Bochenek reaguje na zeznania w Sejmie. Padło żądanie
Oprac.: Aleksandra Wieczorek
"Nie wiem, czego Pan Osajda się najadł, bo strasznie bredził dzisiaj przed komisją śledczą" - stwierdził Rafał Bochenek we wpisie, który opublikował w poniedziałek w reakcji na oświadczenie Jakuba Osajdy w trakcie przesłuchania przed komisją ds. afery wizowej. Poseł PiS w kolejnym komunikacie ostrzegł, że "jakiekolwiek zestawianie go z tą sprawą będzie wiązało się z pozwem wobec każdego, kto będzie go chciał w kłamliwy sposób zdyskredytować".

"Nie wiem, czego Pan Osajda się najadł, bo strasznie bredził dzisiaj przed komisją śledczą. Nigdy nie ingerowałem, nie dopytywałem, ani nie kontaktowałem się z nikim z MSZ ws. wydawania wiz dla jakichkolwiek obywateli państw azjatyckich (zwłaszcza do jakiegoś "mojego gospodarstwa")" - napisał w poniedziałek w mediach społecznościowych Rafał Bochenek.
Jak dodał, wymienianie jego nazwiska przez Jakuba Osajdę w tym kontekście jest "nadużyciem, konfabulacją i zwykłym kłamstwem". "Zero wiarygodności! Oczekuję, że p. Osajda przeprosi mnie za tę wypowiedź, w przeciwnym razie będę musiał rozważyć kroki prawne" - zakończył pierwszy z wpisów na temat komisji Bochenek.
W kolejnym komunikacie, który pojawił się na platformie X dwie godziny później poseł PiS dodał: "Prawdą jest tylko to, co już powiedziałem... (proszę sobie odszukać na moim timelinie). Jakiekolwiek zestawianie mnie z tą sprawą będzie wiązało się z pozwem wobec KAŻDEGO, kto będzie mnie chciał w kłamliwy sposób zdyskredytować. Tak tylko uprzejmie uprzedzam" - oznajmił Bochenek.
Komisja śledcza ds. afery wizowej. Osajda o "politykach z różnych środowisk", wspomniał o Bochenku
W poniedziałek przed komisją śledczą ds. afery wizowej przesłuchiwany był Jakub Osajda. Były dyrektor w MSZ przekazał w trakcie przesłuchania między innymi, że wielokrotnie był świadkiem sytuacji, w której politycy z różnych środowisk kontaktowali się z wiceministrem Piotrem Wawrzykiem w temacie sprowadzania pracowników zza granicy.
- Byłem świadkiem, kilka razy, że do pana ministra Wawrzyka dzwonili politycy różnych opcji i prosili go o interwencje. Pan minister Wawrzyk też wskazywał, że np. pan Rafał Bochenek dzwonił, żeby do jego, czy jego rodzinnego gospodarstwa byli ściągnięci pracownicy. Chyba się skończyło tak, że ci pracownicy przyjechali - mówił.
Osajda: Nie ma jednej afery wizowej, jest ich wiele
Wcześniej, na początku obrad, Osajda zawnioskował o swobodną wypowiedź, w której przekazał:
- Politycy PiS twierdzili, że nie ma afery wizowej, nie ma nawet aferki. Nie ma jednej afery wizowej, jest ich wiele. Nakładają się na siebie, w pewnym zakresie krzyżują się w węzłowych punktach wspólnych, a w innych zajmują autonomiczne pola składające się jednak na pewien całościowy obraz - powiedział były dyrektor biura prawnego i zarządzania zgodnością Ministerstwa Spraw Zagranicznych.
Jak także przekonywał, jego nazwisko "w ogóle nie powinno było się pojawić w mediach w związku z aferą wizową, a jakiekolwiek łączenie jego osoby z działaniami w przedmiocie Piotra Wawrzyka jest nieuzasadnione i krzywdzące". W jego ocenie próba przypisania jego nazwiska do tej sprawy, "jako przyczyna kłopotów Wawrzyka", było "elementem zasłony dymnej i dezinformacji".
Osajda nadmienił, że "bez żadnej woli został wplątany w rozgrywki polityczne na najwyższym szczeblu". Wspominał też, że od czasu odwołania Piotra Wawrzyka informowano go, iż "celem nadrzędnym sztabu PiS byłoby, aby temat afery wizowej nie zdominował kampanii wyborczej PiS".
***
Bądź na bieżąco i zostań jednym z ponad 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!