Wiceprezesi PiS zrezygnowali z funkcji
Ludwik Dorn, Kazimierz Ujazdowski i Paweł Zalewski zrezygnowali z funkcji wiceprezesów PiS - poinformował Ludwik Dorn.
Rezygnacja Dorna, Ujazdowskiego i Zalewskiego oznacza, że z funkcji zrezygnowało trzech z czterech wiceprezesów PiS. Jedynym obecnie wiceszefem partii pozostał Adam Lipiński - jeden z najbliższych współpracowników Jarosława Kaczyńskiego.
Wszyscy trzej zostają w partii i - jak podkreślił Dorn - będą pracować dla jej dobra. Nie ma też mowy - powiedział polityk - o kwestionowaniu przywództwa Jarosława Kaczyńskiego w PiS.
Dorn wyjaśnił w rozmowie, że grupa trzech dotychczasowych wiceprezesów PiS przekazała prezesowi partii "memoriał" z postulatami pewnych reform i zmian w sposobie sprawowania przywództwa.
Podczas niedzielnego posiedzenia komitetu politycznego PiS premier odniósł się do tych postulatów, jednak - jak dodał Dorn - w sposób, z którym trzej wiceprezesi nie mogli się zgodzić, więc najuczciwszym wyjściem była ich rezygnacja z pełnionej funkcji.
- Przedstawiliśmy prezesowi partii memoriał zawierający postulaty pewnych reform, zmian w stylu i w sposobie sprawowania przywództwa w kierownictwie partii, zmiany mechanizmów decyzyjnych, tak aby można było eliminować pomysły nietrafione i wybrać najlepsze - mówił Dorn.
- Dyskusja się odbyła, prezes Kaczyński stanowczo odrzucił większość naszych postulatów i zarysował pewien kierunek zmian, jeśli chodzi o kierowanie partią, ale taki, z którym nie mogliśmy się zgodzić - dodał.
- W tej sytuacji, ponieważ istniała niezgoda co do funkcjonowania mechanizmów decyzyjnych w kierownictwie partii, a my uznajemy, że ostateczną instancją, która przesądza o kształcie tych mechanizmów jest i powinien być prezes partii, wobec tej niezgody postanowiliśmy złożyć rezygnacje" - zaznaczył Dorn.
Jak dodał, wobec takich konkluzji komitetu politycznego i stanowiska prezesa, rezygnacja z funkcji była - zdaniem trzech polityków: - wyjściem uczciwym i najlepszym dla partii.
Dorn nie chciał powiedzieć, jakie konkretne rozwiązania zaproponował wraz z Ujazdowskim i Zalewskim i co nie podoba im się w funkcjonowaniu PiS. "My jeżeli o tym rozmawiamy, to robimy to wyłącznie w gronach partyjnych. Nie toczymy dyskusji na temat stanu wewnętrznego z naszymi koleżankami i kolegami za pośrednictwem środków masowego przekazu" - powiedział.
- Wszelkie sugestie jako byśmy kwestionowali, bądź zamierzali kwestionować mocne przywództwo Jarosława Kaczyńskiego są całkowicie fałszywe. Nasza rezygnacja dokonana uczciwie zaprzecza tego typu insynuacjom. To prezes powinien móc dobierać sobie współpracowników, którzy nadają się do sposobu podejmowania decyzji w kierownictwie - podkreślił Dorn.
- Natomiast w roli zwykłych posłów i zwykłych członków partii będziemy robić wszystko, by spoistość, dynamizm, wpływy PiS pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego zwiększały się - zapowiedział.
Polityk zaprzeczył, jakoby kolejnym krokiem trzech polityków mogło być odejście z PiS. - Nie ma o tym mowy, to jest absolutna bzdura, zamierzamy dalej pracować na rzecz partii - a poprzez partię na rzecz Polski - na rzecz partii, której koniecznym przywódcą jest Jarosław Kaczyński - powiedział. Zastrzegł też, że trójka polityków "dochowa wszelkich zawartych w statucie i obyczajach partii reguł lojalności i dyscypliny".
Pytany, czy decyzja o rezygnacji jest już ostateczna, czy może się jeszcze zmienić pod wpływem rozmowy z J. Kaczyńskim, Dorn zaznaczył, że przesądziło o niej "stanowisko zajęte przez pana prezesa i dyskusja na komitecie politycznym". - My nie usiłujemy do niczego pana prezesa poprzez złożenie rezygnacji zmusić, czy skłonić - podkreślił.
- Pan prezes uczciwie postawił sprawę i my też uczciwie ją postawiliśmy. To nie jest żadna taktyka polityczna w celu wywarcia nacisków - zastrzegł polityk.
Pytany, czy w PiS są inni politycy, nie zajmujący tak eksponowanych stanowisk, którzy popierają postulaty trójki byłych wiceprezesów Dorn odparł, że "to jest kwestia wewnątrzpartyjna".
- A my o kwestiach wewnątrzpartyjnych rozmawiamy wewnątrz partii - zaznaczył.
- Rezygnacja z funkcji wiceprezesów nie oznacza kryzysu w PiS, po prostu staliśmy się partią opozycyjną, co wymaga zmian organizacyjnych - skomentowała decyzję Pawła Zalewskiego Kazimierza M. Ujazdowskiego i Ludwika Dorna, posłanka PiS Jolanta Szczypińska.
- Pomimo rezygnacji będą nadal czynnie wspierać Jarosława Kaczyńskiego - dodała.
- Myślę, że w ugrupowaniu PiS jest bardzo wielu polityków, którzy są w stanie zastąpić te osoby, które zrezygnowały - powiedziała w Sejmie dziennikarzom Szczypińska.
Pytana dlaczego, jej zdaniem, politycy zrezygnowali odparła: - To jest decyzja tych panów, którzy zrezygnowali, proszę bardzo pytać te osoby.
- Moim zdaniem nie zmienia to niczego jeśli chodzi o działalność Prawa i Sprawiedliwości - oceniła.
Indagowana, czy nie jest to jednak strata dla jej ugrupowania powiedziała: - zawsze szkoda, gdy ktoś odchodzi.
- To jest kwestia wyboru, każdy z nas dokonuje wyboru - dodała Szczypińska.
Wcześniej wiceszef PiS Paweł Zalewski potwierdził, że razem z Kazimierzem M. Ujazdowskim i Ludwikiem Dornem napisał list do prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. W RMF FM zapewniał jednak, że - wbrew doniesieniom mediów - w piśmie wiceprezesi nie grożą rezygnacją ze swoich funkcji.
chcą zrezygnować z funkcji wiceprezesów PiS w proteście przeciwko temu, co dzieje się w partii.
Pytany, w RMF FM, czy prawdą są doniesienia "Rz" o zamiarze rezygnacji, Zalewski odparł: - Nie uprzedzajmy faktów. Na ten temat nic więcej teraz nie powiem.
, choć dodał, że "bardzo dziwi się, że ta sprawa wyszła", bo była to "wewnętrzna sprawa partyjna". - My tego nie ujawnialiśmy - zaznaczył.
Zalewski nie chciał ujawniać szczegółów listu. - Generalnie rzecz biorąc jest tam ocena sytuacji przedstawiona przez trzech wiceprezesów oraz postulaty, których realizacja - w naszym przekonaniu - może pomóc PiS być dobrą, konstruktywną, wiarygodną opozycją, która to funkcja w Sejmie pozwoli, dojść do władzy za cztery lata - powiedział.
Dopytywany, czy są w liście rezygnacje ze stanowiska wiceprezesów, Zalewski odpowiedział: - Nie ma.
Wiceszef PiS podkreślił przy tym, że list ten nie jest sprzeciwem wobec działań prezesa Kaczyńskiego. - To jest propozycja poprawy funkcjonowania partii - powiedział.
Jak dodał, autorom listu chodziło o to, by "z jednej strony nie kwestionować pozycji prezesa", ale z drugiej strony uznali oni, że "istnieje potrzeba większej wolności wewnętrznej i doprowadzenia do tego, że istotne instytucje polityczne wewnątrz partii funkcjonują realnie".
Zalewski uznał za "totalny skandal". - Ten, kto prezentuje tego typu informacje szkodzi PiS. (...) Żadnego rozłamu nie ma i nie będzie - zapewnił polityk.
wystąpi w Senacie. - Nie wyciągałbym z tego zbyt daleko idących wniosków - powiedział. Jego zdaniem, gdyby decyzja o niewystąpieniu przed Sejmem była gestem prezydenta przeciwko Platformie Obywatelskiej, to nie byłoby również wystąpienia w Senacie, gdzie PO ma zdecydowaną większość.
. Pytany czemu prezydent zwleka z decyzją, wiceprezes PiS zaznaczył, że prezydent ma na decyzję dwa tygodnie. - Nie sądzę, aby z tym zwlekał. W momencie kiedy okaże się, że PO i PSL zawarły koalicję (...), spodziewam się, że natychmiast po tym, taka nominacja zostanie dokonana - dodał.
powinien zostać szefem dyplomacji w przyszłym rządzie Zalewski odparł, że jest to polityk, który "ma bardzo wysokie kwalifikacje w tej dziedzinie". Dodał, że nie zna żadnych "haków" w życiorysie Sikorskiego.
, który uznał Sikorskiego za "zdrajcę, który zachował się podle" (chodziło o decyzję Sikorskiego o odejściu z obozu PiS). - Ja go tak nie oceniam - powiedział Zalewski. Przypomniał, że Sikorski nie był członkiem partii. Przyznał jednak, że żałuje decyzji byłego szefa MON o "opuszczeniu PiS".
INTERIA.PL/PAP