Przypomnijmy, że od rana CBA prowadzi przeszukania w kilku miejscach powiązanych z szefem NIK Marianem Banasiem. Najpierw agenci weszli do mieszkań Banasia w Krakowie i Warszawie. Jak donosił Onet, CBA miało także przeszukiwać krakowskie mieszkanie córki Banasia. Następnie CBA weszło również do siedziby NIK. Tam jednak nie zostali wpuszczeni do gabinetu szefa Izby, gdyż pracownicy NIK powołali się na przepisy, które to uniemożliwiały. Po godz. 12 Onet informował, że po jednym z przeszukań, CBA zatrzymało syna Banasia - Jakuba. Portal powoływał się na sms-y Jakuba Banasia, który pisał m.in.: "Zatrzymało mnie CBA. Zaraz wezmą telefon". CBA, w rozmowie z Interią, nie potwierdziło tych informacji. Teraz także i Onet wycofuje się ze swoich ustaleń i podaje, że do zatrzymania syna Banasia jednak nie doszło. CBA miało jedynie przeszukać samochód i pokój hotelowy Jakuba Banasia. Funkcjonariusze mieli także zabrać sprzęt należący do syna szefa NIK. CBA weszło do nieruchomości Mariana Banasia na zlecenie Prokuratury Regionalnej w Białymstoku, która prowadzi śledztwo dotyczące oświadczeń majątkowych szefa NIK. Jak ustalił reporter RMF FM, agenci zabezpieczyli dokumenty związane z kupnem i zbyciem nieruchomości należących do byłego szefa Krajowej Administracji Skarbowej. Chodzi między innymi o akty notarialne, faktury, umowy i wszelkie inne dokumenty, które dokumentowałby obrót nieruchomościami. Niejasności w oświadczeniach majątkowych W grudniu "Dziennik Gazeta Prawna" informował o zastrzeżeniach CBA wobec Banasia. Po zakończonej w październiku kontroli CBA zawiadomiła prokuraturę o podejrzeniach, według których Banaś składał "nieprawdziwe oświadczenia majątkowe, zatajał faktyczny stan majątku i miał nieudokumentowane źródła dochodu". Dziennik ustalił, że Banaś nie potrafił wytłumaczyć agentom, skąd w jego domu znalazło się 200 tys. zł w gotówce. CBA zainteresował też brak wpisu w oświadczeniu darowizny dla syna Mariana Banasia w wysokości niemal dwa mln zł. "DGP" wskazywało też, że kontrolerzy mieli zastrzeżenia do inwestycji Mariana Banasia. Szef NIK-u miał ulokować 60 tys. w rzeźbie. Zazwyczaj kupuje się certyfikaty, a nie fizyczne dzieła sztuki. Ciekawe jest w tym wątku, kto oferował alternatywną inwestycję. "DGP" podaje, że chodzi o piramidę finansową opartą o rynek dzieł sztuki i rozkręconą przez Polkę ze szwedzkim paszportem. Na początku grudnia szef Najwyższej Izby Kontroli ogłosił w specjalnym oświadczeniu, że "był gotów złożyć urząd prezesa NIK". Podkreślił, że jego "osoba stała się przedmiotem brutalnej gry politycznej" i wskazał, że został powołany na prezesa NIK z zachowaniem wszelkich procedur. Pokoje na godziny i podejrzane znajomości Czarne chmury zebrały się nad Marianem Banasiem po reportażu "Superwizjera TVN". Dziennikarze ustalili, że szef NIK wpisał do oświadczenia majątkowego kamienicę w Krakowie, gdzie mieścił się pensjonat wynajmujący pokoje na godziny. Banaś miał zaniżyć w oświadczeniach majątkowych dochody z wynajmu kamienicy. Zarządzać pensjonatem mieli z kolei znani w Krakowie przestępcy. Już wtedy CBA prowadziło kontrole oświadczeń Banasia. Politycy Prawa i Sprawiedliwości długo bronili szefa NIK. Zmieniło się to po kilku tygodniach. Premier Mateusz Morawiecki stwierdził, że wnioski z raportu CBA powinny skłonić Banasia do dymisji.