Palikot: To trudna lekcja
Bronisław Komorowski zagroził, że może wycofać się z prawyborów, jeśli ja zostanę wyrzucony z partii. To mnie zawstydza - mówił w Kontrwywiadzie RMF FM skruszony poseł PO Janusz Palikot.
Konrad Piasecki: Czuje pan, że to koniec Palikota?
Janusz Palikot: To bardzo trudny moment, w życiu się pojawiła taka lekcja moralności, powiedziałbym nawet, którą przechodzę od wczoraj, w związku głównie z postawą pana marszałka Bronisława Komorowskiego.
Bolesna lekcja?
Tak, trudna lekcja. Dlatego, że sobie uświadomiłem właśnie wczoraj, w jakiej sytuacji trudnej jego postawiłem. I to jest takie trochę dla mnie zawstydzające, m.in. ze względu na tę relację przyjaźni, jaka jest między nami.
Czyli wstydzi się pan tego, co pan napisał i powiedział o Sikorskim, że w gruncie rzeczy chce stworzyć po wyborach partię prezydencką, taką alternatywę dla Platformy oraz Prawa i Sprawiedliwości?
Nie tego, tylko skutków, które z tego wynikły. Bo racje jakieś są, ale one są obojętne. Bo jeśli niezależnie od tego, czy mam rację, czy nie mam, czy takie, czy inne mam poglądy w tej sprawie, jeśli doprowadzam do sytuacji w której mój kolega Komorowski mówi twardo do mnie, do premiera, że gotów jest się wycofać z prawyborów, jeśli ja zostanę wyrzucony z Platformy...
A powiedział coś takiego?
Tak, powiedział coś takiego.
Bronisław Komorowski powiedział: "Jeśli wyrzucicie Palikota, to ja wychodzę z prawyborów"?
Tak. I to mnie zawstydza.
Ale powiedział to panu, czy powiedział to Tuskowi?
I panu premierowi, i mnie. W związku z tym, jeśli marszałek Komorowski coś takiego mówi, to pan rozumie, w jakiej to mnie stawia sytuacji. Najważniejsze jego przedsięwzięcie polityczne w życiu ja stawiam przez swój brak odpowiedzialności - trzeba tak to nazwać w tym kontekście - stawiam na szali naszej znajomości, naszej przyjaźni kilkunastoletniej. Czy mogłem zrobić coś gorszego swojemu przyjacielowi? Nie. To jest tak potężna lekcja, że ja jestem już człowiekiem poobijanym w sensie etycznym, nie tylko z tym złamanym żebrem.
Wielce pan skruszony tego poranka.
To prawda, bo to była lekcja...
Jak nie Janusz Palikot.
... to była lekcja, której nie dostałem jeszcze nigdy od nikogo. Nie spodziewałem się w ogóle, że ktoś w polityce może się zachować w ten sposób. I jakby przez to mnie postawić do prawdziwego porządku, tak, że ja już się zobowiązałem wczoraj marszałkowi, oczywiście nie oczekuję od niego żadnych gestów, kara będzie, jaka będzie, z każdą się pogodzę. Ale nie będę w tej chwili komentował Radosława Sikorskiego.
Czyli co, będzie pan milczał na temat prawyborów, narzuca pan sobie kajdanki i plaster na usta?
Tak. Do 26 czy 24 marca się nie będę wypowiadał w sprawie prawyborów.
No dobrze, to w takim razie koniec Palikota? Koniec Palikota w Platformie? Bo coś pękło, coś się skończyło, mam wrażenie.
Myślę, że ze względu na tę postawę Bronisława Komorowskiego - nie. Ale oczywiście to był najtrudniejszy moment na pewno.
Wściekłość na pana powszechna. To nie jest tak, że tylko Grzegorz Schetyna ma do pana pretensje.
Grzegorz Schetyna wykorzystuje to jeszcze w innych celach, ale to już jest jakby wtórne.
Ale co, poczuł krew, poczuł, że pan jest słaby? Poczuł, że łatwo pana zabić.
Takie mam wrażenie, że miał takie poczucie, że tym razem może jakby mnie zdecydowanie osłabić i podjął taką próbę.
A może jest tak, że może osłabić dlatego, że też Donald Tusk jest na pana wściekły?
Wszystko to jest racja. Tylko że jeśli się to zmierzy tą pierwszą miarą, o której żeśmy rozmawiali do tej pory, postawy Bronisława Komorowskiego, jakby co można do tego jeszcze dodać. Narobiłem kłopotu i koniec.
Ale wierzy pan, że to się może tak skończyć, że Palikot wyleci z Platformy, a Bronisław Komorowski wycofa się z prawyborów, czyli de facto z wyborów?
Myślę, że nie, to właśnie jest dla mnie obciążające. Myślę, że tak się właśnie dzięki tej postawie marszałka nie stanie. Tyle tylko, że to jest dla mnie kłopot, bo zaciągnąłem dług, który nie wiadomo, jak spłacić.
Skoro tak, to może pan się sam wycofa i odejdzie z Platformy? Skoro pan jest dla niej i dla swojego przyjaciela dzisiaj takim kłopotem i ciężarem?
Spróbuję jeszcze dać sobie szansę. Myślę, że jestem jakoś Platformie potrzebny. Zobaczymy, co przyniosą najbliższe tygodnie.
Rzeczywiście pan wierzy, że prezydent Sikorski jest zagrożeniem dla Platformy?
Tak, jak powiedziałem, nie chcę o tym mówić.
To inaczej. To, co pan napisał na blogu - Donald Tusk tego nie dostrzega? Bo chyba gra na Sikorskiego?
Moim zdaniem nie. Z punktu widzenia Donalda Tuska jest chyba obojętne, kto wygra, czy Komorowski, czy Sikorski. Sama idea prawyborów jest tak ważną ideą polityczną, że jest ważniejsza niż to, kto wygra te wybory.
Tyle że ta idea dzisiaj powoduje problemy. Dzisiaj się mówi o tym, że partia się kłóci, jest Gowin, jest Palikot, jest Sikorski, Komorowski i zaczynają wybuchać emocje.
Ale to się skończyło w momencie wczorajszego wydarzenia, komentarzy, przywołania mnie do porządku tymi gestami.
Pan uważa, że to skończy kłótnię wokół prawyborów?
To jest koniec kłótni, to będzie normalna, pozytywna kampania.
Ale pan będzie cały czas grał na Komorowskiego?
Tak, popieram Bronisława Komorowskiego.
Mimo że Komorowski w sondażach i walce z Kaczyńskim wypada gorzej niż Sikorski?
To jest niewielka różnica.
Trzydzieści parę do dwudziestu paru - dziesięć procent dzisiaj w sondażach CBOS-u.
Mimo wszystko uważam, że Bronisław Komorowski jest lepszym kandydatem. Mówiłem o tym wielokrotnie, podtrzymuję swoje zdanie i jestem gotów w dalszym ciągu mu pomagać, ale, tak jak powiedziałem, bez negatywnej czy krytycznej opinii nt. Radosława Sikorskiego.
Wczoraj powtarzał pan: "mnie wyrzucić, a co z golfistą z Florydy?". No właśnie, co z golfistą z Florydy?
Myślę, że to będzie raczej odłożona w czasie decyzja, że zbyt szybko Mirosław Drzewiecki nie wróci do Polski.
A nie jest tak, że Tusk mu powie: "Mirek, złóż mandat"?
Tego nie wiem, ale tego należałoby oczekiwać od samego Drzewieckiego po tym wszystkim, co się stało.
Powinien odejść z polityki?
To jest dużo większy kaliber niż cokolwiek innego. Ten jego ostatni wywiad rzeczywiście był dosyć absurdalny.
I jakie kary powinny go za to spotkać?
To nie jest kwestia kary, bo przecież on został pozbawiony funkcji ministra itd. W tej chwili jest zwykłym posłem. Przestał pełnić funkcje w partii, nie jest skarbnikiem. Może być tylko posłem lub nie być posłem. To jest jedyne, co w tej chwili zostało. Wybór pewnie należy do niego. Ludzie raczej oczekują, żeby się wycofał z polityki.
A pan będzie miał problem z sądem za picie w miejscu publicznym. Kompromitujące to trochę dla polityka...
Przecież pan doskonale wie, że akurat w tamtej sprawie nie miało to nic wspólnego z piciem alkoholu.
Ale oskarżenie pozostaje: picie alkoholu.
Dobrze, ale to jest dosyć absurdalna sytuacja. Wiadomo było, że ja przecież nie namawiałem do picia alkoholu, w ten sposób przekazywałem pewien polityczny przekaz. Wątpię, żeby się udało zresztą udowodnić, że piłem alkohol, ale to już inna sprawa.