Sprawę szeroko opisuje portal Medexpress, powołując się na czasopismo "Służba Zdrowia" oraz "Dziennik Polski". Protonoterapia to ogromna szansa dla pacjentów z nowotworami głowy i szyi, niektórymi nowotworami kręgosłupa, trzustki - wyjaśnia Medexpress. Taka terapia nie okalecza. Wiązki rozpędzonych protonów trafiają bezpośrednio w komórki nowotworowe, nie uszkadzając tych zdrowych. "To najnowocześniejsza forma radioterapii w świecie, a jej skuteczność dla niektórych rodzajów nowotworów wynosi 90-95 proc." - wyjaśniał na łamach "Dziennika Polskiego" prof. Marek Jeżabek, dyrektor Instytutu Fizyki Jądrowej Polskiej Akademii Nauk, którego częścią jest bronowickie centrum. Wybudowanie i wyposażenie (m.in. w najnowocześniejsze urządzenia Gantry) Centrum Cyklotronowego Bronowie kosztowało ponad 280 mln zł. Ministerstwo Zdrowia świetnie znało sprawę, bo o postępach związanych z budową Centrum IFJ PAN i współpracujące z nim Centrum Onkologii w Krakowie regularnie informowały Ministerstwo Zdrowia już od 2013 roku. Sprzęt czeka, specjaliści intensywnie się szkolą, za kilka tygodni wielkie otwarcie. Gdzie leży problem? Aby leczenie było dostępne dla pacjentów w ramach ubezpieczenia, Agencja Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji musi rozstrzygnąć, jakie nowotwory mogą być z powodzeniem leczone protonami. Dopiero wtedy Narodowy Fundusz Zdrowia będzie mógł ogłosić konkurs i podpisać z krakowskim centrum kontrakt na leczenie. Żeby sprawa trafiła do Agencji, Ministerstwo Zdrowia musi dysponować raportem ekspertów (onkologów, radioterapeutów), którzy powinni zarekomendować, jakie rodzaje nowotworów mogą być leczone terapią protonową. Prof. Jeżabek podkreśla, że poprzedni minister zdrowia Bartosz Arłukowicz powołał odpowiedni zespół ekspertów kilkanaście miesięcy temu - a po raz pierwszy zebrał się on w marcu tego roku. Problem może stanowić jednak fakt - pisze Medexpress - że szef zespołu prof. Rafał Dziadziuszko zasygnalizował na dużej konferencji naukowej, że w krakowskim ośrodku będzie można leczyć zaledwie kilkanaście rodzajów nowotworów. Przy takich rekomendacjach może się okazać, że pacjentów, spełniających kryteria będzie dużo mniej, niż ośrodek mógłby leczyć, wykorzystując pełnię możliwości (czyli nawet 700 rocznie). Wówczas sens utrzymywania go stanie pod znakiem zapytania. Choćby dlatego - zaznacza cytowany portal - że niski kontrakt z NFZ zniechęci do pracy specjalistów, którzy w tej chwili intensywnie się szkolą. Otwarte, ale nieczynne Po długich miesiącach raport został przygotowany, a Agencja dostała zlecenie od resortu zdrowia na wykonanie odpowiednich czynności. Jak podaje "DzP", miało to miejsce dopiero... 1 lipca br. W momencie uruchomienia Centrum niemożliwe będzie jednak przeprowadzenie jakichkolwiek zabiegów refundowanych. Wymagane procedury mogą potrwać jeszcze nawet rok. Sytuację może uratować specjalny program - tą drogą resort mógłby zapewnić pomostowe finansowanie protonoterapii do czasu, gdy Narodowy Fundusz Zdrowia ogłosi i rozstrzygnie konkurs. Ponieważ jesienią odbędą się wybory, a resort zdrowia i Platforma Obywatelska będą bardzo potrzebować sukcesu, niewykluczone, że pieniądze jednak się znajdą - kwituje sytuację Małgorzata Solecka w artykule z Medexpress. Koszt terapii jednego pacjenta metodą protonową szacuje się na 80 - 100 tys. zł. Taką też kwotę będą musieli pokryć pacjenci chorzy na nowotwory, które finalnie nie znajdą się na przygotowywanej liście procedur finansowanych przez NFZ. JT