Upały nie sprzyjają nauce. Dyrektorzy już w pierwszym tygodniu roku szkolnego podejmują w związku z tym decyzje o skróceniu zajęć lekcyjnych. 30 zamiast 45 minut lekcji mają w piątek uczniowie X Liceum Ogólnokształcącego im. prof. Stefana Banacha w Toruniu. - Decyzję podjąłem w reakcji na liczne prośby uczniów, pedagogów i rodziców - mówi Interii Michał Dąbkowski, dyrektor placówki. - Temperatura w salach była rzeczywiście bardzo wysoka, szczególnie w tych, które mają ekspozycję na wschód i południe. Mimo otwierania okien i drzwi warunki prowadzenia lekcji były utrudnione. Wpływały na skupienie i uwagę uczniów. Temperatury faktycznie doskwierały. Nie wyklucza, że w przyszłym tygodniu również będzie trzeba lekcje skrócić. - Bacznie obserwujemy prognozy pogody, będziemy się też przyglądać temu, co się będzie działo w weekend - podkreśla. W mediach społecznościowych znaleźć można mnóstwo ogłoszeń szkół, które decydują się skrócić zajęcia lekcyjne. Tak w tym tygodniu było m.in. w placówkach w Dąbrowie Górniczej, Rybniku, Łodzi, Szczecinie, Bydgoszczy, Koszalinie, Opolu, Kaliszu czy Grudziądzu. Nauczycielka prawie zemdlała. Lekcje prowadzi na zewnątrz Nie w każdej szkole lekcje są jednak skracane. W poznańskiej placówce, w której biologii uczy Anna, dyrektor nie podjął takiej decyzji. - Najbardziej narażone na nasłonecznienie są sale na drugim piętrze. Na parterze i pierwszym piętrze jest chłodniej, sale przysłaniają drzewa. Na moje nieszczęście, sala, w której spędzam większość dnia, znajduje się w miejscu, gdzie jest jak "na patelni", zero drzew za oknem tylko samo słońce - opowiada Interii. Zobacz też: Za gorąco na szkołę. Zmiany klimatu dotykają 400 mln uczniów na świecie (interia.pl) W salach są pootwierane okna i drzwi. - Ale przewiewu nie czuć. Do południa jeszcze można wytrzymać, ale potem pot leje się po plecach. Są rolety dzień noc, ale to nic nie daje. Klasy są nagrzane - dodaje. Już we wtorek, pierwszego dnia po rozpoczęciu roku szkolnego nauczycielka niemal zemdlała. - Zaczynałam o godzinie 10. Po drugiej lekcji, wychodząc z sali zrobiło mi się ciemno przed oczami, stanęłam i przytrzymałam się drzwi. To był dla mnie sygnał i wiedziałam, że następne lekcje spędzę poza terenem szkoły - mówi Interii. - Uczę biologii, zatem zajęcia w terenie są na porządku dziennym. I ma to sens jak omawiane są treści związane z botaniką czy zoologią. Podczas tych upałów treści nie mają znaczenia, wychodzimy, bo jest duszno - dodaje. Pytana, dlaczego właściwie dyrekcja nie chce skrócić lekcji, skoro warunki w klasie są tak trudne, odpowiada: - Jak usłyszano, że jeden uczeń poszedł do pielęgniarki, bo zrobiło mu się słabo, to usłyszeliśmy, że jest gorąco i im też. Upały. Co o skracaniu zajęć mówią przepisy? Prawo oświatowe i przepisy BHP umożliwiają skrócenie lub odwołanie lekcji w uzasadnionych przypadkach. Decyzję podejmuje dyrektor szkoły, po konsultacji z tzw. organem prowadzącym, czyli gminą (wójtem, burmistrzem, prezydentem) lub powiatem (starostą). W rozporządzeniu ministra edukacji w sprawie bezpieczeństwa i higieny w publicznych i niepublicznych szkołach i placówkach określono tylko zasady postępowania przy niskich temperaturach, nie ma przepisów dotyczących postępowania w czasie upału. - Nikt nie przewidywał, że będzie potrzeba regulacji również ze względu na wysokie temperatury - wskazuje dyrektor Michał Dąbkowski. Zgodnie z rozporządzeniem temperatura w salach lekcyjnych nie może być niższa niż 18 st. C. Dyrektor zawiesza zajęcia, powiadamiając o tym organ prowadzący. Przepisy mówią też, że jeśli temperatura na zewnątrz, mierzona w dwóch kolejnych dniach o godz. 21, wynosi minus 15 st. C. lub jest niższa, dyrektor placówki za zgodą organu prowadzącego może zawiesić zajęcia. Szykowane są w tym obszarze zmiany. Jak podaje Radio Zet, od wiosny 2025 dopiero przy temperaturze przekraczającej 35 stopni Celsjusza na zewnątrz lekcje mają być krótsze, albo odbywać się na innych zasadach, nawet zdalnie. - Możemy spodziewać się, że te temperatury będą coraz wyższe. Rzeczywiście jest to dobry kierunek, by przepisami jakoś się na te sytuacje zabezpieczyć - komentuje dyrektor Dąbkowski. Przedszkoli nikt nie bierze pod uwagę? "Mamy 45 stopni Celsjusza" Minister edukacji Barbara Nowacka zachęca, jeżeli jest to możliwe, w szczególności w przypadku dzieci małych i przedszkolnych, by wolny czas spędzać na zewnątrz - w lasach i parkach. - To jest dobry moment na kontakt z przyrodą, lekcje przecież mogą być prowadzone w takich warunkach - wskazała. Mirosława Wołujewicz, dyrektor łódzkiego przedszkola piekli się, że przedszkoli nikt nie traktuje poważnie. Zauważa, że zapowiadane przepisy na ten moment nie biorą pod uwagę takich placówek. - U nas w salach na górze temperatura osiąga nawet 45 stopni Celsjusza. Pracujemy, nie mamy klimatyzacji. Jeden wentylator nie daje rady. Większa ich liczba też jest już niebezpieczna, ponieważ to są małe dzieci - mówi Interii. I dodaje: - My się dosłownie modlimy o to, by żadne dziecko nam nie zasłabło. I co ma zrobić dyrektor? Na zewnątrz temperatura jest taka, że też trudno wytrzymać - dodaje. Tu "zajęć" skrócić się nie da. - A problem będzie się nasilał. Myślę, że kompleksowo takie placówki trzeba wyposażyć w klimatyzację - ocenia. Fala upałów utrzyma się przez cały weekend i potrwa do poniedziałku włącznie - prognozuje Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej.