W roku szkolnym 2023/2024 w placówkach oświatowych w Polsce pracowało 525 tys. nauczycieli, a w całym systemie edukacji jest ich około 736 tys. - wynika z raportu Nauczyciel_ka 2040 fundacji Teach For Poland. "Pod względem liczby nauczycieli w relacji do liczby uczniów Polska nie odbiega od europejskiej średniej. W praktyce jednak sytuacja jest różna w poszczególnych regionach kraju" - czytamy. Głównym wyzwaniem polskiego systemu edukacji nie jest sama liczba nauczycieli, lecz ich starzenie się - podkreśla fundacja. Jak pisaliśmy w czerwcu w Interii, w ciągu ostatniego roku do szkół i przedszkoli wróciło 34 tys. nauczycieli w wieku 51-60 lat i 25 tys. powyżej 60. roku życia, jednocześnie odeszło 20 tys. pedagogów poniżej trzydziestki. Teach For Poland wylicza: W 2023 roku odsetek nauczycieli powyżej 50. roku życia wzrósł o 6,5 punktu procentowego, z 29 proc. do 36 proc. Ponadto, tylko 5 proc. nauczycieli to osoby poniżej 30. roku życia. I jest to jeden z najniższych wyników w Europie. I dodaje: "Jeśli opisane trendy nie ulegną odwróceniu, w dłuższej perspektywie system edukacyjny w Polsce czeka zapaść. Nauczyciele odchodzący na emeryturę, których będzie w każdym roku coraz więcej, nie będą zastępowani odpowiednią liczbą młodych osób wchodzących do zawodu". Młodzi nauczyciele rezygnują. Dawali sobie jednak czas Gazeta.pl o komentarz do raportu poprosiła Związek Nauczycielstwa Polskiego. W odpowiedzi ZNP wskazało, że braki kadrowe w szkołach i przedszkolach utrzymują się od trzech lat. W całej Polsce brakuje od kilku do kilkunastu tysięcy nauczycieli - zależy, w którym momencie roku szkolnego się znajdujemy. ZNP odniosło się też do kwestii atrakcyjności zawodu, a właściwie jej braku, dla młodych nauczycieli. "Młodzi, słysząc o zarobkach, pytają dyrektorów, czy to stawka tygodniowa" - wskazuje związek w odpowiedzi. I dodaje: "Kiedyś młodzi rezygnowali po miesiącu, dwóch. Teraz mamy w Warszawie 'rekordzistkę', która porzuciła pracę w szkole zaledwie po kilku dniach". - Nauczycielka tłumaczyła, że przyszła do szkoły uczyć, a ma dużo zadań dodatkowych, biurokracji, obciążona jest współpracą z rodzicami. Trudno było jej też odnaleźć się w pracy z uczniami o różnych potrzebach - doprecyzowuje Interii rzeczniczka ZNP Magdalena Kaszulanis. Na grupach nauczycielskich w mediach społecznościowych, gdzie pojawił się ten cytat, pedagodzy piszą o osobach, które "przebiły" tę "rekordzistkę". Wspominają o nauczycielach, którzy rezygnują po jednym dniu. Ale i o tych, którzy mimo podpisania umowy w ogóle nie pojawili się w pracy w szkole. Odeszła po jednym dniu. "Inaczej to sobie wyobrażała" Ewa, nauczycielka z woj. warmińsko-mazurskiego opowiada Interii o anglistce, która zrezygnowała po jednym dniu pracy. - Pracowała wcześniej w placówkach niepublicznych, w prywatnych szkołach językowych. Zdawała sobie sprawę z braku doświadczenia, więc dyrekcja powierzyła jej naukę w klasach I-III - mówi Ewa. W pierwszym dniu pracy miała cztery godziny lekcyjne. Po nich zrezygnowała. - Przeraziły ją bardzo liczne klasy, czy też nieznajomość obsługi e-dziennika. I chyba inaczej wyobrażała sobie pracę w placówce publicznej - komentuje Ewa. W tej szkole tak drastyczny przypadek był tylko jeden. - Znam natomiast anglistę, który zaczął pracę od razu po studiach - przepracował pierwszy semestr i po feriach już nie wrócił. Nie odnalazł się w pracy z małymi dziećmi - wspomina jeszcze nauczycielka. Nauczycielka zrezygnowała wysyłając maila... pierwszego września Są też przypadki ekstremalne. Elżbieta z woj. dolnośląskiego mówi nam o nauczycielce, która zrezygnowała z pracy wysyłając maila... pierwszego września. Zmieniała placówkę, więc w oświacie już pracowała. Dlaczego zrezygnowała - nie wiadomo. Inny pedagog rozmyślił się w drodze do pracy. Opowiada nam o tym Joanna z woj. małopolskiego. - Wiemy to od dyrekcji. Pewna młoda osoba podpisała umowę dzień wcześniej, ale następnego dnia nie zjawiła się w pracy. Na wiadomość odpowiedziała, że już jedzie, później przestała odbierać telefon - mówi nauczycielka. To drugi taki w jej szkole przypadek, gdzie nauczyciel tak szybko zmienia zdanie. - Parę lat temu po tygodniu pracy odeszła anglistka. Bywało też tak, że ktoś przychodził na rozmowę i odmawiał tuż przed podpisaniem umowy - podsumowuje. ZNP: Niepokojące, źle wróży na przyszłość Jak słyszymy od rzeczniczki ZNP Magdaleny Kaszulanis, takie przypadki mimo wszystko budzą zdumienie w środowisku nauczycielskim. Podkreśla też, że czym innym jest rezygnacja po tym, jak nauczyciel zobaczy, z czym ten zawód się je, a czym innym zmiana zdania jeszcze przed rozpoczęciem pracy. - Być może były to osoby, które znalazły lepsze propozycje. Pamiętajmy, że kontekst finansowy też jest tu ważny. Młodzi nie chcą w szkołach pracować - uważają, że za tak poważną pracę, z którą wiąże się tyle obowiązków, wynagrodzenie wciąż jest za niskie - komentuje Kaszulanis. - Osoby, które tak szybko rezygnują, po dniu czy kilku dniach, to zazwyczaj młodzi wiekiem i stażem, lub samym stażem - debiutanci - dodaje. Ta sytuacja jest niepokojąca dla ZNP. - I powinna też martwić resztę społeczeństwa. To źle wróży dla naszej wspólnej przyszłości. Bez nauczycieli nie ma szkoły i edukacji. Powinniśmy stwarzać im takie warunki, aby chcieli pracować, a nie rezygnować po kilku dniach - podsumowuje rzeczniczka ZNP.