Kongres ludowców miał się odbyć jeszcze w 2020 r., ale plany PSL-u pokrzyżowała pandemia COVID-19. Imprezę przygotowano z wielką pompą. Zlot odbywa się w DoubleTree by Hilton Hotel & Conference Center na warszawskim Wawrze. Do dyspozycji delegatów elegancki barek, słodkie przekąski, kawa i herbata. Wszyscy w maseczkach. W kuluarach słychać, że zadbał o to sam Władysław Kosiniak-Kamysz, który jest przecież lekarzem. - Wybór miejsca kongresu i sposób jego przeprowadzenia to dowód, że PSL chce być partią coraz bardziej nowoczesną - mówi Interii poseł Jacek Protasiewicz, który na kongresie reprezentuje sojuszniczą Unię Europejskich Demokratów. - To już nie jest ten PSL zaściankowy, rolniczy, farmerski, wiejski. Próbuje łączyć tradycję z przeszłością i nowoczesnością - tłumaczy nam polityk. Tuż przed rozpoczęciem kongresu członkowie odśpiewali Mazurka Dąbrowskiego i Rotę, która jest hymnem ludowców. Częścią artystyczną zajął się zespół Mazovia Politechniki Warszawskiej. Przemawiał też europoseł Jarosław Kalinowski. Polityk, który najprawdopodobniej ustąpi ze stanowiska szefa Rady Naczelnej PSL. Na ostatnim posiedzeniu zarządu mazowieckiego nie uzyskał rekomendacji kolegów, chociaż rządził cztery kadencje. Można wręcz mówić o kompromitacji, bo od działaczy z zarządu dostał ledwie osiem głosów. - Wewnętrznie PSL jest bardzo krytyczny w stosunku do swoich przywódców. Ludzie wystawili rachunek za konkretną robotę. Nie tylko w kampaniach, ale i bezpośrednim kontakcie - mówi Interii Janusz Piechociński, były wicepremier. - To problem, bo trzeba ustalić czy przewodniczący rady powinien być parlamentarzystą, europosłem. Nie tylko imiona i nazwiska będą grały - dodał. Adam Jarubas, europoseł PSL: - Być może kiepski wynik Jarosława Kalinowskiego wynika z tego, że miesiąc wcześniej na zjeździe organizacji mazowieckiej powiedział, że nie będzie kandydował. Być może zarząd uznał, że skoro raz składa się deklaracje, to nie można się z niej wycofywać. Interesy Waldemara Pawlaka Na wspomnianym posiedzeniu zarządu mazowieckiego Jarosław Kalinowski zyskał osiem głosów, ale Waldemar Pawlak wcale nie wypadł rewelacyjnie. Byłego premiera poparło 17 kolegów. Zarząd postawił na wicemarszałka Sejmu Piotra Zgorzelskiego, który może się pochwalić 54 głosami. Ale to wcale o niczym nie przesądza, bo głosują delegaci z całej Polski. - Rekomendacja zarządu mazowieckiego PSL to tylko opinia wąskiego grona (...). Nie jest wiążąca dla delegatów z województwa mazowieckiego, a tym bardziej dla delegatów z innych województw - kilka dni temu powiedział nam Waldemar Pawlak. Podkreślał, że wciąż prowadzi własny biznes, jest aktywnym rolnikiem i ma "kontakt z trochę innym światem niż świat salonów sejmowo-politycznych". Mówi jeden z ludowców: - Słychać, że Waldkowi nie idzie w interesach i dlatego chce wrócić do wielkiej polityki. Na pewno chce się też odgryźć za porażkę w wyborach do Senatu z 2019 r. To wstyd, że jako były premier nie dostał się do parlamentu - tłumaczy nasz rozmówca. - Jako szef Rady Naczelnej nie musiałby także obawiać się o pierwsze miejsce w wyborach do Parlamentu Europejskiego - dodaje. Zwolennicy Pawlaka twierdzą, że jako były premier ma niezachwianą pozycję i może startować z dowolnej pozycji na liście. Wszystko zależy od tego, jaki będzie miał kaprys. - Pawlak jest powszechnie szanowany. Na trwale zapisał się w historii PSL i nie musi niczego udowadniać - tłumaczy jeden z ludowców życzliwych byłemu premierowi. - Jeśli będzie wybrany pan premier Waldemar Pawlak to myślę, że skłonność PSL-u do współpracy, wspólnej listy koalicyjnej, opozycyjnej może być mniejsza. Jeśli zostanie wybrany marszałek Zgorzelski czy poseł Klimczak, to kierunek na współpracę na opozycji jest stuprocentowy - twierdzi z kolei Jacek Protasiewicz. Delegaci mogą się podpisywać pod kandydaturami na szefa Rady Naczelnej do godz. 15. Ale jeszcze przed południem było wiadomo, że odpowiednią liczbę sygnatur zebrali Piotr Zgorzelski, Waldemar Pawlak i Dariusz Klimczak. Ten ostatni może się okazać czarnym koniem kongresu. W kuluarach słychać też, że nad startem do ostatniej chwili zastanawiał się Jarosław Kalinowski. Czas rozliczeń Jak mówią nam działacze, przeciwko kandydaturze Waldemara Pawlaka przemawia fakt, że m.in. nie włączał się w kampanię prezydencką Władysława Kosiniaka-Kamysza. A tego wymaga się od szefa Rady Naczelnej PSL. Musi być aktywny i blisko współpracować z prezesem. - Głosy są bardzo podzielone. Reprezentuję województwo łódzkie, w województwie mazowieckim mamy wielogłos: będzie Waldek Pawlak, być może Jarosław Kalinowski, ale i Piotr Zgorzelski. Zobaczymy, czy zwycięży starsza czy młodsza kadra - przekazał Interii poseł Paweł Bejda. - Nie przesądzałbym tego, kto wygra. Każdy wybór jest o tyle dobry, że obowiązkiem przewodniczącego RN jest wypełniać uchwały całej Rady Naczelnej, a jednocześnie wspierać prezesa, który stoi na czele Naczelnego Komitetu Wykonawczego - dodaje. Niemal wszyscy nasi rozmówcy mówią o drugiej turze w czasie wyborów na szefa RN. Wbrew pozorom, kompetencje tego gremium są bardzo rozległe. - Rada Naczelna ma silne umocowanie statutowe. W okresach między kongresami może decydować o zmianach władz - tłumaczy Interii Jarubas. Co ciekawe, na sytuację najbardziej może wpłynąć spór toczący się w mazowieckim PSL. To jeden z największych i najsilniejszych okręgów w Polsce. Wiadomo, że kandydatami są tu Piotr Zgorzelski oraz Waldemar Pawlak. Jeśli okaże się, że wystartuje też Jarosław Kalinowski, głosy na pewno się rozłożą, co może być trampoliną dla Dariusza Klimczaka. - Nieskromnie powiem, że wiem, jak pracowałem i pracuję. Wszyscy wiedzą też, że jestem prawą ręką Władysława Kosiniaka-Kamysza - powiedział nam Klimczak, który jest nie tylko posłem, ale i wiceprezesem PSL. - W wyborach na szefa Rady Naczelnej PSL na pewno pomoże mi konflikt na Mazowszu. Im więcej kandydatów z największego regionu, tym lepiej dla mnie - nie ukrywa polityk. Wybory przewodniczącego Rady Naczelnej odbędą się o godz. 16.30. Członków rady poznamy półtorej godziny później. Jakub Szczepański