Krok pierwszy - sojusz Po wielu latach sporów i wzajemnej niechęci, doszło do wielkiego zjednoczenia na polskiej lewicy. W lipcu 2019 Włodzimierz Czarzasty (SLD), Robert Biedroń (Wiosna) i Adrian Zandberg (Razem) powiedzieli sobie "tak" i rozpoczęli walkę o powrót lewicy do Sejmu. Dla wielu było to zaskoczeniem, gdyż niechęć, szczególnie na linii SLD-Razem była wręcz namacalna. Niejednokrotnie przedstawiciele Razem wypowiadali się negatywnie o SLD. "Przez kilkanaście lat w Polsce praktycznie nie mieliśmy lewicy. Mieliśmy formację postkomunistyczną, która była neoliberalna, która stała po stronie wielkiego biznesu" - krytykował SLD Adrian Zandberg (wypowiedź z 2016 roku). Trzy ugrupowania znalazły jednak sposób, by zakopać topór wojenny. I dzięki temu 13 października wprowadziły do Sejmu 49 swoich przedstawicieli. Krok drugi - kampania i świetny wynik Oczywiście, nie tylko zgoda Lewicy przyczyniła się do uzyskania 12,56 proc. poparcia. Sposób prowadzenia kampanii, aktywność wszystkich polityków, chwytliwe komentarze i skuteczne odwoływanie się do sprawdzonego i pewnego elektoratu - na pewno nie były bez znaczenia. Lewica wystartowała pod szyldem SLD, jednak w kampanii mocno wybijali się liderzy trzech ugrupowań tworzących koalicję i wielu lokalnych działaczy. Z 49 mandatów, jakie zdobyli kandydaci startujący z list SLD, 24 osoby albo należą do SLD, albo z nim otwarcie sympatyzują. Robert Biedroń wprowadził z kolei aż 18 posłów Wiosny, a Adrian Zandberg sześcioro posłów Razem. Do tej listy dołącza także Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która jest kojarzona z Razem, jednak w 2019 roku wystąpiła z partii w geście sprzeciwu wobec braku współpracy z Wiosną. Zgoda po lewej stronie sceny politycznej spowodowała, że kandydatka przyłączyła się do wspólnej inicjatywy i znalazła się na liście SLD. Przynależność Dziemianowicz-Bąk można więc, na potrzeby tej kalkulacji, nazwać niezależną/niezrzeszoną. Krok trzeci - co po wyborach? Kurz kampanijny opadł, więc kończy się pełna przedwyborcza mobilizacja, a zaczyna spokojna rozmowa o tym, co dalej. Liczba posłów, jakich do Sejmu wprowadził Robert Biedroń daje mu możliwość utworzenia klubu poselskiego (wymagana liczba posłów w tym przypadku to minimum 15 osób). Z kolei Razem może założyć osobne koła poselskie, bo to rozwiązanie wymaga zaledwie trzech członków. Czy jednak Wiosna lub Razem skorzystają z takiej możliwości? Czy trzy partie będą dalej występować pod szyldem SLD? Czy może powołają do życia nowy projekt polityczny? Pytany o to w radiowych "sygnałach dnia" Włodzimierz Czarzasty nie ujawnił żadnych szczegółów. Zapowiedział tylko, że trzy ugrupowania tworzące Lewicę spotkają się w piątek, by omówić plany na nadchodzącą kadencję. - Wiele zależy od kalkulacji wyborczych związanych z nadchodzącą kampanią prezydencką. Kogo będą chcieli wystawić? Tutaj powstaje napięcie między tym, że z jednej strony potrzebny jest wyraźny lider i wybicie się na samodzielność może umocnić pozycję, a z drugiej strony potrzebna jest współpraca, bo bez tego głosy się rozpraszają i znaczenie takiego kandydata staje się marginalne - mówi w rozmowie z Interią dr Adam Gendźwiłł z Uniwersytetu Warszawskiego. - SLD użyczył swoich struktur i osobowości prawnej, ale kampania była raczej prowadzona pod szyldem "Lewica". To stało się rozpoznawalną marką. W polskich warunkach każdy podział, i tak niewielkiego wycinka elektoratu lewicowego, będzie osłabiał szanse wyborcze. Każdy podział pociąga za sobą konieczność wyróżnienia się, na przykład próby pokazania, kto jest prawdziwą lewicą i punktowania tego, w czym jedni są lepsi/gorsi od drugich. Pytanie do lewicowych liderów: Czy są gotowi w takich warunkach politycznych wywoływać walkę między sobą? - dodaje ekspert.