Kontrola w państwowej spółce. Budka ujawnia: Fikcyjne etaty, potężne zarobki

Oprac.: Dagmara Pakuła
- To były osoby zatrudniane jak na polskie warunki za olbrzymie wynagrodzenia (...) średnia płaca na fikcyjnych stanowiskach wynosiła 30 tys. zł brutto - mówił Borys Budka o funkcjonowaniu Agencji Rozwoju Przemysłu za rządów PiS w oparciu o wstępne wyniki kontroli. W rozmowie z PAP potwierdził, że umowy osób zatrudnionych na tych stanowiskach przewidywały też kolosalne odprawy. - To była taka "last minute" na wyciąganie z kasy państwa - stwierdził były minister aktywów państwowych.

Budka w środę w studiu PAP potwierdził wtorkowe, nieoficjalne doniesienia portalu Wirtualna Polska o wstępnych wynikach kontroli w Agencji Rozwoju Przemysłu. Kontrola miała wykazać tworzenie "fikcyjnych działów z osobami zatrudnionymi na wysokie pensje tuż przed wyborami", a także "niegospodarnością i wydatkami bez pokrycia" w tle.
Były minister aktywów państwowych powiedział, że ARP to "kolejna stajnia Augiasza" pozostawiona po rządach PiS. - Nowy zarząd wziął się za porządki i trupy wypadają z szaf - dodał.
- W kwestii zatrudniania w ARP w czasie, gdy PiS wiedział, że przegrywa wybory i musi oddać władzę, tworzono fikcyjne etaty, fikcyjne działy - tłumaczył, dodając, że "to były osoby zatrudniane jak na polskie warunki za olbrzymie wynagrodzenia". - Średnia płaca na fikcyjnych stanowiskach wynosiła 30 tys. zł brutto - wyjawił.
Borys Budka po kontroli w ARP. "Wyciąganie z kasy z państwa"
Umowy, jak wynika z informacji Budki, były zawierane nawet z sześciomiesięcznym okresem wypowiedzenia a klauzule przewidywały wysokie odprawy. - To była zmiana schematu organizacyjnego ARP tylko po to, żeby wcisnąć swoich kolesi, to była taka "last minute" na wyciąganie z kasy państwa - powiedział Budka. Poinformował, że proceder ten trwał przez kilka miesięcy przed jesiennymi wyborami w 2023 roku, a także zaraz po wyborach, kiedy było już wiadomo, że PiS odda władzę.
- Sprawa dotyczy chyba kilkudziesięciu osób na fikcyjnych etatach. Zarząd agencji złożył doniesienie do prokuratury, bo w ocenie menedżerów mogło dojść do popełnienia przestępstwa, działania na szkodę spółki. To już muszą wyjaśnić organy ścigania - powiedział były szef MAP.
Borys Budka podał, że wśród osób zatrudnionych na fikcyjne etaty miały być "bardzo ciekawe nazwiska". - Nie jestem uprawniony do mówienia, ale to nazwiska powiązane z politykami PiS-u - zaznaczył.
-----
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!