Zmień miejscowość
Popularne miejscowości
- Białystok, Lubelskie
- Bielsko-Biała, Śląskie
- Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
- Gdańsk, Pomorskie
- Gorzów Wlk., Lubuskie
- Katowice, Śląskie
- Kielce, Świętokrzyskie
- Kraków, Małopolskie
- Lublin, Lubelskie
- Łódź, Łódzkie
- Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
- Opole, Opolskie
- Poznań, Wielkopolskie
- Rzeszów, Podkarpackie
- Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
- Toruń, Kujawsko-Pomorskie
- Warszawa, Mazowieckie
- Wrocław, Dolnośląskie
- Zakopane, Małopolskie
- Zielona Góra, Lubuskie
Powódź w Lewinie Brzeskim. Miasto odcięte od dróg i łączności
Jeśli woda zalała dom, samochód, działkę, to tragedia. Ale przynajmniej wiadomo, co się straciło, co można zrobić, z czym się trzeba pogodzić. Gorzej, jeśli informacji nie ma i żyje się w niepewności. Lewin Brzeski jest zalany w 90 proc. W odciętym mieście zostali ludzie. Ich rodziny czekają na jakąkolwiek wiadomość.
We wtorek prezydent Opola przekazał uspokajające informacje, że prawdopodobnie najgorsze minęło i stolica województwa przetrwa wielką wodę. Dlatego wyjechaliśmy z miasta i ruszyliśmy na zachód, w stronę Lewina Brzeskiego.
Od Opola to zaledwie 30 kilometrów. W normalnych warunkach, bo teraz dojazd trwa znacznie dłużej. O ile w ogóle jest możliwy.
Powódź 2024. Lewin Brzeski pod wodą
Woda z Nysy Kłodzkiej niemal całkowicie zalała miasto. Główna trasa z Opola jest niedostępna. Droga od południa zalana, a pobliskich wioskach jak Magnuszowice, ludzie walczą o ocalenie domów.
Sytuacja wokół Lewina jak w pigułce pokazuje problemy z poruszaniem się w czasie powodzi. Przy każdej zamkniętej drodze trzeba szukać objazdu, próbować. Czy auto wytrzyma wodę na drodze? Czy woda się nie podniesienie i będziemy mogli tędy wrócić?
Przy tych pytaniach ryzyko trzeba ograniczyć do minimum. Służby i tak mają wiele pracy, więc jak ktoś nie musi dostać się na te tereny, najlepiej niech tego w ogóle nie robi.
W końcu udaje nam się dojechać od strony Łosiowa, w którym zorganizowano punkt pomocy ewakuowanym z Lewina Brzeskiego i innych miejscowości zniszczonych przez wodę.
Lewin Brzeski. Powódź rodzi problemy
Do miasteczka od północy można dojechać zaledwie do torów kolejowych, czyli jakieś 500 metrów od rogatek miejscowości. Dalej droga opada i tak jak reszta miejscowości znajduje się pod wodą.
Kiedy dojechaliśmy po południu, momentami panował chaos. Ratownicy, strażacy i żołnierze starają się pomóc wszystkim, ale skala potrzeb jest ogromna. Na jedynej działającej stacji spotykamy żołnierzy z batalionu desantowego, którzy opowiadają jak najbardziej potrzebujących ewakuowano Black Hawkami.
Bliżej torów ogromny ruch. Ciężarówki wojskowe, wozy strażackie, WOPR, lawety z pontonami i łódkami, skutery wodne. Ratownicy biegają do i od punktu, w którym droga wpada do wody. Tam co chwilę przypływają łódki z wyciągniętymi z miasta ludźmi.
Problem w tym, że w Lewinie wielu mieszkańców się nie ewakuowało, nie chcieli zostawić swoich domów. W tym starsze małżeństwo. Przy torach trafiamy na ich córkę. Od wczorajszego wieczora nie ma kontaktu z rodzicami. Nie wie, w jakim są stanie. Może tylko czekać na jakąkolwiek informację.
Nie ma prądu, więc nie można ładować telefonów. Ale w Lewinie problem jest poważniejszy. W mieście są olbrzymie kłopoty z zasięgiem sieci komórkowej. By wysłać do redakcji relację z miasta, musieliśmy z niego najpierw wyjechać.
Mimo to, liczące cztery-pięć tysięcy mieszkańców miasteczko nie poddaje się dzięki wielkiej pracy ratowników i wolontariuszy.
Powodzie w Polsce. Heroizm pomocy
- Prawdziwy kataklizm. Ludzie dopiero teraz zdają sobie sprawę, że są uwiezieni, zdani na ratowników - mówi Krzysztof Jęczmionek, ratownik WOPR z Brzegu. Rozmawiamy w punkcie, gdzie służby obierają ewakuowanych z łodzi.
Przyznaje, że co chwilę służby zmagają się z kolejnymi kłopotami. Teraz ogromnym wyzwaniem jest brak łączności. Ratownicy dowiadują się od ludzi, gdzie może być ktoś potrzebujący pomocy.
- Teraz odkrywamy najtrudniejsze problemy. Na przykład pani leżąca w łóżku, które zalewa woda. Panią opiekuje się córka i nie jest w stanie jej przenieść. Na szczęście poprzez sąsiadów, "pocztę pantoflową" docierają do nas takie informacje - relacjonuje Jęczmionek.
Ratownik przewiduje też, że najgorsze dopiero przed miastem. - Godziny upływają, a ta krzywda będzie się ludziom powiększać - mówi.
Ci, których udało się wydostać i nie potrzebują pilnej opieki w szpitalu, trafiają do wspomnianego Łosiowa, gdzie w szkole w zasadzie wciąż organizuje się punkt dla ewakuowanych.
Kiedy jesteśmy tam po godz. 16:00, na liście do wydawania posiłków jest już ponad 100 potrzebujących i cały czas przybywają kolejne osoby. Szkoła również zmaga się z chaosem zarządzania. Dyrektor placówki jest w szpitalu. Woda zalała też domy części osób z kierownictwa gminy - słyszmy od miejscowych.
Ale punkt działa i funkcjonuje bardzo dobrze. Opiekują się nim pracownice szkoły. Przygotowują żywność, kierują dostawą zaopatrzenia, przyjmują ludzi z Lewina. Wykonują wielką, wspaniałą pracę. Dzięki nim wszystko to wciąż może funkcjonować.
Jakub Krzywiecki
Chcesz porozmawiać z autorem? Napisz na jakub.krzywiecki@firma.interia.pl
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
Więcej na ten temat
Zobacz także
- Polecane
- Dziś w Interii
- Rekomendacje