OBWE krytykuje telewizję publiczną za stronniczość. Pytani o przyczyny porażki politycy Koalicji Obywatelskiej mówią o nierównej walce z machiną propagandy. Konfederacja zaś przekonuje, że przez działania TVP miała gorszy wynik i chce unieważnienia wyborów. Jaki wpływ na decyzje wyborców miała kierowana przez Jacka Kurskiego Telewizja Polska? - PiS zawłaszczył media publiczne w 100 procentach, ale teza, że opozycja przegrała przez propagandę TVP to szukanie na siłę przyczyn porażki, które tkwią gdzie indziej - mówi Interii politolog i historyk prof. Antonii Dudek. Z kolei prof. Maciej Mrozowski zauważa, że "bezczelna i toporna propaganda przekonuje tylko pewną grupę". Zastrzeżenia OBWE Obserwatorzy Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE) od 10 września prowadzą w Polsce misję obserwacyjną i analizują przebieg wyborów parlamentarnych nad Wisłą. W opublikowanym tuż po wyborach raporcie zauważają, że "stronniczość mediów i narracja nietolerancji w kampanii wyborczej budziły poważne wątpliwości". Jak powiedział ambasador Jan Petersen, szef misji obserwacji wyborów Biura Instytucji Demokratycznych i Praw Człowieka OBWE, stronniczość ta dotyczyła głównie nadawcy publicznego. "Dominacja partii rządzącej w mediach publicznych działała na ich znaczną korzyść" - napisano w dokumencie. KO: Ataki i nagonka Politycy Koalicji Obywatelskiej, pytani po wyborach o przyczyny słabego wyniku ugrupowania, mówili o atakach, nagonce i nierównej walce z machiną propagandową mediów publicznych. Zwrócił na to uwagę m.in. Tomasz Siemoniak, wiceprzewodniczący PO na antenie Radia Zet. Borys Budka w RMF FM tłumaczył, że politycy KO walczyli z całym aparatem państwowym, w tym z TVP. W jaki sposób prorządowy przekaz TVP mógł wpłynąć na wybory? Prof. Mrozowski: Propaganda TVP przekonuje tylko pewną grupę - Ustalenie związku przyczynowo-skutkowego pomiędzy stronniczością TVP a wynikami wyborów jest bardzo trudne - zauważa prof. Maciej Mrozowski, medioznawca i prawnik z Uniwersytetu Warszawskiego i Uniwersytetu SWPS. Zdaniem eksperta, nachalne promowanie partii rządzącej przez TVP tyle samo osób zachęca, co zniechęca do PiS. - Z pewnością jest grupa ludzi, którą taka toporna i bezczelna propaganda przekonuje - mówi prof. Mrozowski w rozmowie z Interią. - Myślę, że dotyczy to głównie starszych, którzy są obrażeni na transformację w Polsce - dodaje. Podobnego zdania jest prof. Antoni Dudek, politolog i historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. - Część wyborców prymitywizm propagandy mediów publicznych odstręcza i powoduje, że tym bardziej nie chcą głosować na PiS. Mówienie, że działanie TVP bezpośrednio przekłada się na głosy wyborców zakłada tezę, że ludzie są kompletnie niezdolni do samodzielnej oceny - mówi Interii. Tymczasem - na co zwraca uwagę prof. Dudek - z badań socjologicznych elektoratów partyjnych "Cynizm polityczny Polaków" wynika, że większość zwolenników PiS nie ogląda wyłącznie telewizji publicznej.(Polecamy wywiad z współautorem powyższych badań: "Wyborcy nie są już naiwnymi idealistami") W opinii eksperta, rynek medialny w Polsce jest dziś "dość spolaryzowany i zrównoważony". - Mamy Polsat powoli przechylający się w stronę PiS, ale w wersji łagodnej, mamy twardą PiS-owską propagandę w TVP i z kolei bardzo ostrą i gwałtowną antypisowską w TVN. W prasie i internecie też widzę wyrównane siły - zauważa. Prof. Dudek: PiS wygrał, bo ludziom żyło się lepiej Jak podkreśla rozmówca Interii, to nie media przesądziły o porażce opozycji i wygranej partii rządzącej. - Znacznie ważniejszy jest poziom oceny sytuacji społeczno-gospodarczej przez obywateli. Czyli mówić wprost: PiS wygrał dlatego, że ludziom się żyło w znacznej części lepiej, a nie gorzej - komentuje prof. Dudek. Jak podkreśla, Zjednoczona Prawica straci władzę, jeśli sytuacja gospodarcza się pogorszy, nawet jeśli - jak zapowiada - zdoła zdekoncentrować, czy spolonizować media. Z kolei Prof. Mrozowski mówi o znanej z nauk społecznych "teorii wrogich mediów". - Każda partia polityczna, która przegrywa wybory, oskarża najpierw media - wyjaśnia. Konfederacja: Unieważnić wybory Konfederacja posunęła się krok dalej niż rzucane w eter oskarżenia i zapowiedziała złożenie do Sądu Najwyższego wniosek o unieważnienie wyborów. Ugrupowanie to argumentuje, że TVP bezprawnie nie wykonała prawomocnego postanowienia sądu dotyczącego opublikowania przed wyborami sondaży, w których nie uwzględniono Konfederacji, choć ta przekroczyła próg wyborczy. Poseł Robert Winnicki, jeden z liderów Konfederacji, prezes Ruchu Narodowego, mówił dziennikarzom w Sejmie: Telewizja rządowa (...) dopuściła się tak naprawdę największego zamachu na wolne, demokratyczne wybory, jakie były po roku 1989. "Panowie Kurski, Czabański, Olechowski są przestępcami, a Konfederacja, jako organizacja utworzona przez legalistów, nie może ignorować tak rażących naruszeń prawa" - przekonywał z kolei prezes Konfederacji Korony Polskiej Grzegorz Braun. Polityk ocenił, że "przez zredukowanie w niektórych przypadkach do zera czasu antenowego w radiu i telewizji Konfederacji radykalnie ograniczono konstytucyjne prawa do kontaktowania się z potencjalnymi wyborcami". - Żaden sąd nie potraktuje poważnie wniosku Konfederacji o unieważnienie wyborów - uważa prof. Maciej Mrozowski. - W myśl prawa wyborczego musi być jasny jednoznaczny związek przyczynowo-skutkowy między jakimś zachowaniem, a efektem wyborów - mówi Interii. "Bulterier prawicy" spuści z tonu? Czy po wyborach retoryka TVP może ulec zmianie? Prof. Mrozowski nie widzi takiej możliwości w niedalekiej perspektywie. Jak zauważa, kluczowa jest postać Jacka Kurskiego, prezesa Telewizji Polskiej. - Chyba nikt nie ma wątpliwości co do jego neutralności politycznej, a właściwie jej braku. To polityk przez lata związany z prawą stroną, nazywany był nawet "bulterierem prawicy" - przypomina. W opinii prof. Mrozowskiego, Kurski to "osoba niebywale agresywna, stronnicza i nieprzebierająca w środkach". - To, co zrobił z TVP to hańba tej instytucji i przypieczętowanie jej ostatecznego upadku. W tej chwili jednak instytucje, które stoją na straży prezesa TVP, są nie do ruszenia. Będzie on trwał na stanowisku, jak długo pozwoli mu Jarosław Kaczyński - komentuje. Innego zdania jest prof. Antoni Dudek. Spodziewa się on, że retoryka mediów publicznych ulegnie złagodzeniu do czasu majowych wyborów prezydenckich. - Nie będzie to radykalna zmiana, ale myślę, że Jacek Kurski dostanie od prezesa PiS wyraźną przestrogę i spuści z tonu. Przeszarżowanie, do którego naturalną skłonność ma Kurski, może sprawić, że w II turze wyborów prezydenckich Andrzejowi Dudzie braknie tych 100 czy 200 tysięcy głosów - komentuje politolog. Jak zauważa, Kurski wie doskonale nawet bez wytycznych Kaczyńskiego, co wynika z niedzielnych wyborów. - Prezes PiS i prezes TVP są wybitnymi propagandzistami. Myślę, że w pewnych sprawach się znakomicie rozumieją - mówi prof. Dudek.