- Województwo małopolskie w budżecie na przyszły rok zabezpieczyło kwotę o milion zł większą - z przeznaczeniem na funkcjonowanie Teatru im. J. Słowackiego - niż w roku poprzednim. Z roku na rok dofinansowanie dla jednostek kultury, w tym dla tego teatru, wzrasta - przekazał w czwartek Dawid Gleń, rzecznik małopolskiego urzędu marszałkowskiego. To właśnie marszałkowi podlega krakowski teatr, którego dyrekcja liczyła na przyszłoroczne ministerialne wsparcie. Od miesięcy trwały starania, by resort kultury stał się współprowadzącym scenę. Jak komentował rzecznik, w kwestii tej współpracy "trwają rozmowy, które zostały rozpoczęte w tym roku". - Nie otrzymaliśmy żadnej oficjalnej informacji z ministerstwa, czy te rozmowy będą zakończone, jaka będzie decyzja. Wszystkie informacje pojawiają się w przestrzeni medialnej - wskazał. Jak dodał, to resort "na podstawie różnych przesłanek" decyduje, które instytucje obejmie swoim "patronatem". - Czekamy na oficjalne stanowisko. Nie ma żadnych obaw o to, że teatr utracił finansowanie - pieniądze w budżecie są zabezpieczone - zapewnił Gleń. "Taki obrót spraw to konsekwencja listopadowej premiery 'Dziadów'" O tym, że krakowska scena nie będzie od przyszłego roku współprowadzona przez ministerstwo, poinformował w środę jego szef Piotr Gliński, odpowiadając na wtorkowy list posłanek KO, Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej i Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, w tej sprawie. "Informuję (...), że faktycznie, rozważaliśmy współprowadzenie Teatru im. J. Słowackiego w Krakowie - tak jak rokrocznie rozważamy współprowadzenie wielu nowych, zgłaszających się do nas w tej sprawie instytucji kultury - ale zdecydowaliśmy, że od nowego roku współprowadzone będą inne ważne instytucje kultury" - czytamy w odpowiedzi ministra zamieszczonej w mediach społecznościowych. Zdaniem dyrektora sceny taki obrót spraw to konsekwencja listopadowej, szeroko komentowanej premiery "Dziadów" w reżyserii Mai Kleczewskiej - przedstawienia krytykowanego przez małopolską kurator oświaty Barbarę Nowak i ministra edukacji Przemysława Czarnka. Wicepremier Gliński podczas listopadowej wizyty w Krakowie zaznaczył, że spektaklu nie widział, ale słyszał krytyczne opinie. "Niepokoją wszelkie takie działania, która są kontrowersyjne w sztuce i przekraczają granice tej akceptowalnej kontrowersji" - ocenił.- Odnieśliśmy jeden z największych sukcesów artystycznych tego teatru w ostatnich dziesięcioleciach. Dlaczego z tego powodu mamy być w jakiś sposób karani? - powiedział w czwartek dyrektor Krzysztof Głuchowski. W jego ocenie "to, co się wydarzyło, jest kompletnie abstrakcyjne". - Czuję złość, dlatego, że oprócz bycia dyrektorem tej instytucji, jestem też praworządnym obywatelem. Uważam, że można współpracować ze wszystkimi - to jest credo naszego teatru. A teraz my mamy być karani za to, że tworzymy jakąś sztukę, która osiąga sukcesy? - mówił. Dyrektor teatru: "Dziady" to uczciwy i piękny spektakl - Minister kultury i dziedzictwa narodowego odwraca się od jednego z najważniejszych obiektów i instytucji związanych właśnie z dziedzictwem narodowym; od miejsca będącego przestrzenią, w której powstawał narodowy polski mit, w której rodziły się najbardziej znaczące kulturotwórcze prądy i kształtowało się nasze dziedzictwo - ocenił dyrektor.Podkreślił, że wszystko to dzieje się z powodu pokazania sztuki Adama Mickiewicza, wystawionej według schematu i scenariusza Stanisława Wyspiańskiego z 1901 r. - To bardzo konwencjonalny spektakl, uczciwy i piękny, w którym nie ma żadnych akcentów wymierzonych przeciwko konkretnej władzy czy konkretnym osobom. On opowiada o nas, o kondycji naszego społeczeństwa - podsumował. Dyrektor wyjaśnił, że brak ministerialnego wsparcia oznacza dla kierowanej przez niego placówki spore problemy finansowe, m.in. luki w przygotowanym już wstępnie planie budżetowym. - Może to oznaczać, że teatr straci sterowność - jego funkcjonowanie opiera się bowiem tylko na środkach, które może uzyskać od organizatora, czyli Urzędu Marszałkowskiego Województwa Małopolskiego - wskazał.- Brak wsparcia ministerstwa w ostatniej chwili, czyli tuż przed rozpoczęciem roku budżetowego jest dla nas katastrofą. To zmusza nas praktycznie do przedefiniowania wszystkiego, co zaplanowaliśmy - dodał Głuchowski. "Nie wystarczy nam na wypłaty" Dyrektor teatru doprecyzował, że siedziba teatru, czyli budynek przy placu Świętego Ducha wymaga remontu, a biorąc pod uwagę koszty wszystkich zaplanowanych inwestycji, może okazać się, że niewiele pieniędzy zostanie na prowadzenie działalności artystycznej, m.in. zorganizowanie przyszłorocznych premier. - Będziemy się starali, żeby kilka z nich udało się pokazać. Jeśli chodzi o wystawiane już przedstawienia, to wszystko zależy od widzów - dodał. Zaznaczył jednak, że ewentualne pogorszenie się sytuacji pandemicznej i wprowadzenie dodatkowych obostrzeń w funkcjonowaniu instytucji kultury może oznaczać "ogromny problem" dla całego zespołu. - Nie wystarczy nam na wypłaty wynagrodzeń dla aktorów i pracowników techniki - będą oni zarabiali minimalną pensję krajową. To byłoby bardzo niesprawiedliwe - ocenił Głuchowski.Dyrektora nie przekonuje też tłumaczenie resortu, że współprowadzenie teatru było rozważane - jego zdaniem podejmowane w tym celu działania wyraźnie zmierzały do nawiązania takiej współpracy. Negocjowanie warunków i rozmowy miały ustać po listopadowej premierze "Dziadów".