- W tej chwili mamy przede wszystkim kłopot z antybiotykami. Brakuje amoksycyliny oraz kwasu klawulanowego - wylicza Marian Witkowski. Jak wskazuje, najbardziej odczuwalne są braki antybiotyków w zawiesinie, czyli tych, które są stosowane głównie u dzieci. - W przypadku dorosłych jesteśmy w stanie znaleźć lek innego producenta o tej samej substancji czynnej, ale w przypadku zawiesin tych zamienników wielu nie ma - dodaje. Jakich leków obecnie brakuje? Czego jeszcze brakuje? Od lekarzy i farmaceutów słyszymy o problemach z dostępnością m.in. penicyliny fenoksymetylowej, stosowanej przy leczeniu anginy. W aptekach brakuje leków wziewnych na bazie budezonidu, wykorzystywanych objawowo m.in. przy covidzie. Jak mówi nam lekarz Paweł Doczekalski, z niedostępnością leków jego pacjenci spotykają się coraz częściej, a przykładów daleko nie musi szukać. - Ostatni dyżur, wraca do mnie pacjentka z prośbą o wdrożenie innego leczenia, bo przepisanego wcześniej antybiotyku nie mogła dostać w całej Warszawie - opowiada. Nie tylko z antybiotykami jest problem. Jak mówi nam rzecznik Naczelnej Izby Aptekarskiej Konrad Madejczyk, obserwowane są też braki leków dla diabetyków i leków psychotropowych, stosowanych w leczeniu chorób i zaburzeń psychicznych. "Polowanie" na lek. "Do aptek dzwonię codziennie" Przekonała się o tym na własnej skórze pani Agata. Zażywa lek, którego zdobycie graniczy z cudem. - Concerty w Krakowie praktycznie nie można dostać - mówi. Chodzi o preparat o przedłużonym uwalnianiu stosowany przy leczeniu objawów ADHD. - Często nie ma go w żadnej z aptek w mieście, a zamówić go praktycznie nie sposób, bo jest niedostępny także w hurtowniach. Farmaceuci rozkładają ręce, bo sami nie wiedzą, kiedy preparat znowu się pojawi. Kończy się na tym, że do aptek dzwonię codziennie - opowiada pani Aleksandra. Brak leków w Polsce. Pocovidowy "Efekt motyla" Dlaczego leków w Polsce brakuje? Jak wskazuje prezes Okręgowej Rady Aptekarskiej w Warszawie Marian Witkowski, jedną z przyczyn jest globalizacja. - Większość firm farmaceutycznych produkowała substancje czynne, czyli tzw. API, w krajach Azji: Chinach, Indiach i innych. Aktualny okres to pocovidowy "efekt motyla", czyli odczuwamy skutki wprowadzanych w tych krajach w czasie pandemii lockdownów. Działania te spowodowały ograniczenie albo nawet zatrzymanie produkcji, w efekcie przerwanie łańcucha dostaw i braki API na rynkach światowych. Bo problem z dostępnością leków nie dotyczy tylko Polski - mówi nam Witkowski. Na brak leków wpływa też wojna w Ukrainie. Z jednej strony, dodatkowo zaburza szlak dostaw. Z drugiej strony, chodzi o uchodźców w Polsce, którzy również potrzebują zaopatrzenia w produkty lecznicze. - Było to rozchodem nieplanowanym przez producentów - zauważa Witkowski. "Z pustego i Salomon nie naleje" Pod uwagę - jak mówi Witkowski - trzeba też brać aspekt ekonomiczny. - Marże na leki refundowane zostały ustalone w 2012 roku wraz z wejściem w życie ustawy refundacyjnej. Od tamtego czasu nie uległy zmianie. I dziś mamy inflację 17,1 proc. i średnią marżę na leku refundowanym w granicach około 17 proc. Marża ta została więc skonsumowana przez inflację - zauważa. Co to oznacza? "Z pustego i Salomon nie naleje" - kwituje prezes Okręgowej Rady Aptekarskiej w Warszawie. - Może dojść do sytuacji, że hurtownie będą niewydolne ekonomicznie na zapewnienie dostępu do leków, a to przełoży się na braki na rynku aptecznym, co znacząco odczują polscy pacjenci - tłumaczy Witkowski. Dlatego farmaceuci mówią o pilnej potrzebie zmiany marż w aptekach i w hurtowniach farmaceutycznych. Znaczenie ma też sytuacja w innych krajach, do których "wypływają" leki przeznaczone przez producentów na polski rynek. Dlaczego tak się dzieje? - Mamy jedne z najniższych cen leków, które uzyskały decyzję refundacyjną w Europie, a to stanowi łakomy kąsek dla rynku farmaceutycznego innych państw - mówi Witkowski. Zobacz też: Apteki skarżą się na brak niektórych leków. To kolejny skutek wojny Ministerstwo Zdrowia: Jednostkowy problem Tymczasem Ministerstwo Zdrowia zapewnia, że w Polsce nie istnieje ryzyko systemowego braku leków. "Dostępność leków jest na bieżąco monitorowana przez Ministerstwo Zdrowia oraz jednostki podległe. (...) Problemy z dostępnością dotyczą wyłącznie jednostkowych leków określonych firm farmaceutycznych" - czytamy w odpowiedzi przesłanej przez biuro prasowej resortu. Ministerstwo zapewnia, że braki poszczególnych produktów leczniczych występują jedynie lokalnie. "W takich sytuacjach można wykupić w aptece ich odpowiedniki. Można także zastosować alternatywną technologię medyczną wskazaną przez lekarza" - radzi MZ. I dodaje, że: "gdy lekarz prowadzący leczenie podejmie decyzję o wprowadzeniu do terapii produktu, który jest niedostępny, Ministerstwo Zdrowia może wydać zgodę na sprowadzenie go z zagranicy, w ramach importu". Zamienniki? Nie zawsze się da - Oczywiście, że staramy się stosować dostępne zamienniki, ale nie zawsze jest to możliwe - mówi nam Paweł Doczekalski. - Powiem szczerze, to jest przerażające. Trudno jest leczyć pacjenta, gdy w aptece nie ma podstawowych leków - dodaje. Z zamiennikami jest jeszcze jeden problem. Nie wszystkie są refundowane. - Polfenonu, leku na serce dla mojego dziadka nie było w całym mieście. Pani w aptece zaproponowała zamiennik, ale trzeba było zapłacić 100 proc. ceny - opowiada pani Aleksandra z Podkarpacia. Jak mówi, jedno opakowanie substytutu kosztowało co prawda stosunkowo niewiele, bo kilkanaście złotych. - Ale dziadziuś przyjmował kilka tabletek dziennie, opakowanie nie starczało na długo. Poza tym to nie był jedyny lek, jakiego potrzebował. Zbierała się kwota, która dla emeryta nie była już taka niska - dodaje. Justyna KaczmarczykKontakt do autorki: justyna.kaczmarczyk@firma.interia.pl