Poseł pozwał swoją partię. Sąd nie oszczędził Czarzastego
W trakcie tworzenia Nowej Lewicy poseł Bogusław Wontor został bezprawnie zawieszony przez Włodzimierza Czarzastego - orzekł pod koniec maja sąd. Interii jako pierwszej udało się dotrzeć do pisemnego uzasadnienia tego wyroku. Jest miażdżące dla współprzewodniczącego. - To sprawa o honor, prawnie i politycznie bez znaczenia - komentuje rzecznik Nowej Lewicy Marek Kacprzak. A to nie koniec sądowej batalii działaczy przeciwko Czarzastemu.

Całe zamieszanie sięga czasów powstania Nowej Lewicy, kiedy doszło do połączenia Wiosny oraz SLD. To wówczas część polityków buntowała się przeciwko poczynaniom lidera Sojuszu. Chodziło choćby o zawieszenie europosła Marka Balta, który miał być rzekomo odpowiedzialny za współpracę z PiS. Członkowie Nowej Lewicy, w tym Wontor, napisali nawet list w obronie ukaranego posła. Sześć osób zostało później zawieszonych. Z czasem liczba zwiększyła się do dziewięciu wykluczonych.
Z tą decyzją nie zgodził się Bogusław Wontor, który skierował sprawę do sądu. 30 maja Sąd Okręgowy w Warszawie wydał nieprawomocny wyrok.
"Ręcznie sterowanie wynikami głosowanych uchwał"
W pisemnym uzasadnieniu swojego orzeczenia sędzia Edyta Bryzgalska nie oszczędza byłego szefa SLD.
"Zawieszenie członków partii decyzją przewodniczącego pozwalało przewodniczącemu jednoosobowo zmienić układ sił w partii. W celu uniemożliwienia niektórym członkom udziału w Zarządzie Krajowym zmieniono nawet miejsce obrad, a wejście blokowała ochrona" - czytamy. Jak stwierdził sąd, podpisanie wewnętrznego listu, który trafił do mediów, nie uzasadnia, że jest to szczególna okoliczność pozwalająca zawiesić Wontora.
"Wniosek taki uzasadniają wyniki postępowania dowodowego, z których jednoznacznie wynika, że w istocie przyczyną zawieszenia powoda oraz innych osób w prawach członka tuż przed Zarządem Krajowym było ręczne sterowanie przez przewodniczącego wynikami głosowanych uchwał zgodnie z jego wolą, czego Włodzimierz Czarzasty nie ukrywał składając zeznania" - stwierdził sąd.
W uzasadnieniu czytamy również, że list w obronie Balta "był jedynie pretekstem do zawieszenia powoda (Bogusława Wontora - red.), a nie rzeczywistą przyczyną". Zgodnie z orzeczeniem sędzi Bryzgalskiej z 30 maja, zawieszenie polityka z Zielonej Góry formalnie nie miało miejsca. Nowa Lewica została również zobligowana do zwrotu kosztów zastępstwa procesowego i opłaty skarbowej od pełnomocnictwa.
- Sąd podzielił w całości naszą argumentację. Przewodniczący, dowolnie interpretując statut SLD, przyznał sobie uprawnienie do zastosowania nadzwyczajnego trybu zawieszenia członków partii. Co kluczowe, członków prezentujących odmienne od przewodniczącego poglądy - tłumaczy Interii mec. Zuzanna Miąsko z Kancelarii Dubois i Wspólnicy. - Działacze, którzy zostali zawieszeni, winni mieć prawo do obrony, zajęcia swojego stanowiska, którego zostali instrumentalnie pozbawieni. Co więcej, udowodniliśmy przez sądem, iż w istocie przyczyną zawieszenia powoda oraz innych osób w prawach członka tuż przed Zarządem Krajowym SLD, było ręczne sterowanie przez przewodniczącego wynikami głosowanych uchwał zgodnie z jego wolą - stwierdziła.
Rzecznik Nowej Lewicy podkreśla jednak, że wyrok jest nieprawomocny, a partia złożyła apelację: - Wyrok dotyczy okresu z przeszłości, tj. między lipcem 2021, a czerwcem 2022 i stwierdza, że stosunek członkostwa Wontora był niezakłócony decyzją o zawieszeniu. Nie ma znaczenia na przyszłość, nic nie może być podważone - mówi Interii Kacprzak. - W czasie zawieszenia Wontor miał wszystkie prawa, ponieważ sąd udzielił mu zabezpieczenia, z którego korzystał. Mógł wziąć udział w Kongresie, uczestniczyć w wyborach wewnętrznych. To sprawa o honor, prawnie i politycznie bez znaczenia - stwierdził.
Sąd zabierze partię?
To nie koniec sądowej batalii przeciwko Nowej Lewicy. W zanadrzu jest pozew w tzw. dużej sprawie, którą partii wytoczyli Andrzej Rozenek, Bogusław Wontor i Sebastian Wierzbicki. Politycy domagają się choćby unieważnienia ważnych decyzji: chodzi o stworzenie jedynie dwóch frakcji w Nowej Lewicy czy uchwałę Kongresu Krajowego z 9 października 2021 r. To dzięki niej powołano na współprzewodniczących Włodzimierza Czarzastego i Roberta Biedronia.
W opinii buntowników z 2021 r., działacze Wiosny Roberta Biedronia zostali przyjęci do koalicji na preferencyjnych warunkach względem swoich kolegów z SLD. - Włodzimierz Czarzasty doprowadził do sytuacji, że ok. 2 tys. członków, dla których stworzył frakcję Wiosna, miało tyle samo przedstawicieli we władzach, co pozostali członkowie partii, a więc ponad 30 tys. osób - tłumaczy Interii Sebastian Wierzbicki z Nowej Lewicy.
Jak twierdzą autorzy powództwa, miało to oczywisty wpływ nie tylko na ich pozycję w partii, ale też na wybór współprzewodniczących ugrupowania, którymi zostali Włodzimierz Czarzasty oraz Robert Biedroń. - Tylko na ten moment pozew liczy 130 stron. Razem z załącznikami to ponad 500 stron. Zaniesiono go do sądu w kartonie - opowiada nam Bogusław Wontor.
W opinii zielonogórskiego posła jego sprawa to precedens, który pozwoli innym członkom partii dochodzić sprawiedliwości w sądzie. - Nie mówimy tylko o zawieszeniach, ale wielu innych złych rzeczach, które działy się w Nowej Lewicy. Wyrok w mojej sprawie i "dużej sprawie" tak naprawdę pomaga części SLD-owskiej - uważa polityk. - Powinni nam podziękować, bo gdyby tak nie było, nie wiadomo, jak daleko posuwałby się w ich sprawach Włodzimierz Czarzasty. Musiał zrobić krok do tyłu - powiedział.
Dotychczas Nowa Lewica argumentowała, że "duża sprawa" nie powinna podlegać pod jurysdykcję sądów cywilnych. Postanowieniem z 25 kwietnia Sąd Okręgowy w Warszawie odmówił jednak odrzucenia pozwu polityków lewicy względem własnej partii. Powód? "Brak podstaw".
- Nowa Lewica wnosiła o odrzucenie pozwu, wskazując, że droga sądowa w tej sprawie jest niedopuszczalna. Jak twierdzą, chodzi o wewnętrzną sprawę partii, co wyklucza jurysdykcję sądów powszechnych. Pełnomocnicy już w pozwie wskazywali jednak, iż uchwały podejmowane w ramach partii politycznej mogą być badane przez sąd powszechny. Sąd w całości podzielił nasze stanowisko. Akta trafiły obecnie do sądu apelacyjnego celem rozpoznania zażalenia. Oczekujemy na jego doręczenie, aby zająć stanowisko w sprawie - powiedziała nam mec. Miąsko reprezentująca polityków, którzy nie zgadzają się z byłym liderem sojuszu.
Próbowaliśmy poprosić o komentarz byłego szefa SLD. - Jestem na urlopie, więc proszę do mnie zadzwonić za dwa tygodnie - powiedział Interii Włodzimierz Czarzasty.
Jakub Szczepański Współpraca: Łukasz Szpyrka