- Dzisiaj występuję do Ministerstwa Zdrowia o to, by sanepid prowadził pełen nadzór nad każdą partią cukru, który będzie przyjeżdżał do Polski, bo ja nie mam zaufania do importerów, którzy sami określają, że ten cukier jest dobry - powiedział wiceminister Kołodziejczak podczas poniedziałkowej konferencji prasowej w Lublinie. Dodał, że cukier wyłączony jest z kontroli sanepidu od 2011 r. - Jest dopuszczony po prostu do obrotu na podstawie ukraińskich dokumentów, do których ja osobiście nie mam zaufania i wiem, że ci, którzy mogą wprowadzać ten cukier mogą pomijać pewne procedury - stwierdził. Jak poinformował, podczas jednej z ostatnich kontroli na przejściu granicznym z Ukrainą stwierdził, że partia cukru, którą wąchał na granicy "miała dziwny zapach". - Potwierdzali to też urzędnicy, u których na biurku była ta próbka cukru. Dla mnie dziwne jest stwierdzenie, że ten cukier idzie do przemysłu - może on dziwnie pachnieć. No dla mnie nie może - powiedział, uzasadniając potrzebę kontrolowania cukru wjeżdżającego do Polski. Wiceminister wskazał, że trwa podliczanie ilości cukru, który wjechał do Polski od 1 stycznia. - Do każdej przesyłki cukru dołączony jest kontrakt, który mówi o tym, ile (...) tego cukru będzie do Polski wjeżdżało w następnych tygodniach. Podliczamy wszystkie kontrakty i określamy, ile cukru ma wjechać - według kontraktów - w ciągu najbliższych tygodni czy miesięcy do połowy roku, kiedy napływ tego cukru będzie obowiązywał jako wolny handel - wyjaśnił. Ograniczenie napływu cukru. Kołodziejczak z apelem Kołodziejczak zapowiedział, że po zakończeniu obliczeń zwróci się do rządu o ograniczenie napływu cukru. - Już teraz wiem, że zwrócę się do premiera Donalda Tuska i ministra rolnictwa Czesława Siekierskiego o to, żeby ograniczyć napływ cukru na podstawie już zbyt dużej ilości cukru, który wjechał do Polski. Już dzisiaj widzimy bardzo duże zaburzenie na rynku i nie możemy sobie na to pozwolić - stwierdził. Zdaniem wiceministra Kołodziejczaka istnieje bardzo duże prawdopodobieństwo, że towary, które wjeżdżają do Polski są kierowane na Litwę, a następnie wracają do Polski bez kontroli polskiej inspekcji weterynaryjnej. Jako przykłady takich towarów wymienił olej spożywczy i składniki do produkcji pasz. - Jest to wszystko skierowane na Litwę. Nie mam dzisiaj pewności - i po rozmowie też z urzędnikami nie mamy pewności - czy przypadkiem taki towar nawet w połowie drogi na Litwę w Polsce nie jest rozładowany i na Litwę on nie dojedzie, a zostanie w Polsce, bo został oclony już na polskiej granicy - powiedział. Kołodziejczak zastrzegł, że jest to zgodne z prawem unijnym, dlatego rozmawia o zmianach w prawie, żeby takich przypadków nie było. Jego zdaniem jest to nie tyle problem Polski, co Unii Europejskiej. - Na polskiej granicy powinna się odbywać kontrola jakości wszystkich produktów, nawet tych, które jadą tranzytem na zachód Europy, bo to jest granica Unii Europejskiej - zaznaczył. Jak podał wiceminister, od kilku dni obserwuje co się dzieje w różnych miejscach na granicy polsko-ukraińskiej. Krytycznie odniósł się do ośmioletnich rządów PiS, po których obecny rząd przejął - jego zdaniem - Polskę porozbijaną na różne instytucje, które ze sobą nie współpracują. - To dzisiaj nasz największy problem. To, że instytucje, które nawet często podlegają pod jedno ministerstwo nie potrafią, nie wiedzą jak budować przepływ informacji między sobą, jak kontrolować przesyłki, które do Polski przyjeżdżają - powiedział wiceszef resortu rolnictwa. "Potrzeba zespołu do kontroli towarów na granicy" Kołodziejczak wskazał na potrzebę ustanowienia zespołu do kontroli towarów na granicy. - Bo dzisiaj odpowiedzialność za jakość tych produktów i za to co z nimi się dzieje jest w Polsce bardzo mocno rozproszona. To jest co najmniej 5-6 instytucji - czy podległych różnym ministerstwom inspekcji - które badają albo przerzucają się nawzajem odpowiedzialnością, bo tego nauczyły się w poprzednich latach - stwierdził. Jego zdaniem od dwóch lat nikt nie zgłaszał odpowiednich potrzeb na granicy. "Zwrócimy się też do pana premiera o dodatkowe możliwości, którymi będziemy chcieli dysponować, by to wszystko się odpowiednio udało" - powiedział wiceminister, ale nie zdradził jakie "dodatkowe możliwości" ma na myśli. Obecny na konferencji wojewoda lubelski Krzysztof Komorski podsumował swoje działania podjęte w celu ograniczenia niekontrolowanego napływu artykułów rolno spożywczych. - Zwiększyliśmy liczbę kontroli, intensywność analizy dokumentacji, przepływ informacji między instytucjami granicznymi a powiatowymi - powiedział Komorski i zapowiedział dalsze działania. - Powołam zespół doradczy, do którego już teraz publicznie zapraszam wszystkie organizacje rolnicze. Jeżeli tylko będą jakieś uzasadnione przypuszczenia, że któryś transport trzeba zbadać, dodatkowo skontrolować, to będziemy wykonywać takie działania - powiedział. Dodał, że kontrole będą podejmowane na bieżąco i interwencyjne. *** Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!