Tomasz Siemoniak, pytany o początek roku szkolnego przyznał, że jego dzieci "trochę nie mogą się doczekać". - Generalnie, jak pewnie większość rodziców, chciałbym, żeby dzieci chodziły normalnie do szkoły, bo nie wszystko da się zrobić zdalnie. Natomiast patrzę na ministra edukacji i widzę kogoś, kto kompletnie jest zagubiony, kto za późno się wziął za tłumaczenie czegokolwiek i niestety na dzieci te obawy się przenoszą - powiedział w rozmowie z Piotrem Witwickim z Polsat News. Dodał, że "było wiele czasu, żeby się przygotować, żeby nie było takich historii jak w Zakopanem, Sosnowcu". - Wszyscy widzą w Polsce, że jest wokół tej sprawy chaos - stwierdził. Siemoniak powiedział, że odwiedził jedną ze szkół w Wałbrzychu, by zobaczyć jak przygotowane są szkoły. - Widzę jak ofiarnie dyrektorzy, nauczyciele, samorządowy pracują od wielu tygodni, żeby się przygotować. Natomiast to przywództwo, które minister edukacji powinien w takiej sprawi sprawować słabo wygląda. Te wytyczne powinny być dawno. Dawno powinny być te decyzje, o których słyszymy teraz o zakupie komputerów dla szkół - powiedział i dodał, że w szkole, w której był "zdalne nauczanie nie zdawało egzaminu". - Jestem za tym, żeby wracać do szkoły, bo dłużej pewnych rzeczy nie da się ciągnąć. Szkoła to też jest miejsce, gdzie dzieci się socjalizują, kontaktują, rozmawiają, są wychowywane. Natomiast nie mam poczucia, że ktoś to dobrze przygotował. Na wszystkim ciąży niestety fatalna wypowiedź premiera Morawieckiego z lipca, który powiedział: nie bójmy się wirusa, jest już po epidemii, wygraliśmy. Wydaje mi się, że spora cześć administracji po prostu spała, a teraz są nerwy - ocenił Siemoniak. Polityk ocenił, że "wyraźnie widać, że minister chce przerzucać odpowiedzialność na samorządy". "Pochwalam ten kierunek" Piotr Witwicki dopytywał swojego gościa o zapowiedź sankcji dla Białorusi, o których mówił nowy minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau. - Chodzi o zakaz wjazdu do UE wysokich urzędników państwa białoruskiego - mówił Rau po spotkaniu ze swoimi odpowiednikami w Berlinie. - To jest pomysł, o którym się mówi od dłuższego czasu, pomysł naturalnie stosowany przez Unię Europejską i Stany Zjednoczone wobec państw, które prześladują swoich obywateli, bo ich przywódcy, politycy przejmują się tylko wtedy, jeżeli coś ich bezpośrednio dotyczy - stwierdził wiceszef PO. Dopytywany o działania polskich polityków w sprawie Białorusi, m.in. wezwanie do MSZ ambasadora Białorusi oraz Tweeta premiera Matusza Morawieckiego: "Polski rząd wzywa Rosję do natychmiastowego wycofania się z planów interwencji zbrojnej na Białorusi pod fałszywym pretekstem «przywrócenia kontroli»", odparł: "pochwalam ten kierunek, zwłaszcza, że elementem tej polityki było środowe spotkanie premiera Mateusza Morawieckiego z przedstawicielami opozycji". Dodał, że przypomina mu to działania ówczesnego premiera Donalda Tuska i prezydenta Bronisława Komorowskiego w 2014 roku. - Wszyscy wyraźnie widzą, że są takie sprawy, gdzie interes Polski jest absolutnie nadrzędny - dodał. Przyszłość Platformy Obywatelskiej Prowadzący pytał również Siemoniaka o przyszłość Platformy Obywatelskiej, m.in. czy partia zmieni nazwę. - Będziemy rozmawiali także i o tym. Uważam, że to nie jest najważniejszy problem, dlatego że jesteśmy gotowi, poszerzając się, pokazywać inną nazwę. Przecież jako Koalicja Europejska startowaliśmy w wyborach europejskich, jako Koalicja Obywatelska w ostatnich wyborach parlamentarnych, także to nie w nazwie, a w wiarygodności, w ofercie programowej, w opozycyjności tkwią narzędzia to tego, aby wygrywać wybory - dodał. Pytany, czy chciałby zostać przewodniczącym klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej odparł: "sądzę, że są lepsi kandydaci". - Mam świadomość taką, że jestem posłem dopiero drugą kadencję, mam mniejsze doświadczenie, natomiast sprawowałem różne funkcje w życiu, nigdy się nie uchylałem przed odpowiedzialnością. Jeżeli koleżanki i koledzy tak uznają, to będę się nad tym zastanawiał - powiedział. Dodał, że świetną kandydatką byłaby Małgorzata Kidawa-Błońska.