Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Studniówka premiera

To już sto dni. Powołany 31 października ubiegłego roku rząd Kazimierza Marcinkiewicza obchodzi mały jubileusz. Szef rządu jest zadowolony ze swojej pracy. - Rozpoczęliśmy naprawę państwa - chwali się premier.

/INTERIA.PL

10 listopada Kazimierz Marcinkiewicz wygłosił exposé i głosami PiS, LPR, Samoobrony i PSL uzyskał wotum zaufania.

Mimo że Rada Ministrów pod wodzą Marcinkiewicza działa dopiero trzy miesiące, w gabinecie nastąpiły już dwie znaczące zmiany: odszedł minister skarbu Andrzej Mikosz, zdymisjonowana została też minister finansów Teresa Lubińska, którą zastąpiła była wiceszefowa PO Zyta Gilowska.

Z tylnego siedzenia

Gdy pod koniec września Jarosław Kaczyński ogłosił, że kandydatem PiS na premiera będzie Marcinkiewicz, politycy innych partii nie kryli zdziwienia. Wszyscy byli bowiem przekonani, że to Kaczyński stanie na czele rządu.

/INTERIA.PL

Pojawiły się wątpliwości, czy Marcinkiewicz to rzeczywiście kandydat na premiera, czy tylko zagrywka PiS obliczona na zwiększenie szans Lecha Kaczyńskiego w wyborach prezydenckich. Nie brak było też opinii, że rząd i tak będzie kierowany "z tylnego siedzenia" przez Jarosława Kaczyńskiego. Sam Marcinkiewicz oburzył się na takie opinie i zapowiadał, że nie będzie "malowanym" premierem.

Koalicyjne negocjacje PiS-PO zakończyły się fiaskiem m. in dlatego, że PO oczekiwała, iż to Kaczyński będzie premierem. Rozmowy nie przyniosły jednak rezultatów, a Kazimierz Marcinkiewicz stworzył rząd z niespodziankami w postaci Zbigniewa Religi i Grażyny Gęsickiej (oboje związani z PO), do których niedługo dołączyła Zyta Gilowska.

"Yes! Yes! Yes!"

W exposé szef rządu zarysował najważniejsze priorytety prac rządu: naprawę państwa, ugruntowanie bezpieczeństwa Polski, aktywną politykę zagraniczną i obronną, ekonomiczne i społeczne wzmocnienie rodziny i skuteczną polityką społeczną, solidarną politykę gospodarczą oraz rozwój rolnictwa i obszarów wiejskich.

/INTERIA.PL

Nowy polski premier otrzymał od razu ogromną szansę pokazania się w Europie i szansę tę wykorzystał. Marcinkiewicz nie ugiął się pod presją Europy z Tonym Blairem na czele i postawił twarde warunki w unijnych negocjacjach budżetowych. Ostatecznie musiał iść na kompromis, ale wywalczył więcej, niż się spodziewano. Słynne "Yes! Yes! Yes!" premiera oglądała cała Polska.

W kraju nie było już jednak tak łatwo. Platforma przeszła do twardej opozycji, poparcie innych partii dla rządu też nie było pewne. Sam premier zaczął mówić, że jeśli rząd nie będzie miał poparcia w parlamencie i nie będzie możliwe wdrażanie jego programu, konieczne będą nowe wybory parlamentarne.

Sam Marcinkiewicz szybko jednak zyskał popularność i stał się politykiem, któremu ufa najwięcej Polaków - według ostatnich badań aż 68 proc. Nie zaszkodziły mu nawet decyzje niepopularne, takie jak pozostawienie polskich wojsk w Iraku, co nie spodobało się nikomu poza PiS - ani pozostałym partiom, ani obywatelom.

Nowy rok, pierwsze dymisje

/INTERIA.PL

Chciałoby się powiedzieć: nowy rok, nowe nadzieje. Tymczasem początek stycznia przyniósł dwie dymisje w rządzie. Najpierw po nieprzychylnej publikacji "Rzeczpospolitej" z funkcji ministra skarbu zrezygnował Andrzej Mikosz. Kilka dni później odpowiedzialną za polskie finanse Teresę Lubińską zastąpiła niedawna jeszcze wiceliderka PO Zyta Gilowska.

Zapowiadano kolejne dymisje ministrów, a w konsekwencji upadek rządu. Premier potrafił jednak zmobilizować swoich współpracowników do dalszej pracy, czego efektem były kolejne ustawy, między innymi ta powołująca Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Prawdziwy kryzys w państwie wywołały negocjacje budżetowe. Był problem terminów, nocne głosowania, obrażanie się, łamanie prawa. Ostatecznie Sejm i Senat przyjęły budżet na 2006 rok. Ustawa po senackich poprawkach trafi znów do niższej izby parlamentu.

Sukcesy czy PR?

Politycy mają różne poglądy na pierwsze 100 dni rządów PiS i Marcinkiewicza. Andrzej Lepper uważa, że było w tym czasie tyle samo sukcesów, co działań z zakresu public relations. Zdaniem Jarosława Kalinowskiego dotychczasowe prace rządu to tylko "festiwal obietnic i deklaracji", choć większych wpadek na razie nie było.

Jeden z liderów Ligi Polskich Rodzin Wojciech Wierzejski twierdzi, że działania rządu Kazimierza Marcinkiewicza "idą w dobrym kierunku". Zaznaczył jednak, że na razie rządowi "nie udało się dokonać większych redukcji w aparacie biurokratycznym". Natomiast według Wojciecha Olejniczaka rząd nie podejmuje ważnych decyzji, tylko administruje i sprzedaje się w mediach.

Lider PO Jan Rokita ocenia z kolei, że rząd Kazimierza Marcinkiewicza nadal "jeździ na jałowym biegu". Jak podkreśla Rokita, pierwsze sto dni rządu były całkowicie stracone, zwłaszcza jeśli chodzi o walkę z bezrobociem. Jego zdaniem, jeśli jakiś rząd w ciągu pierwszych stu dni nie wprowadza zasadniczych zmian, "to prawdopodobieństwo, że tego nie zrobi nigdy, gwałtownie wzrasta". Tym bardziej, że mimo zawarcia paktu stabilizacyjnego Marcinkiewicz wciąż nie może mieć pewności, ile jeszcze dni na czele rządu mu pozostało...

INTERIA.PL

Zobacz także