W środę wieczorem większość parlamentarna odwołała wszystkich członków państwowej komisji ds. wpływów rosyjskich. Wcześniej jej przewodniczący, prof. Sławomir Cenckiewicz zaprezentował na konferencji prasowej w Sejmie cząstkowy raport z prac komisji. Sławomir Cenckiewicz to historyk, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego i współautor serialu dokumentalnego "Reset", emitowanego przez TVP, dotyczącego relacji polsko-rosyjskich. Dlaczego raport został określony jako "cząstkowy"? - Ustawa przewiduje dwie sytuacje. Jedną, w której przedstawimy całościowy raport z prac. Wówczas prezentuje go przewodniczący komisji na forum Sejmu, co w obecnych okolicznościach nie było możliwe. Drugą, gdy komisja chce przedstawić częściowe raporty z prac. Wybraliśmy tę formułę, by pokazać opinii publicznej, co udało nam się zrobić i ustalić. Ze zrozumiałych względów przygotowanie raportu całościowego w aspektach, o których mówi ustawa, czyli opisu wszelkich wpływów rosyjskich: w polityce, systemie bezpieczeństwa czy energetyce i spółkach państwowych nie było możliwe - wyjaśnia prof. Sławomir Cenckiewicz. Rekomendacje komisji ds. rosyjskich wpływów Jak dodaje prof. Cenkiewicz, choć komisja działała trzy miesiące, to udało jej się dotrzeć do nowych dokumentów i ustalić fakty, które dotąd pozostawały nieznane szerszej opinii publicznej. - Analizowaliśmy materiały jawne i niejawne, zapoznaliśmy się z dokumentacją śledztwa podjętego w sprawie współpracy rosyjskiego FSB i polskiej Służby Kontrwywiadu Wojskowego. Rzeczy, do których dotarliśmy, są bardzo poważne - mówi prof. Cenckiewicz. Komisja zarekomendowała, aby politykom Koalicji Obywatelskiej: Donaldowi Tuskowi, Jackowi Cichockiemu, Bogdanowi Klichowi, Tomaszowi Siemoniakowi, Bartłomiejowi Sienkiewiczowi nie były powierzane stanowiska publiczne, odpowiadające za bezpieczeństwo państwa. Rekomendacje komisji ds. rosyjskich wpływów a decyzja prezydenta Gdy dopytujemy, co w obliczu tych rekomendacji powinien zrobić prezydent Andrzej Duda, gdy Sejm w drugim kroku konstytucyjnym powierzy Tuskowi tworzenie rządu, Cenckiewicz odpowiada, że to "tylko rekomendacje, które nie mają rygoru prawnego". - To tylko rekomendacje, choć osobiście nie wyobrażam sobie ponownego powierzenia w ręce tych ludzi sfery bezpieczeństwa państwa. Nie chcę bowiem oglądać znów spektaklu, w którym koordynator służb specjalnych z strony internetowej prezydenta Rosji dowiaduje się o współpracy SKW z FSB i o perspektywie podpisania porozumienia. A tak było w maju 2013 roku, kiedy minister Sienkiewicz pytał szefa SKW, co to wszystko ma znaczyć - podkreśla. - Prezydent nie ma jednak kompetencji, by zablokować kandydata na premiera wybranego przez Sejm czy wskazanych przez niego ministrów. Wszystkim, którzy wieszczą jakieś scenariusze, zalecam lekturę konstytucji - mówi. I przypomina fakt z 2007 roku, gdy prezydent Lech Kaczyński miał zastrzeżenie wobec Radosława Sikorskiego, wskazanego wówczas przez Donalda Tuska jako kandydata na szefa MSZ, ale poza ich zgłoszeniem nie mógł nic więcej zrobić. Co dalej z komisją ds. rosyjskich wpływów? Prof. Cenckiewicz odpowiada też na zarzuty, że komisja wydała negatywne rekomendacje dla polityków PO bez ich przesłuchania. Wskazuje, że przesłuchania są niezbędne w wypadku wszczęcia postępowania, a komisja działała zbyt krótko i nie doszła do tego etapu działań. Odwołany szef komisji uważa, że komisja ds. rosyjskich wpływów powinna zostać obsadzona i funkcjonować nawet w zmienionym składzie. - Nie jest tak, że rosyjskiej wpływy w Polsce nagle zniknęły. Uważam, że trzeba te sprawy badać, bo to istotne z punktu widzenia funkcjonowania państwa - mówi. I dodaje, że nie żałuje, iż wszedł do tej komisji. - Przez te trzy miesiące dowiedziałem się tylu nowych rzeczy, zobaczyłem tyle nowych dokumentów, których nigdy nie miałbym okazji zobaczyć, że nawet biorąc pod uwagę cały ten hejt, który na mnie spadł, uważam, że było warto. Czytaj więcej o możliwych scenariuszach na dalsze funkcjonowanie komisji ds. rosyjskich wpływów