerwcowych eurowyborach. Marek Borowski i jego ludzie wymyślili więc akcję "Czysta Kartoteka", w ramach której partia ma zbierać podpisy obywateli pod apelem o zmianę konstytucji, by zablokować przestępcom dostęp do parlamentu.
Pomysł nowy nie jest, bo postulaty "czyszczenia" - na różne zresztą sposoby - parlamentu pojawiają się nieustannie. PiS na przykład proponowało, by kandydaci na posłów musieli mieć świadectwo zdrowia psychicznego.
Po dziesiąte: może rozwiązać Sejm?
Największym marzeniem polityków opozycji jest oczywiście rozwiązanie obecnego parlamentu. Wniosek o samorozwiązanie Sejmu złożyła w tym tygodniu LPR. Zdaniem Ligi, skoro ustawa zdrowotna została uchwalona, a do końca września zostanie przedstawiony budżet na 2005 rok, to Sejm może zakończyć swoją misję.
Wniosek Ligi z jednej strony wzbudza zachwyt społeczeństwa, bo przecież wszyscy tego Sejmu mają już dość, a z drugiej przybliża do upragnionego celu, a więc do przedterminowych wyborów, które pokażą, czyje slogany najlepiej chwyciły i trafiły na najbardziej podatny grunt. W tym sensie pomysł samorozwiązania byłby genialny, gdyby nie to, że ma jedną - ale za to bardzo poważną - wadę. Po prostu trudno uwierzyć w to, że posłowie rozpatrzą ten wniosek pozytywnie.