Zainteresowanie wojskiem w Polsce w ostatnich miesiącach jest ogromne. Do tego stopnia, że MON musiało zwiększyć limity przyjęć do Dobrowolnej Zasadniczej Służby Wojskowej o 10 tys. osób (z 34 550 do 44 550). Jak natomiast przekazano na ubiegłotygodniowej konferencji prasowej, pierwotne plany rekrutacyjne na cały 2024 rok zostały zrealizowane już w lipcu. Powołania do wojska. Specjalne 300 mln zł na rekrutację - Zostałyby zrealizowane w lipcu, ale zwiększyliśmy finansowanie o 300 mln zł. Po to, żeby rekrutować ludzi przez cały czas. Jesteśmy w innej sytuacji, bo ludzie chcą się szkolić, chcą służyć, więc szukamy dla nich jakiejś drogi - uściśla w rozmowie z Interią wiceszef MON Cezary Tomczyk. - Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz podjął decyzję kilka tygodni temu o wyasygnowaniu specjalnych środków ok. 300 mln zł na dodatkową rekrutację. Limity są wyższe od założeń poprzedniego rządu, ale i tak proponujemy coś ekstra. Proponujemy zupełnie inne i nowe formy przystąpienia do służby, które jednocześnie pozwalają zwiększać rezerwę. Przykładem mogą być "Wakacje z Wojskiem". Nie każdy musi być żołnierzem zawodowym, ważne żeby ludzie się szkolili. Chodzi o to, by państwo mogło przeszkolić możliwie jak największą liczbę potencjalnych żołnierzy. Tak, by byli częścią żelaznej rezerwy kraju - podkreśla minister Tomczyk. "Wakacje z Wojskiem" to najnowszy pomysł. To oferta skierowana głównie do studentów, którzy mogą szkolić się w wojsku przez 27 dni podczas wakacji, np. w lipcu lub sierpniu. Otrzymują wtedy żołd w wysokości 6 tys. zł na rękę, a dodatkowo mogą wybrać miejsce i czas szkolenia, bo dostępna jest baza 70 lokalizacji i trzy turnusy. Co więcej, tacy ochotnicy po pięciu latach studiów mogą zostać oficerami, w stopniu porucznika, oczywiście o ile będą się szkolić przez całe studia. Spektrum wyboru jest więc bardzo szerokie, bo poza "Wakacjami z Wojskiem", ochotnicy mają też do wyboru inne programy - np. "Trenuj z Wojskiem", "Weekendy z Wojskiem", "Wojska Obrony Terytorialnej", "Służbę Przygotowawczą", "Służba Zawodowa", "Dobrowolna Zasadnicza Służba Wojskowa". Każdy może wybrać, co jest dla niego najlepsze. Gen. Wiesław Kukuła: To wielki dylemat Tak obszerna oferta sprawia, że młodzi ludzie garną się do wojska. Zwiększenie limitu przyjęć i zwiększenie finansowania to jednak nie wszystko. Jak tłumaczył na konferencji prasowej gen. Wiesław Kukuła, czyli szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, liczba ochotników jest nadspodziewanie duża, co powoduje dodatkowe koszty. Generał zastanawia się, czy skorzystać z nadarzającej się okazji i zwerbować większą liczbę ochotników, czy może lepiej mimo wszystko iść zgodnie z planem, czyli wojskowymi strategiami długookresowymi, które zakładają wyraźny wzrost liczby żołnierzy, ale nie w tak krótkim czasie. - Ludzie czy wyposażenie? Jak alokować środki? To wielki dylemat i na ten temat toczy się ostra dyskusja wewnątrz resortu obrony - mówił gen. Kukuła. By pomóc rozwiązać dylemat najważniejszego żołnierza w Polsce, zwróciliśmy się z tym pytaniem do generałów w stanie spoczynku. I choć każdy z nich ma jednoznaczną opinię na ten temat, ich głosy różnią się od siebie. Wojsko Polskie. Gen. Roman Polko: Nie chcemy powtórki - Radziłbym mimo wszystko iść zgodnie z planem - podpowiada gen. Roman Polko. - Generał Kukuła jest poważnym człowiekiem, który działał w elitarnych jednostkach specjalnych. Doskonale wie, że ściągnięcie ludzi na szkolenie, czy nawet zgoda na powołanie większej liczby, bez odpowiednich zasobów infrastrukturalnych, wyposażeniowych, to po prostu marnowanie czasu. Ci ludzie zawiodą się i nie będą chcieli wracać do wojska. Nie chcemy powtórki z minionej epoki, kiedy tego typu szkolenia odbywały się na zasadzie "grochówki i przymierzenia munduru", ale brakowało amunicji, by należycie się przeszkolić i przygotować - mówi Interii gen. Polko. Jak dodaje, przed podobnym dylematem stawał lata temu jako dowódca GROM-u. Wspomina, że infrastruktura i sekcja szkolenia nie spełniały wymogów, żeby w krótkim czasie przyjąć zbyt wielu ludzi. - Doszliśmy do wniosku, że lepiej czynić to stopniowo - dodaje. Konkludując, gen. Polko nie jest entuzjastą pomysłu szybkiej, dodatkowej rekrutacji. - Nie szedłbym w takim kierunku, że skoro jest dużo chętnych, to trzeba ich przyjąć, bo potem się nie zgłoszą. Problem polega na tym, że jeśli ich przyjmiemy, a oni się rozczarują, to ani nie przyjdą następcy, ani oni nie wrócą - uważa gen. Polko. Gen. Stanisław Koziej: Przyjmujmy, ale do rezerwy z prawdziwego zdarzenia Zwolennikiem skorzystania z okazji i przyjęcia większej liczby żołnierzy jest natomiast były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Stanisław Koziej. Tyle że - jego zdaniem - nie może być to robione bez odpowiedniego planu. - Jeżeli przyjmiemy koncepcję tworzenia w Wojsku Polskim formacji rezerwowych z prawdziwego zdarzenia, tzn. oddziałów i związków taktycznych w poszczególnych rodzajach sił zbrojnych, to należy przyjmować obowiązkowo tych wszystkich ochotników i organizować ich szkolenie w tych formacjach - przekonuje gen. Koziej. W jego opinii dobrym przykładem mogłoby być wzorowanie się na Wojskach Obrony Terytorialnej, choć plan wymagałby doprecyzowania. Jak zaznacza, komponentu rezerwy z prawdziwego zdarzenia bardzo brakuje dziś w Wojsku Polskim. - Tak jak obrona powietrzna, cyberobrona, drony, tak również wojska rezerwy muszą być takim samym priorytetem dla Sił Zbrojnych. Przez całe dekady nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Pora, żeby ten problem wreszcie poważnie rozwiązać - sugeruje. Wojsko Polskie. Gen. Pacek: Wszystko musi iść w parze Gen. Bogusław Pacek jest natomiast zdania, że wojsko powinno rozwijać się równomiernie - nie można powołać większej liczby żołnierzy kosztem zbrojenia i odwrotnie. - Wszystko musi być realizowane kompatybilnie. Nowo wcielani żołnierze muszą mieć uzbrojenie i sprzęt do ćwiczenia, ale też do przyszłego wykorzystania w warunkach bojowych. Musi więc wszystko iść w parze. Wojsko też potrzebuje zrównoważonego rozwoju - większej liczby wyszkolonych żołnierzy, ale też uzbrojenia i wyposażenia. Należy wszystko skalkulować i popatrzeć, co jest potrzebne na danym etapie - podpowiada. Na dziś gen. Pacek jest więc bliższy koncepcji trzymania się bieżącego długoletniego planu. - Samymi parami żołnierskich butów państwa się nie obroni. Wojna w Ukrainie przypomina nam, że państwo potrzebuje więcej żołnierzy na wypadek wojny niż w czasie pokoju. Sprawa jest jasna, że należy żołnierzy mieć dużo, ale konkretne liczby zależą od możliwości państwa i zagrożeń. Czy dziś Polska potrzebuje 300 tysięcy, 600 tysięcy, miliona żołnierzy? Na pewno docelowo na wypadek "W" potrzebujemy znacznie więcej niż 300 tys. żołnierzy - nie ma wątpliwości. Podobnie jak gen. Koziej, gen. Pacek uważa, że Wojsko Polskie potrzebuje lepiej rozwiniętych sił rezerwy. - Trzeba postawić na szkolenie rezerw mobilizacyjnych. Potrzebujemy żołnierzy przeszkolonych o różnych stopniach wojskowych, którzy będą w cywilu. Są na to różne sposoby, ale na pewno Polska potrzebuje armii znacznie silniejszej ilościowo i jakościowo. Ilość to więcej żołnierzy i sprzętu, a jakość to trening, szkolenie i umiejętności - przypomina. Cezary Tomczyk: Budżet MON będzie rekordowy Gen. Wiesław Kukuła na ubiegłotygodniowej konferencji powiedział, że w ciągu dwóch tygodni wojsko rozwiąże dylemat, przed którym stanęło i podejmie decyzje. Jak słyszymy od mundurowych, jest za wcześnie, by mówić o szczegółach. Wiadomo natomiast, że resort obrony szykuje się na najwyższy budżet w historii, a również i dylematy gen. Kukuły muszą znaleźć w nim odpowiedź. Minister Tomczyk: - Będziemy kierować do ministra finansów propozycję budżetu. Wiadomo, że ten budżet będzie rekordowy, najwyższy w historii. Musi być dobrze podzielony. Musimy mieć nowoczesne uzbrojenie i odpowiednią liczbę żołnierzy, którzy są w stanie to uzbrojenie obsłużyć i wykorzystać. Jak dodaje, w wojsku nie ma żadnych problemów z ochotnikami. - Czasem brakuje ich w innych służbach, ale nie brakuje ich w wojsku. Wynika to m.in. z tego, że zwiększyliśmy pensje o 20 proc. jedną z pierwszych decyzji nowego rządu. Zmieniliśmy też system dodatków w wojsku, szczególnie wśród pilotów i obsługi naziemnej. Dzisiaj wojsko jest bardzo konkurencyjne również względem rynku cywilnego. Warto pamiętać, że najważniejszym czynnikiem, który pozwala rekrutować ochotników, jest głębokie poczucie patriotyzmu i chęć służenia krajowi - podkreśla minister. Łukasz Szpyrka ----- Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!