Wielka woda z lipca 1997 roku wciąż żyje w pamięci wielu Polaków. Dzisiaj, kiedy prognozy pogody wyglądają niepokojąco, wracamy do wydarzeń, które wtedy najmocniej uderzyły w południową i zachodnią Polskę. Jak wyglądała powódź tysiąclecia? Wielka woda. Jak to się zaczęło? Nie tylko Polska ucierpiała podczas intensywnych opadów, które wystąpiły w lipcu 1997 roku. Powódź nawiedziła wtedy również Czechy, wschodnie Niemcy, północno-zachodnią Słowację oraz wschodnią Austrię. Powstały nad północnymi Włochami niż wywołany został przez napływ chłodnego powietrza z zachodu. W wyniku zderzenia z masami gorącego powietrza znad Morza Śródziemnego i Czarnego skutkował intensywnymi opadami deszczu. Pierwsze obfite opady wystąpiły już w pierwszych dniach lipca 1997. 6 lipca zalane były wsie oraz niewielkie miasteczka w okolicach Odry i Nysy Kłodzkiej. W kolejnych dniach sytuacja rozwinęła się, a przez powódź cierpiały kolejne miejscowości - 8 lipca Odra wylała w Raciborzu, 9 lipca w Koźlu, a 10 lipca zalane zostało Opole, Krapkowice i Dobrzeń Wielki. Łącznie oszacowano, że w powodzi ucierpiało 1300 miejscowości. 12 lipca wielka woda dotarła do Wrocławia. Kolejna fala opadów trwała dłużej - od 18 do 22 lipca, a ilość strat już wtedy były niepokojąca. Łącznie oszacowano je na 12 miliardów złotych. Osuwający się asfalt, zalane ulice, zerwane mosty. Łącznie ewakuowano 162 tys. osób. Trudne warunki nie ułatwiały zadania. Niestety nie obyło się bez ofiar - powódź odebrała życie 56 osobom. Powódź tysiąclecia 1997. Najmocniej ucierpiał Wrocław Aby ratować Wrocław, władze miasta podjęły decyzję o wysadzeniu wałów przeciwpowodziowych w Janowicach, Jeszkowicach i Łanach. Mieszkańcy Łanów zaczęli jednak protestować, a ich opór okazał się skuteczny. Pomimo zaangażowania policji i wojska, nie udało się doprowadzić do usunięcia wałów. Podwrocławska miejscowość została ochroniona przed zalaniem. Niestety przyniosło to negatywne konsekwencje dla Wrocławia. W kolejnych dniach pod wodą znalazły się kolejne tereny stolicy Dolnego Śląska. Mieszkańcy walczyli z żywiołem za pomocą worków z piaskiem, które umacniały wały i budowały tamy, a władze miasta zamykały kolejne mosty. Niestety starania nie poprawiały dramatycznej sytuacji. Miasto zostało pozbawione wody pitnej, nie działał numer alarmowy 999. Wrocław został zalany w 40 proc., a w niektórych miejscach woda utrzymywała się przez ponad tydzień. Mieszkańcom, którzy zostali uwięzieni przez nią w domach, dostarczano wodę oraz jedzenie za pomocą pontonów i helikopterów. Co mówią prognozy pogody? Te województwa będą najbardziej zagrożone Wydarzenia z przeszłości sprawiają, że dzisiaj wiele osób obawia się nadchodzącej pogody. Według prognoz we Wrocławiu przez weekend ma spaść 380 litrów wody na metr kwadratowy. Intensywne opady rozpoczęły się w czwartek i mają potrwać aż do niedzieli. Kulminacyjnym dniem ma być sobota. Niż genueński Borys, a w jego wyniku intensywne deszcze oraz silny wiatr najmocniej uderzą w południe Polski. Ostrzeżeniem najwyższego stopnia objęte zostały województwa dolnośląskie, opolskie, śląskie oraz małopolskie. Sytuacja ma ulec poprawie dopiero w poniedziałek. W gotowości do działania są nie tylko władze miast, ale także wojska obrony terytorialnej. - Uważnie monitorujemy sytuację na południu i w zachodniej części Polski. Amfibie transportowane są na południe kraju, gdzie jeśli będzie taka konieczność, zostaną użyte - zapewnił wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz.