Kulisy zatrzymania Wąsika i Kamińskiego. "Nie okazano dokumentów"
- Nikt nie okazał mi żadnego dokumentu, na podstawie którego policja mogłaby wejść do Kancelarii Prezydenta - powiedziała szefowa Kancelarii Grażyna Ignaczak-Bandych. We wtorek wieczorem Mariusz Kamiński oraz Maciej Wąsik zostali zatrzymani przez policję. Politycy PiS przebywali na terenie Pałacu Prezydenckiego od wtorkowego poranka.
- Pan Mariusz Kamiński i Maciej Wąsik byli gośćmi pana prezydenta. Zostali w sposób jawny zaproszeni do Pałacu Prezydenckiego - powiedziała w Telewizji Republika szefowa Kancelarii Prezydenta Grażyna Ignaczak-Bandych.
Jak mówiła, gdy Andrzej Duda spotykał się w Belwederze ze Swietłaną Cichanouską, liderką białoruskiej opozycji oraz innymi przeciwnikami reżimu Alaksandra Łukaszenki. Wtedy - jak powiedziała - "nastąpiło wejście policji do Pałacu Prezydenckiego".
- Nikt nie okazał mi żadnego dokumentu, na podstawie którego policja mogłaby wejść do Kancelarii. Wszyscy wiedzieli, że jestem na miejscu. Komunikowałam, że będą tak długo jak potrzeba, a na pewno do powrotu pana prezydenta. Kiedy rozmawialiśmy z panami ministrami w jednym z gabinetów naprzeciwko gabinetu pana prezydenta weszli policjanci i gości pana prezydenta zatrzymali - opisała.
Zatrzymanie Wąsika i Kamińskiego. Ignaczak-Bandych: Pracownicy Kancelarii nie stawiali oporu
Ignaczak-Bandych stwierdziła ponadto, że "została naruszona godność polskiego państwa" oraz "posłów którzy są niewinni". - Po wyprowadzeniu panów posłów zostało złożone pismo od Komendanta Głównego Policji, które jeszcze do mnie nie dotarło, bo złożono je na wejściu do BBN - mówiła szefowa Kancelarii.
- Wyraźnie przedstawiłam się panom i pytałam, na jakiej podstawie i dlaczego ze mną nie rozmawiali przed wejściem. Panowie powiedzieli, że takie mieli prawo. My uważamy, że wtargnęli bezprawnie - kontynuowała.
Dodała, że "pracownicy Kancelarii nie stawiali oporu". - Policjanci byli niegrzeczni, nie chcieli ze mną rozmawiać i nie chcieli przedstawić żadnego dokumentu, który upoważniałby ich do takiego działania. Nie otrzymywaliśmy żadnych sygnałów. Miałam informacje od oficerów SOP, że policja jest przed pałacem. Powiedziała, że jak będą mieć dokumenty, które mi przedstawią, to ja z nimi porozmawiam. Nie byłam poproszona o rozmowę, dokumentów mi nie przedstawiono, po prostu wtargnięto do Kancelarii i aresztowano gości głowy państwa - mówiła.
Jak dodała, "kiedy pan prezydent został poinformowany o tym co dzieje się w pałacu, chciał natychmiast wracać i wyjazd z Belwederu został zastawiony autobusem komunikacji miejskiej".
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!