Przed spotkaniem Tomasza Janeczka z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem dziennikarze zapytali prokuratora o okoliczności sprawy zatrzymania polskich żołnierzy na granicy. Janeczek stwierdził, że ubolewa, iż będzie to pierwsze spotkanie z ministrem od 13 grudnia, czyli daty utworzenia rządu Donalda Tuska. Na pytanie o swoje oświadczenie w sprawie i o to, czy nie wiedział, że to on objął swoim nadzorem ten incydent, odpowiedział, że w żadnym oświadczeniu nie kłamał. - Jeszcze raz powtarzam i wyrażam oburzenie, że próbuje się mi przypisać, że to ja spowodowałem, iż ci żołnierze zostali faktycznie, jak wynika z publikacji Onetu, pokrzywdzeni. Dowiedziałem się 6 maja, a więc półtora miesiąca po zdarzeniu - stwierdził. Janeczek powiedział, że później nie otrzymywał żadnych informacji w sprawie. Uznał, że o zarzutach, zatrzymaniach, o kajdankach" i środkach stosowanych "wobec obrońców naszych granic" dowiedział się właśnie z mediów. Sprawa zatrzymanych żołnierzy na granicy. Prok. Janeczek: Dowiedziałem się na skutek publikacji Dziennikarka Polsat News zacytowała prokuratorowi jego własne słowa, w których przekazał, że "nie był w żaden sposób poinformowany zarówno o zajściach na granicy, jak i o późniejszych krokach procesowy". - I to jest prawda - odparł. Dziennikarze dopytywali jednak, jak to możliwe, skoro nadzór nad sprawą objął miesiąc wcześniej, czyli 6 maja, co sam potwierdził. - Wyraziłem zgodę na objęcie sprawy na skutek wniosku przekazanego, który wpłynął na moje biurko, państwo macie kopię tego wniosku. Pokażcie mi, pokażcie, gdzie tam pisze o zarzutach, o kajdankach w stosunku do żołnierzy? - pytał. - Raz jeszcze mówię, że o tych okolicznościach, o których wspomniałem dotyczących żołnierzy, kajdanek, zatrzymania, próby aresztowania dowiedziałem się właśnie w skutek publikacji. Do sprawowania nadzoru został wyznaczony prokurator i na tym, niestety kontakt ze sprawą się mój skończył - oznajmił. Prok. Janeczek po spotkaniu z Adamem Bodnarem: Nie pozwolę zrobić z siebie kozła ofiarnego Tomasz Janeczek relację ze spotkania z ministrem sprawiedliwości Adamem Bodnarem zaczął od złożenia kondolencji rodzinie i bliskim zmarłego żołnierza. - Nie zawaham się użyć sformułowania, że nasz brutalnie zamordowany funkcjonariusz był ofiarą zabójstwa popełnionego przez nielegalnego imigranta - podkreślił. - Wczoraj natomiast zostałem zaatakowany przez sprawę sprzed kilku miesięcy (...). Zdecydowałem o nadzorze nad tym śledztwem, ale podkreślam, nie miałem wpływu na podejmowane decyzje procesowe. Pytam po raz kolejny i retorycznie: Jak można próbować mnie obciążać za zatrzymanie, zarzuty i stosowane środki przymusu wobec żołnierzy? To ewidentna manipulacja, przekręcanie faktów i niestety robienie polityki kosztem prokuratury - przekonywał. Janeczek tłumaczył także, że "informacja, która 6 maja przeszła przez jego biurko, była na tyle ogólna, że można kolokwialnie mówiąc 'przykleić' ją do każdego postępowania w związku ze zdarzeniami (...)". - Z tej informacji kompletnie nic nie wynikało. Gdyby wynikało, moja reakcja byłaby bezzwłoczna - zapewnił. Tomasz Janeczek o odwołaniu go ze stanowiska: decyzja należy do pana prezydenta Tomasz Janeczek przekazał dziennikarzom, że jego zdaniem "politycy, w tym niestety sprawiedliwości pan prokurator generalny Adam Bodnar, próbują z niego zrobić kozła ofiarnego. - Od wielu tygodni nie mam faktycznie wpływu na pion wojskowy w prokuraturze. Odwołuje się, powołuje, wymienia bez mojej wiedzy i zgody kadrę kierowniczą prokuratorów do spraw wojskowych różnych szczebli. Nie mam realnego wpływu na działanie tych prokuratorów. Moje biurko, nie wiem, kto o tym decyduje, jest praktycznie puste - wyliczał. Zastępca prokuratora generalnego wspomniał, że dziwi go stwierdzenie użyte przez rzeczniczkę prokuratora generalnego prok. Annę Adamiak. - Stwierdziła kategorycznie: "Strzały padły w taki sposób, że naraziły migrantów", uzasadniając tym samym prokuratorskie zarzuty dla żołnierzy. Zarzuty, co podkreślam po raz kolejny i podkreślać w przyszłości będę, na które nie miałem żadnego wpływu - powtórzył. Pytany, czy podtrzymuje chęć spotkania z prezydentem Andrzejem Dudą, Janeczek potwierdził, że prosi prezydenta o spotkanie, na którym mógłby przedstawić swój punkt widzenia oraz "ogląd sytuacji". Wspomniał, że wie o zamiarze odwołania go ze stanowiska przez ministra sprawiedliwości. - Decyzja należy do pana prezydenta - skwitował, podkreślając, że "nie pozwoli zrobić z siebie kozła ofiarnego i nie czuje się odpowiedzialny". Donald Tusk: podjąłem decyzję o odwołaniu Tomasza Janeczka Premier Donald Tusk poinformował później, że na wniosek ministra sprawiedliwości podjął decyzję o odwołaniu zastępcy Prokuratora Generalnego ds. wojskowych Tomasza Janeczka. Szef rządu zaznaczył, że odwołanie wymaga jeszcze zgody prezydenta Andrzeja Dudy. - Jeszcze dziś prześlę stosowne pismo do prezydenta - dodał. - Będziemy się widzieli z panem prezydentem w poniedziałek przy granicy (podczas RBN - red.), mam nadzieję, że do tego czasu uzyskam akceptację pana prezydenta, wymaganą przepisami prawa na rzecz tej zmiany - powiedział premier Tusk. - Jest dla mnie oczywiste, że wszystkie organy państwa powinny działać w taki sposób, żeby dawać żołnierzom, Straży Granicznej, policji pełne poczucie wsparcia państwa - mówił. Premier podkreślił jednocześnie, że "osoby, które decydują o sytuacji prawnej żołnierzy, muszą być absolutnie bez zarzutu i muszą dobrze współpracować z państwem polskim na rzecz wsparcia dla polskich żołnierzy i polskiego wojska, wtedy, kiedy żołnierze chronią polskiej granicy". ---- Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!