Z informacji dziennikarza RMF FM wynika, że pierwsi repatrianci mają przyjechać do Polski zaraz po wejściu w życie nowego budżetu, czyli w styczniu przyszłego roku. Wtedy uruchomione zostanie 30 milionów złotych, o których mówiła Ewa Kopacz. Nowy, rządowy program zakłada ścisłą współpracę z samorządami, które mają przyjmować repatriantów – to właśnie one, po ustaleniu szczegółów dostaną te pieniądze. Na razie nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ile osób ma przyjechać do Polski, jednak wspomniana liczba 2-3 tysięcy chętnych na pewno będzie rosła. Pierwsza wersja programu ma być gotowa za mniej więcej dwa tygodnie. Trudno nie odnieść wrażenia, że program jest wynikiem przedwyborczej gorączki, zwłaszcza że od dobrych kilku miesięcy informujemy choćby o apelach Polaków z Mariupola na Ukrainie, którzy chcą wrócić, bo boją się o własne życie. "Nasze bezpieczeństwo zależy od nastroju pana Putina, od tego, w jakim humorze wstanie" – usłyszał reporter RMF FM od jednego z polskich mieszkańców Mariupola. "Jesteśmy gotowi wyjechać, bo zrozumieliśmy, że nasze życie nie jest tutaj warte złamanego grosza" – dodawał. Takich gotowych do wyjazdu Polaków jest w Mariupolu około 80. Niektórzy z nich opisywali, że ostrzał miasta chwilowo ustał, ale to nie znaczy, że zapanował spokój. Lada dzień pociski artyleryjskie znów mogą zacząć latać nad głowami mieszkańców. Jak mówią, ta presja i niepewność jest dla nich nie do wytrzymana i praktycznie śpią na walizkach. Taka sytuacja utrzymuje się od kilku miesięcy – aż do teraz jednak zainteresowania rządu nie było. Władze Poznania zapowiedziały dziś, że przyjmą ok. 40 osób polskiego pochodzenia z Mariupola. Rodziny, które zostaną sprowadzone do Polski, będą mogły liczyć na mieszkanie i wyżywienie. Do przyjęcia nawet 10 polskich rodzin z Mariupola szykuje się też Szczecin. Tam również repatrianci mieliby dostać mieszkanie i pomoc w znalezieniu pracy. Paweł Balinowski