Sejm przyjął w czwartek senacką poprawkę zakładającą obniżenie o połowę budżetowych subwencji dla partii politycznych od 1 stycznia 2011 roku. - Przez wiele lat walczyłem o to, żeby zlikwidować, albo przynajmniej ograniczyć, finansowanie partii z budżetu państwa. Nawet nie macie pojęcia, jak byłem spięty wewnętrznie, gdybyśmy przegrali jednym głosem. Ten jeden głos siedział tutaj w ważnej bardzo sprawie w Brukseli - mówił dziennikarzom Tusk. Dodał, że trochę żałował, że "nie doczekał pointy na sali sejmowej" i że nie mógł "docisnąć swoim jednym głosem". Premier nie obawia się, by ograniczenie subwencji było niekonstytucyjne. - Nie słyszałem od nikogo poważnego, aby to było niekonstytucyjne. Tego się nie obawiam - powiedział. Tusk zaznaczył, że prezydent Bronisław Komorowski zapowiedział, że podpisze ustawę ograniczającą subwencje. - Więc traktujemy, że sprawa jest połowicznie, ale załatwiona - dodał. Tusk podkreślił jednak, że podjęte w czwartek decyzje to dla niego "połowiczne rozwiązanie". Zaznaczył jednak, że ograniczenie subwencji napotkało na "nadzwyczajny opór prawie wszystkich pozostałych partii politycznych". - Ja też musiałem trochę połamać, że tak powiem, opór w Platformie, bo też nie wszyscy byli entuzjastami takich radykalnych ograniczeń - podkreślił premier. - Ale, widząc ten opór, muszę powiedzieć, że ta jednak bardzo mocna redukcja wydatków na partie, to i tak jest wielka rzecz. Kamień z serca spadł - powiedział premier. Tusk dodał, że ludzie pytali go "prawie na każdym spotkaniu: "no jak, obiecał pan i nie ma". - A teraz jest. I to jest satysfakcja - dodał premier.