Przez 15 lat badali, co dostaje się do wody pitnej w Polsce. Teraz publikują wyniki. Są alarmujące
- Jesteśmy chronicznie narażeni na obecną w wodzie pitnej mieszaninę leków i zanieczyszczeń - mówi w rozmowie z Interią prof. Barbara Gworek. Z przeprowadzonych przez jej zespół badań wynika, że polskie oczyszczalnie ścieków radzą sobie z utylizacją zaledwie kilku farmaceutyków, a do wód przedostaje się wiele substancji czynnych. - Niektóre z nich przy długotrwałym narażeniu mogą mieć wpływ na nasz układ nerwowy, hormonalny i odpornościowy - wskazuje prof. Gworek. Tymczasem ich ilość liczona jest w tonach.

W Polsce co roku sprzedawanych jest ok. 26 tysięcy ton leków, a około 40 ton substancji czynnych farmaceutyków trafia do rzek, gdzie nierzadko są ujęcia wody pitnej.
Głównych ich źródłem są oczyszczalnie ścieków. To pozostałości leków stosowanych przede wszystkim w domach i szpitalach. Z badań jasno wynika, że substancje nie są obojętne dla naszego organizmu.
Co się kryje w ściekach?
Eksperci z Instytutu Ochrony Środowiska - PIB przeprowadzili badania w ok. 30 polskich oczyszczalniach ścieków. Okazuje się, że wykryto w nich obecność m.in. leków przeciwbólowych takich, jak ibuprofen, diklofenak, ketoprofen, a także stosowanej m.in. w terapii padaczki oraz stanów lękowych karbamazepiny i fluoksetyny wykorzystywanej jako lek na depresję.
- Problem dotyczy nie tylko środowiska, ale także ludzi, bo my pijemy tę wodę. Ryzyko ostrego zatrucia dla człowieka jest bardzo niewielkie, ale niektóre z tych substancji mają ewidentny wpływ na nasz układ nerwowy i hormonalny - tłumaczy w rozmowie z Interią prof. Barbara Gworek, kierownik Zakładu Chemii Środowiska i Oceny Ryzyka IOŚ-PIB, inicjatorka i współautorka badań.
To właśnie leków hormonalnych, w tym głównie 17beta-estradiolu, 17alfa-etynyloestradiolu, estronu i progesteronu, najwięcej trafia do polskich rzek. Prof. Gworek podkreśla, że one również wpływają negatywnie nie tylko na gospodarkę hormonalną, ale także na nasz układ odpornościowy.
Badaczka: W rzekach mamy chemiczny miks
Badania pokazują, że do kanalizacji trafia też wiele antybiotyków, co przyczynia się do powstawania bakterii lekoopornych.
- Ponadto nie zapomnijmy, że nie tylko ze ściekami, ale i z pól uprawnych do rzek i jezior, a w konsekwencji do wody pitnej, trafia wiele innych zanieczyszczeń, które na siebie oddziałują, często wzmacniając ich toksyczność. To taki miks chemiczny, dlatego nie możemy powiedzieć, że tylko leki wpływają na zanieczyszczenie wody. Jesteśmy chronicznie narażeni na konsumpcję tej mieszaniny która, choć jest w małych ilościach, to pozostawia w naszym organizmie ślad - tłumaczy badaczka.
Badania prowadzone były od ponad 15 lat. Eksperci wzięli pod lupę około 30 oczyszczalni ścieków w Polsce, w tym sześć obsługujących powyżej 200 tys. mieszkańców. Sprawdzono m.in. efektywność usuwania substancji czynnych farmaceutyków w procesach oczyszczania ścieków. Okazało się, że polskie oczyszczalnie ścieków radzą sobie z utylizacją zaledwie kilku farmaceutyków. Sytuacja wygląda podobnie w bardzo wielu krajach. Skutecznie usuwane są jedynie nieliczne substancje, takie jak naproksen czy kwas salicylowy.
Dzięki badaniom dowiadujemy się, że leki nie trafiają do nas tylko za pośrednictwem wody pitnej. Są też obecne w tzw. osadach ściekowych wykorzystywanych do nawożenia roślin. - Okazało się, że rośliny reagują na obecność substancji czynnych farmaceutyków w podłożu a szczególnie rośliny korzeniowe, takie jak buraki czy marchewka. Rośliny charakteryzują się pewną wybiórczością, np. sałata najchętniej spośród badanych substancji czynnych farmaceutyków pobiera z podłoża progesteron - wymienia prof. Gworek.
"Wszystko, co wyrzucamy, kiedyś do nas wróci"
A wszystko to ostatecznie trafia do człowieka. Badaczka podkreśla, że każdy z nas może mieć wpływ na to, co ostatecznie trafia do naszego organizmu. Jednym ze sposobów jest właściwa utylizacja przeterminowanych i niezużytych leków.
- Niestety, bardzo wiele osób wyrzuca leki do odpadów komunalnych, a nawet spłukuje je w toalecie, 30-40 proc. ankietowanych grup społecznych przyznało się, że tak je utylizuje - przyznaje naukowczyni. Problem w tym, że nasze oczyszczalnie nie są przystosowane do zadowalającego usuwania pozostałości farmaceutyków.
Należy pamiętać, że wyrzucanie leków do kanalizacji jest zabronione i grozi za to grzywna nawet do 10 tys. złotych.
Przeterminowane jak i niezużyte leki najlepiej jest oddawać do aptek.
Druga kwestia to modernizacja naszych oczyszczalni komunalnych, gdzie można wprowadzić jeszcze jeden końcowy etap oczyszczania, co zrobiono już w wielu krajach. - Znanych jest wiele rozwiązań, ale to wymaga modernizacji istniejących oczyszczalni, z czym wiążą się niemałe koszty - podkreśla prof. Gworek.
Zdecydowanie tańszym i prostszym sposobem jest budowanie świadomości społeczeństwa, uświadamianie, że odpady są naszym wspólnym problemem. - Pamiętajmy, że wszystko, co wyrzucamy, kiedyś do nas wróci i może wpłynąć na nasze zdrowie. To nasza wspólna odpowiedzialność - przyznaje badaczka.
Paulina Sowa (paulina.sowa@firma.interia.pl)












