W środę 29 grudnia br. Marszałek Senatu RP prof. Tomasz Grodzki przesłał pisma do Prezesa Rady Ministrów Mateusza Morawieckiego oraz do Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministra-Koordynatora Służb Specjalnych Mariusza Kamińskiego w związku z ujawnieniem informacji o inwigilacji senatora RP Krzysztofa Brejzy. Do inwigilacji miało zostać wykorzystane oprogramowanie Pegasus, opracowane przez izraelską spółkę NSO Group. Według amerykańskiej agencji prasowej Associated Press, powołującej się na ustalenia działającej przy Uniwersytecie w Toronto grupy Citizen Lab, oprogramowaniem Pegasus inwigilowany był senator KO Krzysztof Brejza, adwokat Roman Giertych i prokurator Ewa Wrzosek. Marszałek Senatu komentuje doniesienia o inwigilacji "Jako Marszałek Senatu Rzeczypospolitej Polskiej i opiekun wszystkich senatorów czuję się w obowiązku wystąpić do Pana w związku z ujawnieniem opinii publicznej bulwersujących informacji o inwigilacji senatora RP Krzysztofa Brejzy, co najmniej w czasie sprawowania mandatu poselskiego" - napisał Grodzki w liście do premiera, datowanym na wtorek. W piśmie wskazał też, że z ujawnionych informacji wynika, z ogromnym prawdopodobieństwem to, że podległe szefowi rządu służby specjalne używały zaawansowanego oprogramowania szpiegowskiego, stworzonego do walki z terroryzmem i międzynarodową przestępczością, do inwigilacji polityka pełniącego kluczową funkcję w kampanii wyborczej opozycji, a także "do szpiegowania innych osób identyfikowanych jako przeciwnicy pańskiego obozu politycznego". Grodzki zwrócił uwagę, że z dostępnych informacji nie wynika, by wobec senatora Brejzy toczyło się jakiekolwiek postępowanie, dotyczące jego choćby domniemanego udziału w popełnieniu jakiegokolwiek przestępstwa, w odniesieniu do którego stosowanie kontroli operacyjnej byłoby ustawowo dopuszczalne. Zdaniem Marszałka Senatu, jest wysoce prawdopodobne, że doszło do popełnienia przestępstwa przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy służb specjalnych. Grodzki do Morawieckiego: Czy pańska formacja stanęła, "tam gdzie stało ZOMO"? "Język parlamentarny nie zawiera słów, pozwalających dostatecznie dobitnie ocenić tego rodzaju poczynania, wpisujące się niestety w ciąg działań sprzecznych z Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej, konsekwentnie dewastujących instytucje demokratycznego państwa i łamiących demokratyczne standardy. Na ponury żart zakrawa, że całkowicie nieakceptowalne w demokratycznym państwie prawnym działania wobec polityka opozycji zostały podjęte nie przez służby specjalne państwa komunistycznego, lecz przez służby odrodzonej Rzeczypospolitej Polskiej, podległe panu premierowi - człowiekowi w młodości poważnie zaangażowanemu w działalność opozycyjną i zarazem synowi śp Kornela Morawieckiego, jednej z najważniejszych postaci polskiej opozycji przeciwko totalitarnemu reżimowi, który wykorzystywał przeciwko niemu cale ówcześnie dostępne instrumentarium inwigilacyjne" - napisał Grodzki. "Choć różnica perspektyw opozycjonisty i Prezesa Rady Ministrów nie powinna budzić zdziwienia, wyrażam w tym kontekście wątpliwość, czy wciąż aktualne pozostają słowa pańskiego politycznego mentora: 'My jesteśmy tu gdzie wtedy', czy też pańska formacja polityczna - w imię doraźnych wyborczych kalkulacji - jawnie stanęła, 'tam gdzie stało ZOMO' i Służba Bezpieczeństwa?" - dodał marszałek. Grodzki stwierdził w piśmie, że ujawnione opinii publicznej przypadki elektronicznej inwigilacji osób, w różny sposób powiązanych z - działającą w pełni legalnie - opozycją polityczną, "rodzą nieodparte skojarzenia z wydarzeniami mającymi miejsce przed półwieczem w wewnętrznej polityce amerykańskiej". "Ich konsekwencje są powszechnie znane" - zaznaczył. Polityk wyraził też nadzieję, że szef rządu znajdzie "dość siły i determinacji, by - wspomniane wyżej - działania podległych panu służb specjalnych wobec wszystkich osób powiązanych z legalnie działającą opozycją zostały ujawnione i szczegółowo przeanalizowane, a winni szokującego nadużycia narzędzi inwigilacji - w sposób całkowicie sprzeczny z ich przeznaczeniem - ukarani". Grodzki podobnie brzmiące pismo skierował też do szefa MSWiA. Doniesienia o podsłuchach Według Citizen Lab, do telefonu Brejzy miano się włamać 33 razy w okresie od 26 kwietnia 2019 r. do 23 października 2019 r. Polityk był wówczas szefem sztabu KO przed wyborami parlamentarnymi. Wcześniej badacze informowali o inwigilacji Pegasusem mec. Romana Giertycha i prokurator Ewy Wrzosek, nie byli jednak w stanie wskazać, kto dokładnie stoi za szpiegowaniem, ale podkreślono, że jedynymi klientami izraelskiej firmy są rządowe agencje. Rzecznik prasowy ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn, odnosząc się do doniesień ws. Pegasusa, przypomniał, że "w Polsce kontrola operacyjna jest prowadzona w uzasadnionych i opisanych prawem przypadkach, po uzyskaniu zgody Prokuratora Generalnego i wydaniu postanowienia przez sąd". Jak dodał, "sugestie, że polskie służby wykorzystują metody pracy operacyjnej do walki politycznej, są nieuprawnione".