Minister zwrócił uwagę na to, że w ciągu ostatniego dziesięciolecia różnica w tempie rozwoju między polską i niemiecką gospodarką wynosiła 3,5 proc. PKB. - W ubiegłym roku ta różnica, zamiast zmaleć, jak można było się obawiać, wzrosła do 6,7 PKB. Wtedy, gdy gospodarka niemiecka skurczyła się o 5 proc. PKB, polska wzrosła o 1,7 proc - powiedział. Rostowski podał, że w 2009 r., od początku kryzysu, do stycznia 2010 r. bezrobocie, według Eurostatu, wzrosło o 2 pkt. proc. z 6,9 proc. do 8,9 proc. - Należy zaznaczyć i zapamiętać, że ten wzrost był niższy niż przeciętny wzrost w Unii Europejskiej - wyjaśnił. Szef resortu finansów przekonywał posłów, że o dobrym stanie polskiej gospodarki świadczy wycena kosztów ubezpieczenia obligacji skarbowych. Poinformował, że wynoszą one mniej niż jedna trzecia kosztów ubezpieczenia obligacji greckich, ale także mniej niż irlandzkie i portugalskie. W ciągu ostatnich kilku dni różnica między kosztem ubezpieczenia naszych i włoskich obligacji prawie zniknęła. - Więc myślę, że państwo posłowie z opozycji moglibyście się pochylić nad danymi i zastanowić się, że zawodowi analitycy, którzy potwierdzają swoje analizy żywą gotówką, tak różnią się w swoich opiniach, z opiniami, które państwo wygłaszacie - powiedział Rostowski. "Finanse publiczne są stabilne" Finanse publiczne są stabilne - ocenił minister finansów Jacek Rostowski. Jeżeli popatrzymy na deficyt finansów publicznych i odejmiemy te sumy, które państwo przekazuje do OFE, to stanowił on w Polsce w ub.r. 4,6 proc. PKB i był na 12 miejcu w UE - powiedział. Szef resortu finansów powiedział w Sejmie, że prezentowane wyliczenia opierał na danych Komisji Europejskiej. Dodał, że podobnie obliczany dług publiczny wyniósł 39 proc. PKB i był na poziomie, który stanowi połowę przeciętnego poziomu w strefie euro. Za największy problem polskiej gospodarki uznał rosnące bezrobocie. "Wzrost bezrobocia boli nie tylko społeczeństwo, ale i rząd" - powiedział. Zaznaczył jednak, że wzrost bezrobocia jest nieporównywalnie mniejszy niż choćby w 2003 r., kiedy przekroczył 20 proc. Ogólną kondycję polskiej gospodarki po roku kryzysu Rostowski określił jako bardzo dobrą. Jego zdaniem jest to wynik działań podjętych przez rząd w czasie, gdy "kryzys nikomu się nawet nie śnił". Zaliczył do nich przedstawienie Sejmowi w grudniu 2008 zmienionego po poprzednikach budżetu. Zaznaczył, że obecna ekipa miała mało czasu na wprowadzenie zmian, jednak ograniczyła wydatki o 2 mld zł. - W 2008 r. wydatki bez funduszy unijnych wzrosły o 4,6 proc. Ktoś może powiedzieć, że to dużo, jak na rząd, który chce oszczędzać - powiedział. Zaznaczył, że w budżetach przygotowanych przez Prawo i Sprawiedliwość na lata 2006 i 2007 wydatki wzrosły łącznie o 25 proc. Rostowski powiedział, że gdy "kryzys sięgnął szczytu", rząd PO wprowadził ustawę o emeryturach pomostowych. Minister przedstawił wyliczenia, że dzięki niej dług publiczny zmniejszył się o 27 proc. PKB, czyli 400 mld zł. "Nie muszę przypominać, że opozycja prawicowa głosowała przeciw reformie. A lewicowa głosowała za, za co bardzo dziękuję" - dodał. Według niego efekty wprowadzenia "pomostówek" były nie tylko finansowe. - Skutkowała (ustawa - red.) wzrostem aktywności zawodowej Polaków - powiedział. Według niego w najbliższych latach aktywność zawodowa Polaków wydłuży się o 5 lat. - Działaliśmy wyprzedzająco, wykorzystaliśmy moment, nie baliśmy się kosztów politycznych, które mogły być duże, wzięliśmy na siebie odpowiedzialność i poprawiliśmy stabilność finansów publicznych - podkreślił. Dodał, że w pierwszym kwartale 2009 r. został przyjęty "cały pakiet ustaw tworzących siatkę zabezpieczeń dla rynku finansowego". Według Rostowskiego dzięki temu nie było w Polsce ucieczki od banków, jak dziś w Grecji, gdzie wartość depozytów spadła o 8 proc. Minister powiedział, ze rząd wyprzedzająco ograniczył wydatki i przyjął pakiet oszczędnościowy, oparty na prognozie wzrostu PKB 1,7 proc. Został on wprowadzony w lipcu do nowelizacji budżetu na 2010 r. "Relacja długu do PKB nie przekroczy 53 proc." Minister finansów powiedział, że relacja długu publicznego do PKB nie przekroczy w tym roku 53 proc., a w kolejnych latach 55 proc. - Dzięki działaniom rządu Polska wygrała z kryzysem. Teraz musi wygrać z długiem. Decyzja premiera, że nie będzie startował w wyborach prezydenckich jest dowodem i jego, i naszej determinacji, że z długiem Polska wygra - podkreślił. Minister chciałby, aby za kilka lat Polska znalazła się w pierwszej piątce krajów o niskim zadłużeniu w relacji do PKB. - Chodzi o to, że gdy w następnym dziesięcioleciu kraje Zachodu będą zadłużone, to kraje o niskim zadłużeniu będą miały przewagę konkurencyjną; będą najbardziej przyciągały inwestycje i stymulowały inwestycje krajowe, a one tworzą miejsca pracy - wyjaśnił.