Jedna z blogerek zamieściła na Facebooku wpis o jedzeniu muchomora czerwonego. Dodała też zdjęcie, na którym pozuje z tym trującym grzybem. "Dzisiaj rozpoczęłam nową przygodę w moim życiu. Związana jest ona ze zbieraniem, suszeniem, a następnie - jedzeniem muchomora. Większość moich znajomych je te magiczne grzyby regularnie i od wielu lat, a ja nigdy nie czułam takiej potrzeby, aż do września tego roku" - napisała. Wpis został już usunięty, ale pojawił się inny. To nagranie z TikToka autorstwa, jak czytamy w opisie, "babki od przyrody i medycyny naturalnej" i opis: "Prawda o tym czy muchomor czerwony jest trujący i czy się po nim umiera". Autorka nagrania podkreśla, że jej celem nie jest zachęcanie innych do spożywania muchomora czerwonego. Dodaje jednocześnie, że ten muchomor jest grzybem trującym, "ale nie jakoś specjalnie szkodliwym". Wymienia objawy, które mogą wskazywać na zatrucie po spożyciu (dolegliwości ze strony układu pokarmowego, zaburzenia percepcji wzrokowej i słuchowej, zmęczenie i zawroty głowy) i podaje: "nigdy nie odnotowano uszkodzenia narządów wewnętrznych wskutek zjedzenia muchomora czerwonego". "Nie demonizujmy muchomorów czerwonych" - podsumowuje. "Możliwość uszkodzenia układu nerwowego" W temacie wypowiedziała się w sieci lek. Ewa Stawiarska. Na swoim Instagramie "doktorka_od_7_bolesci" napisała: "nowa internetowa moda może mieć opłakane konsekwencje". "Do tej pory w Polsce mieliśmy do czynienia głównie z przypadkowymi, niecelowymi zatruciami grzybami o działaniu toksycznym dla człowieka. Czasy jednak się zmieniają i najwyraźniej najnowszą modą lansowaną w internecie jest ich zbieranie i zjadanie. W roli głównej - muchomor czerwony" - dodała. Lekarka przytacza badania dotyczące spożywania muchomora czerwonego. "Opisano u ludzi trwające kilkanaście godzin pobudzenie, po którym występował sen. Występują także ciężkie formy zatrucia z możliwością wystąpienia porażenia ośrodka oddechowego. Objawy, które mogą wystąpić, to: zaburzenia percepcji słuchowej i wzrokowej, zaburzenia orientacji w miejscu i czasie, zmęczenie, zawroty głowy, pobudzenie psychoruchowe, euforia, lęk, omamy wzrokowe i słuchowe. W ciężkich zatruciach obserwuje się drgawki toniczno-kloniczne, a nawet epizody psychozy paranoidalnej, które mogą trwać kilka dni". Co więcej, jak podkreśla lekarka, do tej pory faktycznie nie opisano u ludzi trwałych uszkodzeń związanych z zatruciem muchomorem czerwonym, "jednak jedno z badań prowadzonych na zwierzętach wykazało możliwość uszkodzenia układu nerwowego w przypadku powtarzanego spożywania!". Post podchwyciły też Lasy Państwowe. "Nie można igrać z naturą" O komentarz do sprawy poprosiliśmy prof. Bożenę Muszyńską. Jest farmaceutą klinicznym, botanikiem i mykologiem. Od ponad 30 lat zajmuje się badaniami grzybów leczniczych, pracuje w Katedrze i Zakładzie Botaniki Farmaceutycznej Wydziału Farmaceutycznego Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego. - Muchomor czerwony jest grzybem o statusie: niejadalny i trujący. Zawiera substancje z grupy alkaloidów o działaniu ośrodkowym - muskarynę, muskadrynę, muscymol, kwas ibotenowy i wiele innych substancji toksycznych. Substancje te przechodzą do ośrodkowego układu nerwowego, przedostają się do mózgu, gdzie mogą zaburzać poziom i działanie naturalnych neuroprzekaźników - mówi prof. Muszyńska. - Co więcej, te substancje odkładają się i kumulują w organizmie. Jeżeli komuś nic się nie stanie po jednym spożyciu, to nie znaczy, że po kolejnym nie wyrządzi sobie szkody. Można sobie zapracować nawet na poważne problemy ze strony ośrodkowego układu nerwowego - wyjaśnia. Profesor zaznacza, że w muchomorach czerwonych rosnących w Polsce jest duża zmienność substancji czynnych, które mogą nam szkodzić. - Jeden może mieć ich mniej, drugi więcej, a my tego nie jesteśmy w stanie sami sprawdzić. Nigdy nie wiemy, ile danej substancji spożyjemy - zaznacza profesor. - Słyszę zapytania o mikrodawkowanie. Ktoś ma laboratorium w domu, że chce oznaczyć sobie zawartość szkodliwej substancji? Nie można igrać z naturą - mówi. I dodaje: - Jak to mówią: każdy grzyb jest jadalny, ale niektóre tylko raz. CZYTAJ TAKŻE: Rekordowy podgrzybek w Bieszczadach. Marzenie każdego grzybiarza! "Nigdy czegoś takiego nie widziałam" - Głupota ludzka nie ma granic - ocenia trend jedzenia muchomorów czerwonych. - Ku mojemu przerażeniu coraz więcej osób to promuje. Ludzie robią sobie jakieś zawody, kto miał jakie wizje po spożyciu. Wiem też, że te muchomory czerwone pojawiły się w nielegalnym "obrocie". Z tego gatunku niektórzy przygotowują sobie nalewki. Nigdy czegoś takiego nie widziałam, takiej eskalacji zainteresowania tym muchomorem jak w tym roku, co zbiega się z ich znacznym wysypem - komentuje prof. Muszyńska. I pyta: - Po co ludzie to robią? To jest chyba tylko kwestia szukania doznań i wrażeń kosztem swojego zdrowia. Nie wolno robić z tego jakiejś "religii", a przede wszystkim promować wśród innych osób. - Pamiętajmy, że nie mamy tylko jednego muchomora czerwonego wśród gatunków toksycznych. Jeszcze gorsze, śmiertelne zatrucia powoduje muchomor sromotnikowy, jadowity czy nawet dziko rosnąca pieczarka karbolowa. Jest też wiele gatunków muchomorów jadalnych, jak na przykład cesarski, czerwonawy, szyszkowy - wymienia. - Żeby zbierać grzyby, trzeba mieć wiedzę. Jak ktoś zna dwa grzyby, to nie jest wstyd, można pójść i je zbierać. Zasada jest tylko jedna - zbieram to, co znam - podsumowuje prof. Bożena Muszyńska. Lasy Państwowe: Promowanie spożywania muchomorów skandaliczne Michał Gzowski, rzecznik prasowy Lasów Państwowych, przekazał Interii: - Lasy Państwowe wiele wysiłku wkładają, by promować odpowiedzialne i bezpieczne zachowania związane z grzybobraniem. - Nieodpowiedzialni influencerzy niweczą te działania. Za skandaliczne uważam promowanie spożywania muchomorów - komentuje Gzowski. I dodaje: - Stanowczo odradzamy jedzenie muchomorów i grzybów co do których brak nam pewności, co do za gatunek! Podczas grzybobrania zachęca do korzystania z opracowań w charakterze atlasów, przewodników. - Nie mając pewności co do gatunku grzyba, zbierając jakiś gatunek po raz pierwszy, warto go zweryfikować u grzyboznawcy. Mało kto wie o tym, ale w placówkach sanepidu dyżurują grzyboznawcy i klasyfikatorzy grzybów, którzy pomogą upewnić się co do gatunków - informuje rzecznik Lasów Państwowych. "Jajecznica z kurkami". Tiktokerka tłumaczy: To film prowokacyjny W ostatnim czasie w sieci pojawiło się również nagranie TikTokerki Hanusi Wielkiej. Influencerka ma na tej platformie 370 tys. obserwujących. Zamieściła film, na którym zbiera w lesie "kurki". Później, już w mieszkaniu, przygotowuje z nimi jajecznicę. Na nagraniu widzimy, jak je przyrządzony posiłek. "Doskonałe!" - słyszymy na filmiku. Na koniec TikTokerka podkreśla: "Podstawowa zasada: masz jakiekolwiek wątpliwości, nie zbieraj grzybów". Opisały to m.in. Lasy Państwowe. Leśnicy poinformowali, że zamiast kurek Hanusia nazbierała lisówek. "Owocniki lisówki zawierają arbitol, który może powodować uciążliwe zaburzenia trawienne" - informują Lasy Państwowe. Film ma w tym momencie 1,6 mln wyświetleń. Wciąż jest dostępny na TikToku z opisem "Hanusia robi jajecznicę z kurkami". Okazuje się jednak, że był to film "prowokacyjny i humorystyczny". Influencerka zamieściła na Instagramie oświadczenie w tej sprawie. "Płynący z niego plot twist i ironia dla mnie i mojej społeczności były oczywiste. (...) Negatywna narracja i manipulacja filmem ze strony mediów sugeruje, jakobym zachęcała moich widzów do jedzenia trujących grzybów. (...) Na filmie widać dwa talerze, ponieważ finalnie, według tytułu filmu - została przeze mnie przyrządzona i spożyta jajecznica z kurkami" - informuje, wskazując, że zjadła jajecznicę z drugiego talerza, z kurkami, nie z lisówkami. TikTokerka pisze też, że zbudowana wokół filmu narracja wywołała lawinę krytyki, hejtu i gróźb w jej stronę. "Zapewniam, że moje intencje były dobre" - kończy w swoim oświadczeniu.