"Polskie matrioszki" to pierwszy reportaż Jacka Smaruja, który powstał w ramach działu projektów specjalnych Polsat News. - Wymyśliliśmy tę formę, która będzie się zajmować poszerzonym dziennikarstwem, dziennikarstwem śledczym, w którym można zrobić nieco więcej niż w zwykłej telewizji informacyjnej. Współpracuję z Piotrem Witwickim, który merytorycznie czuwa nad tym programem - mówi Interii Jacek Smaruj, autor reportażu o polskich partiach, które sympatyzują ze Wschodem. Jak przekonuje, dotąd dużo mówiło się o prorosyjskich partiach w Polsce, ale jeszcze nikt dogłębnie nie zbadał tego tematu. - Wiedzieliśmy, że to może być bardzo interesujące dla naszych widzów. Chcieliśmy dostać się do tego środowiska i długo nad tym pomysłem się nie zastanawialiśmy. Na początku maja wykonałem pierwsze telefony - zdradza Smaruj. ZOBACZ CAŁY REPORTAŻ "POLSKIE MATRIOSZKI" Podwójna rola dziennikarza. Jak powstawał reportaż? "Żeby dowiedzieć się, jak myślą i czego faktycznie chcą - trzeba zostać jednym z nich" - słyszymy głos Smaruja w materiale. Dziennikarz działał pod przykrywką. Przedstawiał się jako człowiek, który ma dobre kontakty w dwóch środowiskach - kibicowskim i studenckim. Taka formuła miała sprawić, że będzie atrakcyjnym kąskiem dla partii, które dopiero budują struktury. Smaruj nawiązał kontakty z przedstawicielami trzech wcześniej wytypowanych ugrupowań, które działają w Polsce zupełnie legalnie, a jednocześnie nie ukrywają fascynacji Rosją, Białorusią czy Władimirem Putinem. Dlaczego dziennikarz przedstawiał się jako przedstawiciel grup kibicowskich i studenckich? - To pomysł, który konsultowałem z jednym z policjantów, który przez lata zajmował się rozbijaniem grup kibicowskich. To on podpowiedział mi, jak się zachowywać, co mówić, żeby być wiarygodnym. Powiedział, że każda partia polityczna bardzo lubi kibiców. Okazało się to strzałem w dziesiątkę, bo każdy kto słyszał, że jestem powiązany z tymi grupami, bardzo szybko się otwierał. Ten ruch otworzył mi wiele drzwi - nie ukrywa Smaruj. Drzwi otworzyli przed nim przedstawiciele trzech formacji: Frontu Krzysztofa Tołwińskiego, Bezpiecznej Polski Leszka Sykulskiego i Rodaków Kamratów Wojciecha Olszańskiego i Marcina Osadowskiego. Dziennikarz rozmawiał z liderami tych formacji oficjalnie, ale wcześniej, pod przybranym nazwiskiem, spotykał się lub rozmawiał telefonicznie z innymi ważnymi przedstawicielami tych partii. - Myślę, że nikt na etapie realizacji materiału nie zorientował się, że nie jestem jednym z nich, ale dziennikarzem. Fajne jest to, że wszyscy, którzy występują w tym materiale, ale są ukryci, bo były momenty grane ukrytymi kamerami, to nie jest trzeci garnitur. To bardzo ważne osoby postawione na górach struktur tych partii - wskazuje Smaruj. "Polskie Matrioszki". Czym są partie sympatyzujące ze Wschodem? Jak opowiada autor reportażu, wszystkie te formacje były podekscytowane spotkaniem z człowiekiem, który może w prosty sposób przyprowadzić kilkudziesięciu nowych członków. Takich, którzy pomogą budować struktury rozwijających się organizacji. - Skupiłem się na partiach, o których zaczęło być głośno już po wybuchu wojny. To było dla mnie ważne, że z jednej strony trwa wojna, a z drugiej w Polsce legalnie są rejestrowane partie, które sympatyzują z Rosją czy Białorusią. Na tych trzech partiach się skupiłem. Są świeże, zaczynają, budują swoje struktury, a przed nimi - jak oni twierdzą - jest przyszłość - mówi Interii Smaruj. - Czułem, że są to absolutnie ludzie oddani swoim przekonaniom. A jeżeli ktoś jest oddany, jest bardzo zaangażowany w to, co robi. Nie są to ludzie, dla których jest to hobby. Czasami spotykałem się z osobami, które są wręcz fanatykami - opowiada. Putin i inne elementy łączące "polskie matrioszki" Wszystkie formacje wytypowane przez autora reportażu łączą trzy elementy. Pierwszym jest stosunek do Władimira Putina. - Putin jest dla nich wspaniałym politykiem i wodzem narodu. Ani razu nie spotkałem się z krytycznymi wypowiedziami, choćby trochę ostrożnymi. Wszyscy mówili o nim w samych superlatywach, nie było ani jednej osoby, która powiedziałaby, że to zły człowiek. Słyszałem za to, że to wspaniały przywódca, polityk europejski, ktoś kto dba o swój naród, a takich polityków w Polsce brakuje. Jestem przekonany, że to jest ich idol - nie ma żadnych wątpliwości Smaruj. Drugim elementem łączącym te trzy partie jest stosunek do Ukrainy. Nie tylko krytykują pomoc temu państwu, ale też jawnie go nienawidzą. Zresztą, niektórzy z nich mówią, że takiego państwa po prostu nie ma. Trzecim elementem jest kwestia finansowania. Działacze wszystkich formacji tłumaczą, że finansują się wyłącznie ze składek członkowskich i darowizn. W materiale pada pytanie, czy mogą być wspierane finansowo przez Rosję. Cytowany były szef AW płk Grzegorz Małecki tłumaczył, że jeśli tak, to musiałoby to być wsparcie gotówkowe, bo "gotówka nie zostawia śladu". - Wszyscy mówią, że są finansowani wyłącznie ze składek. Kamraci natomiast nie rozliczyli się finansowo, nie złożyli sprawozdania. Jeśli ktoś tego nie robi, to wielce prawdopodobne, że chce coś ukryć. Nie mam dowodów, że te partie są finansowane przez Rosjan czy Białoruś, ale nie dałbym sobie ręki uciąć, że nie ma jakiegoś sposobu, który jest nie do wykrycia dla służb - zastanawia się Smaruj. W finałowej scenie materiału Smaruj w rozmowie z przedstawicielem Frontu postanawia ujawnić prawdziwe imię. Mówi, że jest dziennikarzem, a swojego rozmówcę żegna słowami: "Już nie chcę z panem rozmawiać. Dziękuję. Do widzenia". Ta historia jednak się nie kończy. - Otwarte pozostają różne pytania. Czy ktoś w momencie rejestrowania partii politycznych naprawdę sprawdza programy polityczne? Czy te programy, już po zarejestrowaniu partii, się nie zmieniają? Czy powinniśmy się przyzwyczaić, że są tacy ludzie wśród nas? Czy ABW, MSWiA, państwo polskie, tych ludzi sprawdza? Co oni tak naprawdę robią, jak są finansowani, skąd pochodzi ich inspiracja? To wątki, które wciąż są otwarte - wylicza Smaruj. "Polskie matrioszki" można obejrzeć na kanałach Polsat News i w polsatnews.pl od czwartku 27 czerwca, od godz. 21.