Jeszcze w lutym zwróciliśmy się do Kancelarii Senatu z wnioskiem o udostępnienie nagród, dodatków senackich, premii lub innych dodatkowych form wynagrodzenia wypłaconych w 2021 r. najważniejszym urzędnikom Tomasza Grodzkiego. Chodziło o ówczesne kierownictwo Centrum Informacyjnego Senatu. Szefem był Maciej Berek, zaś jego zastępcami Jakub Stefaniak i Anna Godzwon. Dodatkowo domagaliśmy się ujawnienia gratyfikacji finansowych, jakie otrzymała Małgorzata Daszczyk, szefowa gabinetu marszałka Senatu. Najpierw Kancelaria Senatu poprosiła o wydłużenie terminu odpowiedzi, a później przekazano nam krótką informację: dane, o które wnioskujemy, nie stanowią informacji publicznej. Dlatego zwróciliśmy się do wymiaru sprawiedliwości. Wyrok zapadł 10 sierpnia. Efekt? WSA "zobowiązuje Szefa Kancelarii Senatu do rozpoznania wniosku Jakuba Szczepańskiego z dnia 24 lutego 2022 r. o udostępnienie informacji publicznej w terminie 14 dni od daty doręczenia odpisu prawomocnego wyroku wraz z aktami sprawy" - stwierdził sąd. Jednak ani Adam Niemczewski, szef Kancelarii Senatu, ani Tomasz Grodzki nie robią sobie za wiele z wyroku stołecznego WSA. - Nie powiem szczegółów, ale z tego co wiem, będzie wniosek o kasację - oświadczył dziennikarzom marszałek Senatu. - Wynagrodzenia osób publicznych w Kancelarii Senatu są jawne i transparentne - zarzekał się. Jak się okazuje, zupełnie innego zdania jest Maciej Berek. Odejście Macieja Berka Pod koniec sierpnia 2021 r. to Interia jako pierwsza napisała, że Berek ustępuje ze stanowiska w Kancelarii Senatu. Nieoficjalnie mówiło się o konflikcie personalnym i kiepskiej atmosferze w pracy. Berek nie mógł znaleźć wspólnego języka m.in. z Anną Godzwon oraz Małgorzatą Daszczyk. - Miał po prostu dosyć. Trzeba umieć zgodzić się z wizją człowieka, dla którego się pracuje. A on nie mógł się dogadać z marszałkiem Tomaszem Grodzkim, więc nie było sensu się męczyć - deklarowali nasi informatorzy. Jak pisaliśmy, Berek miał przejść na gorzej płatną posadę. Z drugiej strony współpraca z prof. Maciejem Wiąckiem oznaczała dla niego stabilizację. Kadencja Rzecznika Praw Obywatelskich trwa pięć lat, a obaj panowie doskonale się znają, chociażby z Katedry Prawa Konstytucyjnego Uniwersytetu Warszawskiego. - Rozstaję się z Kancelarią Senatu trochę wcześniej niż planowałem. Od 13 września obejmuję stanowisko dyrektora generalnego w biurze Rzecznika Praw Obywatelskich - mówił nam ustępujący szef CIS. We wtorek Maciej Berek po raz kolejny zabrał głos w sprawie związanej z Senatem. Po tekście Interii o wyroku sądu i ukrywaniu nagród przez współpracowników Tomasza Grodzkiego, skierował pismo zarówno do naszej redakcji jak i szefa Kancelarii Senatu Adama Niemczewskiego. Na wstępie podkreśla, że o odmowie dostępu do informacji publicznej dowiedział się bezpośrednio od nas. "Wydźwięk artykułu, co nie może zaskakiwać, ma charakter krytyczny, a treść bardzo licznych komentarzy pod nimi zamieszczonych nacechowanych jest negatywnie nie tylko wobec działań Kancelarii Senatu, ale także - pośrednio, a czasem i bezpośrednio - wobec osób, których dane 'objęto tajemnicą' - czytamy. A dalej: "Sytuacja ta zmusza mnie do stanowczego zajęcia stanowiska, wpływa ona bowiem na mój wizerunek jako urzędnika państwowego, na który zapracowałem przez lata swojej służby państwu". "Udostępnię wszystkie dane" Maciej Berek podnosi, że jako urzędnik pracuje już od ćwierć wieku. Jak podkreśla, przez szereg lat zajmował stanowiska stanowiące funkcje publiczne w rozumieniu ustawy o dostępie do informacji publicznej. Co za tym idzie, udostępnienie danych dotyczących gratyfikacji finansowych to "element warunków prawnych", na które się zgodził. "Nie budzi moich żadnych wątpliwości, że pełniłem funkcję publiczną także jako dyrektor Centrum Informacyjnego Senatu. Nie wiem, jakie przesłanki prawne stoją za decyzjami proceduralnymi i procesowymi podejmowanymi przez Kancelarię Senatu" - podkreśla Berek. Jak ocenił, działania administracji Tomasza Grodzkiego godzą w jego dobra osobiste: chodzi o wizerunek urzędnika oraz zaufanie niezbędne do sprawowania funkcji publicznych. "Zwracam się więc z prośbą o niezwłoczne udzielenie autorom wniosku dotyczących mnie informacji wnioskowanych i wskazanych w przywołanym artykule" - czytamy. Berek podkreśla, że jeśli odmowa udzielenia informacji przez Kancelarię Senatu wynika z "przesłanki ochrony prywatności" to zrzeka się jej. "Jednocześnie informuję, że jeżeli wnioskowane i dotyczące mnie informacje nie zostaną udzielone w trybie określonym przepisami ustawy o dostępie do informacji publicznej, to w przypadku zwrócenia się przez Redakcję o takie same informacje do mnie, udostępnię wszystkie dane dostępne mi na podstawie wyciągu z mojego rachunku bankowego" - czytamy. Michał Kamiński: Doskonale rozumiem Interia poprosiła o komentarz służby prasowe Kancelarii Senatu. Dopytywaliśmy czy i kiedy udostępnią nam informacje, o które zwracaliśmy się w lutym. Prosiliśmy także o wypowiedź szefa senackiej kancelarii, do którego zwróciliśmy się bezpośrednio. Niestety, Adam Niemczewski nie odpowiedział na wiadomość tekstową. - Zgodnie z prawem prasowym, odpowiemy na pańskie zapytanie (dotyczące m.in. pisma Macieja Berka - red.) w ciągu dwóch tygodni - przekazał nam jeden z urzędników. Na krótki komentarz zgodził się za to wicemarszałek Sejmu z ramienia Koalicji Polskiej: - Doskonale rozumiem ten ruch pana ministra jako wieloletniego urzędnika państwowego - przekazał Interii Michał Kamiński, który współpracował z Maciejem Berkiem jeszcze w czasach rządu Ewy Kopacz. Jakub Szczepański