NIK krytycznie o repatriacji Polaków. "System okazał się niewydajny"
Najwyższa Izba kontroli przedstawiła raport dotyczący procesu repatriacji w latach 2017-2023. - Mimo wzniosłych deklaracji (...) system okazał się niewydajny - skomentował podczas wtorkowej konferencji prezes NIK Marian Banaś. Kontrolerzy stwierdzili, że gdyby utrzymać obecne tempo rozpatrywania spraw, to cała repatriacja trwałaby ponad dwie dekady.
Najwyższa Izba Kontroli oceniła, że uwzględniając dotychczasowe tempo organizacji osiedlania repatriantów w Polsce (ok. 684 osoby rocznie), repatriacja czekających na nią i nią zainteresowanych 15,2 tys. osób może zająć w ocenie NIK około 22 lat.
Do takich wniosków NIK doszła po przeprowadzeniu kontroli w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Ambasadzie RP w Kazachstanie i w dwóch ośrodkach adaptacyjnych dla repatriantów - w Pułtusku i w Środzie Wielkopolskiej. Kontrola obejmowała lata 20217-2023.
Raport NIK. Ustawa o repatriacji. Marian Banaś komentuje
Podczas wtorkowej konferencji szef NIK Marian Banaś ocenił, że "mimo wzniosłych deklaracji zawartych w preambule ustawy o repatriacji, system odpowiedzialny za te działania okazał się niewydolny". Wśród przyczyn tej niewydolności należy wymienić "braki finansowe, problemy organizacyjno-kadrowe oraz bierność organów państwowych w przeciwdziałaniu tym ograniczeniom".
Poinformował, że w budżecie państwa na lata 2017-2022 zaplanowano na repatriację blisko 350 mln zł, jednak w latach 2018-2023 stopniowo obniżano kwoty przeznaczane na ten cel. W ubiegłym roku były one niższe o 18 proc. niż zaplanowano to w ustawie budżetowej w roku 2018. W ostatecznym rozrachunku na repatriację wydano 244 mln, co stanowiło blisko 70 proc. planowanego budżetu.
Zbyt małe fundusze na repatriację sprawiały - zdaniem prezesa NIK - że mimo obietnic składanym repatriantom przez rządzących nie powstały kolejne ośrodki adaptacyjne mające ułatwić osiedlanie się w Polsce. Ponadto - jak dodał - dwa inne ośrodki były niewykorzystane i przez długie miesiące stały puste.
Banaś przekazał, że w latach 2017-2022 rząd sprowadził do kraju zaledwie ponad 4,5 tys. repatriantów. Wyniki kontroli NIK wykazały, że niektórzy zakwalifikowani repatrianci musieli na przyjazd do Polski czekać nawet około 15 lat.
- Procedury związane z repatriacją były nie tylko długotrwałe, ale w niektórych przypadkach wręcz przewlekłe - podsumował.
Raport NIK. Repatriacje Polaków ze Wschodu. "Ogólna ocena negatywna"
Wicedyrektor delegatury NIK w Rzeszowie Stanisław Jarzyna zaznaczył, że "ocena ogólna była negatywna". - Odpowiedzialne za repatriację organy państwa nie zapewniły sprawnego i skutecznego przeprowadzenia repatriacji Polaków ze Wschodu - dodał.
W ocenie NIK minister spraw wewnętrznych i administracji nierzetelnie realizował swoje zadania, nie podjął interwencji w sprawie zwiększenia limitu środków na repatriację, nieterminowo udzielał pomocy finansowej repatriantom, którzy już do Polski trafiali, nieterminowo udzielał zgody na wydawanie wiz krajowych w celu repatriacji i nieterminowo przyznawał miejsca w ośrodkach dla repatriantów.
Z kolei minister spraw zagranicznych, zdaniem kontrolerów, nierzetelnie i nieskutecznie realizował przypisane mu zadania. Co ważne, niewłaściwie zorganizował pocztę dyplomatyczną, przez co dochodziło do rażących wydłużeń w całej tej procedurze, które w indywidualnych przypadkach sięgały nawet 356 dni.
Dwa działające w Polsce ośrodki adaptacyjne dla repatriantów w Pułtusku i w Środzie Wielkopolskiej mogły przyjąć jednorazowo w sumie około 250 osób. Mimo ogromnego zapotrzebowania na tę formę repatriacji wobec braku pieniędzy były długookresowo wyłączane z funkcjonowania i nie przebywali w nich repatrianci, a koszty utrzymania obu ośrodków były ponoszone. Średnio ośrodek w Pułtusku w ciągu siedmiu lat był nieczynny przez 313 dni, a w Środzie Wielkopolskiej przez 370 dni.
----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!