Cztery scenariusze dla Ludwika Dorna
Choć udało mu się przetrwać kolejny dzień w PiS, to losy Ludwika Dorna w tej partii są już przesądzone. Co do tego, że były marszałek będzie musiał poszukać sobie nowego miejsca, nie zostawiał w rozmowie z "Polską" złudzeń sam Jarosław Kaczyński.
życie poza PiS powinno istnieć. Bogaty życiorys, inteligencja i doświadczenie Ludwika Dorna sprawiają, że nie powinien mieć problemów ze znalezieniem pracy albo w polityce, albo poza nią. Oto kilka bardziej lub mniej prawdopodobnych scenariuszy uwzględniających CV tego polityka.
Scenariusz pierwszy, mało prawdopodobny, to powrót do PiS. To jedyna wersja, którą dziś przedstawia Ludwik Dorn, mówiąc twardo: "Ja tu jeszcze wrócę". Ale by on powrócił, władzę w partii musiałby utracić Jarosław Kaczyński. Więc poza samym Ludwikiem Dornem chyba nikt nie wierzy w to, że uda mu się powrócić. Ludwik Dorn nie zagości także raczej w Platformie Obywatelskiej, choć kilku byłych PiS-owców się tam znalazło lub prawdopodobnie znajdzie.
Były premier Marcinkiewicz na przykład po tym, jak PO wygrała wybory, a on sam rozstał się ze swoją dawną partią, zdecydowanie przekonał się do partii i rządów Donalda Tuska. Dorn na PO nie zostawia suchej nitki, a w dodatku w okresie, kiedy był marszałkiem Sejmu, PO darzyła go równą estymą, jaką PiS darzy dziś Bronisława Komorowskiego.
Bardziej prawdopodobne jest, że były marszałek trafi do ruchu Polska XXI, gdzie spotka dwóch byłych kolegów - wiceprezesów PiS, którzy wraz z nim zbuntowali się jesienią ubiegłego roku - Pawła Zalewskiego i Kazimierza Ujazdowskiego. Dopóki jednak Dorn formalnie jest w PiS, członkowie ruchu unikają odpowiedzi na pytanie, czy przygarnęliby Dorna. - Naszym celem nie jest rozbijanie partii politycznych - deklaruje Ujazdowski. Na tym wyczerpują się polityczne możliwości byłego marszałka Sejmu. Co nie znaczy, że nie może on zajmować się polityką jako obserwator. Nie można wykluczyć, że Dorn podąży ścieżką Jana Rokity, innego byłego znanego polityka, który nie mógł dla siebie znaleźć miejsca w swojej partii, i podobnie jak on zostanie publicystą którejś z gazet. Pensja prawdopodobnie głodowa by nie była, bo jak doniósł niedawno "Super Express", gaża Rokity wynosi około 50 tys. zł. A erudyta Dorn powinien sobie świetnie poradzić w tej roli. Jest mistrzem efektownych powiedzonek i paradoksów, ma też fenomenalną pamięć pełną cytatów. Zapewne bardziej niż analiza polityczna Dornowi odpowiadałby felieton. Niegdyś na łamach tygodnika "Nowe Państwo" brylował w takiej formie, a jego felietony zostały zapamiętane między innymi z tego, że niektóre z nich pisał wierszem.
Dużo żmudniejszą pracą byłby powrót do tłumaczeń z języka angielskiego. Na początku lat 80. Ludwik Dorn utrzymywał się właśnie z przekładów mistrzów angielskiej prozy szpiegowskiej. Ale zleceń nie powinno zabraknąć, bo dobrego tłumacza literatury dziś nie łatwo znaleźć, a ulubieniec Dorna John Le Carre przeżywa swój wielki renesans.
Przyjemniejszym zajęciem byłoby chyba kontynuowanie bajkopisarstwa. Szczególnie że Ludwik Dorn ma na tym polu sukces. Jego książeczka "O śpiochu tłuściochu i psie Sabie" została nagrodzona w ogólnopolskim konkursie "Wielcy poeci piszcie dla dzieci". Oto fragment: "Słońce już wstało, ćwierkają ptaszki, bocian zaczyna z żabą igraszki. Każdy się zrywa o rannej porze. Tylko śpioch tłuścioch powstać nie może".
Choć najwięcej doświadczenia były marszałek ma w sprawach dużo poważniejszych. Większość jego życia wypełniła twarda walka z komunizmem. Ale miejmy nadzieję, że tego ostatniego doświadczenia Ludwik Dorn nie będzie już nigdy musiał wykorzystywać, czytamy w "Polsce".
INTERIA.PL/Polska