Wraca sprawa afery taśmowej, która wstrząsnęła polską sceną polityczna w 2014 roku. Chodzi o opublikowane początkowo przez "Wprost" stenogramy rozmów polityków ówczesnego rządu nagranych w restauracji "Sowa i Przyjaciele" oraz kilku innych warszawskich lokalach. Przeprowadzone przez dziennikarzy "Newsweeka" śledztwie rzuca nowe światło na słynną sprawę. Pojawił się wątek sprzedaży nagrań Rosji. Donald Tusk: Scenariusz napisany dla Kaczyńskiego obcym alfabetem Informacje tygodnika skomentował na Twitterze szef Platformy Obywatelskiej Donald Tusk: "Przykra sprawa. Nie lekceważę jej. We wtorek o 13 odniosę się do niej publicznie. Tak, to o aferze podsłuchowej. Pisowskiej aferze. I o scenariuszu napisanym dla Kaczyńskiego obcym alfabetem." Do jego słów odniósł się wiceminister MSWiA Maciej Wąsik, który zaproponował, by lider PO na konferencję prasował zabrał partyjnego kolegę, europosła Radosława Sikorskiego. "Pewnie dziennikarze mają do niego kilka pytań na temat obcego alfabetu. Będzie?" - napisał sekretarz stanu. Politykowi w ostrych słowach odpowiedział Sikorski. "Powiedz knurze to, co insynuujesz otwartym tekstem; Obiecuję dać szansę udowodnienia w sądzie. A jak nic nie masz albo się boisz, to się zamknij" - napisał. Wąsik odpisał: "Cytując: Jakaś p**da, wiesz, taka, zamiast ją dowartościować, przep*****lić jak trzeba. I się zemściła, suka". Knur, suka. Przepraszam, nie nadążam za standardami z Chobielina, milordzie..." Afera podsłuchowa Według tygodnika "Newsweek", w czerwcu 2021 wspólnik Falenty, Marcin W. złożył zeznania w Prokuraturze Regionalnej w Gdańsku. Jak czytamy, W. razem z Falentą był w 2014 roku w Kemerowie w Rosji. W. zeznał w prokuraturze, że jego wspólnik "leciał do Kemerowa z prezentem, tj. nagraniami polskich polityków, dla Rosjan". Wcześniej Falenta miał prosić Marcina W., aby skontaktował się z Rosjanami i spytał, "czy są zainteresowani nagraniami różnych ważnych osób". Marcin W. relacjonował, że w Kemerowie, podczas imprezy w saunie z udziałem prostytutek, Falenta został poproszony o wyjście z przedstawicielem służb, a później w hotelu powiedział Marcinowi W., że "dogadał się z Ruskimi". "Jak go spytałem, za ile i co im sprzedał, powiedział, że sprzedał wszystko, a za ile, to mi nie powie" - zeznał. Tygodnik zauważył, że miesiąc później w Polsce wybuchła afera taśmowa i zostały opublikowane zapisy pierwszych rozmów. Według autora publikacji, w materiałach sprawy, do których dotarł, "nie ma śladu, by śledczy z Prokuratury Rejonowej w Gdańsku dopytywał o szczegół tego, co W. ujawnił, albo próbował zweryfikować prawdziwość jego zeznań". "W protokołach nie widać również, by zeznania Marcina W. śledczy próbowali weryfikować podczas przesłuchania Falenty. Nie pada tam ani jedno pytanie dotyczące sprzedaży nagrań" - czytamy w publikacji Newsweeka. "Jednak, co najbardziej zaskakujące, z odpowiedzi prokuratury nie wynika, by postępowanie było prowadzone w kierunku szpiegostwa czy też współpracy z obcym wywiadem" - pisze "Newsweek".