Dima, pochodzący ze środkowej Ukrainy, od niemal ośmiu lat mieszka na wschodzie Polski. Przyjechał tu na studia, dostał się do państwowej uczelni, a za naukę sporo zapłacił. Znalazł też pasującą mu pracę, u nas odprowadza również podatki. Teraz jednak martwi się, że jego dotychczasowe życie rozsypie się w drobny mak i będzie musiał porzucić wszystko, co udało mu się osiągnąć. W jednym z urzędów wojewódzkich złożył wniosek o przedłużenie pobytu czasowego. Za podstawę posłużyła mu umowa o pracę na czas nieokreślony. Chociaż zrobił to wiele miesięcy temu, pozytywna lub negatywna odpowiedź nadal nie spłynęła. Do tej pory nawet nie pobrano od niego odcisków palców potrzebnych do wydania karty pobytu - dokumentu przyznawanego cudzoziemcom. Przyjechał z Ukrainy przed wojną. Boi się, czy będzie mógł nadal pracować w Polsce W przypadku Dimy odciśnięcie linii papilarnych to niezbędny element procedury. Inaczej jest z Ukraińcami, którzy dotarli do Polski po eskalacji wojny, bo mają prostszą procedurę uzyskania karty. Jak przyznaje, problemem jest to, że przyjechał do nas przed 24 lutego 2022 roku i z tego względu nie jest uchodźcą. W piątek "Rzeczpospolita" podała, że rząd Donalda Tuska o pół roku zamierza przedłużyć ważność dokumentów pobytowych Ukraińców, ale tylko tych, którzy uciekli po inwazji Rosji. - Mój pobyt wydłużono do 4 marca br. i jeśli nie dostanę kolejnej legalizacji, firma może zwolnić mnie z pracy - obawia się młody mężczyzna. Tymczasem kolejka oczekujących na kartę pobytu jest potężna i nie ma pewności, czy urzędnicy wyrobią się w terminie. Administracyjne czynności potrafią trwać sześć miesięcy, rok, a niekiedy jeszcze dłużej. Dima martwi się, że jeśli straciłby zatrudnienie, jego tak długo procedowany wniosek stanie się bezwartościowy, ponieważ bazuje na umowie, która przestanie być aktualna. Nasz rozmówca nie wyklucza, że będzie musiał opuścić Polskę, gdyż podejrzewa, że nie obejmą go specjalne reguły dla uciekających przed wojną. W podobnej sytuacji są rzesze innych Ukraińców. Jeśli z dnia na dzień znikną z Polski, przyprawi to bólu głowy wielu pracodawcom. Nagle stracą część załogi, a zastępców nie od razu znajdą, jeśli w ogóle się to uda. Bardzo długie kolejki za kartą pobytu. W tle wojna i pandemia Jak nieoficjalnie usłyszała Interia w jednym z urzędów wojewódzkich, masowo składanymi wnioskami o pobyt obciążone są wszystkie takie placówki w kraju, ale nie w każdym regionie w równym stopniu. - Cudzoziemcy najchętniej osiedlają się w województwach z aglomeracjami miejskimi oraz dużymi potrzebami rynku pracy - potwierdza Jakub Dudziak, rzecznik Urzędu ds. Cudzoziemców (UDSC). Czy długie kolejki to skutek wyłącznie wojny w Ukrainie? Znaczący wzrost liczby wniosków o pobyt w Polsce notowany jest od 2014 roku, gdy Rosja anektowała Krym i część Donbasu. Pięć lat temu odpowiednie dokumenty złożyło 250 tys. osób, w 2021 roku - 393 tys., a w zeszłym roku - 609 tys. Rzecznik UDSC zauważa jednak, iż wojewódzcy urzędnicy w minionych latach wykonywali też dodatkowe zadania związane z pandemią. - Istotny wpływ na tempo postępowań mają również kwestie związane ze znajomością prawa oraz procedur przez cudzoziemców i ich pełnomocników. Braki formalne czy brak współpracy z organem prowadzącym postępowanie wydłużają czas załatwienia sprawy - podkreśla. Ustawa o pomocy Ukraińcom. Bez nowelizacji "nieprzewidywalne efekty" Obcokrajowcy swoje muszą odczekać zwłaszcza w Urzędzie Wojewódzkim we Wrocławiu. W tym mieście co czwarty z około 675 tys. mieszkańców pochodzi z Ukrainy. - Terminy udzielania zezwoleń pobytowych reguluje ustawa o cudzoziemcach. Generalnie zezwolenie na pobyt czasowy powinno być wydane w 60 dni, a na stały - w sześć miesięcy, licząc od złożenia kompletu dokumentów - przypomina rzecznik dolnośląskiego UW Bartosz Wojciechowski. Jak opisuje, czas oczekiwania na decyzję "uzależniony jest od rodzaju sprawy, stopnia jej skomplikowania, kompletności dokumentów, ale także obciążenia pracownika". Uściśla jednak, iż przywołane przez niego terminy obecnie są zawieszone "z uwagi na zapis w ustawie o pomocy obywatelom Ukrainy". Tzw. ustawę ukraińską przyjęto w marcu 2022 roku i zaplanowano, że będzie ważna przez dwa lata. Termin mija wkrótce - to wspomniany przez Dimę 4 marca tego roku. Przepisy te mogłyby obowiązywać dłużej, ale konieczna byłaby nowelizacja. Jeśli do niej nie dojdzie, od 5 marca wrócą poprzednie ("generalne") terminy załatwiania spraw wokół pobytu w Polsce. Według Fundacji Ukraiński Dom mielibyśmy wówczas do czynienia z "nieprzewidywalnymi efektami". List do premiera. "Dokumenty stracą ważność, Ukraińcy wrócą do kraju ogarniętego wojną" Pomocowa organizacja wysłała więc list do premiera Donalda Tuska. Czytamy w nim, że po 4 marca 2024 roku za legalnie przebywających na terytorium RP przestaną być uznawani ci, którzy przyjechali do naszego kraju po 24 lutego 2022 roku. Problem ma dotyczyć także osób będących w Polsce zgodnie z prawem w przeddzień inwazji Rosji. "Stracą ważność dokumenty (...). Po tym terminie straż graniczna, Urząd ds. Cudzoziemców i wydziały wojewódzkie ds. cudzoziemców będą zmuszone do wszczęcia nowych i przywrócenia tymczasowo zawieszonych postępowań ws. zobowiązania cudzoziemca do opuszczenia terytorium Polski. W przypadku obywateli Ukrainy będzie to skutkowało koniecznością powrotu do kraju ogarniętego wojną" - alarmuje fundacja. W liście wskazano też, że wielu Ukraińców utraciłoby dostęp do polskiego rynku pracy, zlikwidowane zostałyby także przeznaczone dla nich ośrodki tymczasowego zakwaterowania. Dodatkowo, w ocenie Ukraińskiego Domu, jeśli wrócą standardowe terminy przyznawania prawa pobytu, będzie to "duże wyzwanie" dla urzędników, bo trudno będzie im rozpatrzyć wszystkie wnioski na czas. Ukraiński Dom proponuje: Zatrudnijcie więcej urzędników Fundacja ma receptę, jak zmniejszyć kolejki. - Urzędy wojewódzkie są niedofinansowane, co się wiąże z ograniczoną liczbą pracowników. Jej zwiększenie skróciłoby czas oczekiwania na wydanie decyzji lub odpowiedniego dokumentu - objaśnia w rozmowie z Interią Valeriia Shakhunova z Ukraińskiego Domu. Zauważa przy tym, że ubiegający się o pobyt muszą spełnić wiele rygorystycznych warunków, a najdrobniejszy błąd może skutkować negatywną decyzją. Ponadto osoby mające kartę pobytu z wydłużonym terminem ważności i tak chcą wyrobić nową. A to jeszcze bardziej wydłuża kolejki. - Karta z nieaktualną datą ważności uważana jest często za nieważną przez banki, niektórych pracodawców i policjantów - argumentuje Valeriia Shakhunova. W korespondencji Fundacji czytamy też m.in., iż "obecnie nastroje wśród obywateli Ukrainy przebywających w Polsce są jeszcze bardziej niepewne, co skłania ich do podejmowania błędnych działań i naraża na nadużycia". "Pogłoski o zaprzestaniu lub drastycznym obniżeniu poziomu pomocy (dla Ukraińców - red.) przebywających w Polsce w związku z wojną sprzyjają działaniom oszustów, obiecujących 'załatwienie problemów'" - martwi się organizacja. Nowelizacja, której nie ma. Ukraińcy w niepewności Autorzy listu do premiera chcą też, aby nowelizacja "ustawy ukraińskiej" uwzględniała "faktyczne zmiany w statusie społeczno-ekonomicznym obywateli Ukrainy oraz uwarunkowania społeczne, ekonomiczne i polityczne 2024 roku". "W szczególności pożądane byłoby rozszerzenie katalogu osób uprawnionych do ubiegania się o zezwolenia na pobyt (osiedlenie) czasowy na terytorium RP" - sprecyzowali. Na razie nie wiadomo, jaki dokładnie kształt przyjmie nowela. O pracach nad nią w połowie stycznia informowało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji na łamach "Dziennika Gazety Prawnej", ale projektu, czy też jego dokładniejszych założeń, wciąż nie znamy. Fundacja Ukraiński Dom w liście zaapelowała również o rozpoczęcie przygotowań do prac nad całkiem nową ustawą, która od 2025 roku "ureguluje status prawny osób korzystających obecnie z ochrony tymczasowej, w tym zabezpieczy im możliwość ubiegania się o pobyt czasowy" w Polsce. "Wierzymy, że polski ustawodawca naprawi tę sytuację i z wyprzedzeniem usunie wspomniane zagrożenia. Sprzyja temu także sytuacja ogólnoeuropejska. Rada UE ogłosiła decyzję wykonawczą (...) o przedłużeniu tymczasowej ochrony dla obywateli Ukrainy do 4 marca 2025 roku" - przypomniała. Prawie dwa miliony Ukraińców w Polsce Tymczasowa ochrona to "szczególnego rodzaju procedura, uruchamiana w przypadku masowego napływu do UE osób poszukujących ochrony z państw trzecich, które nie mogą powrócić do państwa swojego pochodzenia, np. w związku z działaniami wojennymi (...)". "Jej celem jest przyjęcie na terytorium i przyznanie natychmiastowej tymczasowej ochrony w Unii, co oznacza zezwolenie wysiedleńcom na tymczasowy pobyt i przyznanie określonych uprawnień" - podano na stronie UDSC. Taka ochrona przysługuje wyłącznie uchodźcom z Ukrainy i w niektórych przypadkach ich bliskim. Na początku tego roku ważne zezwolenia na pobyt w Polsce posiadało 1,48 mln obywateli Ukrainy, w tym 955 tys. na podstawie ochrony tymczasowej. W sumie cudzoziemców, licząc wszystkie nacje, było prawie 1,88 mln. Ukraińcy stanowią około 79 proc. ogółu osób z zagranicy osiedlających się u nas, a na dalszych miejscach są Białorusini (6 proc.) oraz Gruzini (1,5 proc.). Imię Dimy zostało zmienione. Wiktor Kazanecki Kontakt do autora: wiktor.kazanecki@firma.interia.pl ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!