"The Washington Post": W USA sprawdzili, jak często małżeństwa wykonują ten sam zawód
"Powiedz, gdzie pracujesz, a powiem, kogo poślubisz". Dziennik "The Washington Post" sprawdził, jak powszechne jest zjawisko małżeństw między osobami, które wykonują ten sam zawód. Niektóre wnioski mogą zaskakiwać. Uwagę przykuwają zwłaszcza statystyki dotyczące pracowników straży pożarnej. Sprawdzono także czy Amerykanie preferują partnerów o tym samym wykształceniu.
Interia współpracuje z czołowymi redakcjami na świecie. W każdy piątek w ramach cyklu "Interia Bliżej Świata" publikujemy najciekawsze teksty opiniotwórczych zagranicznych gazet. Założony w 1877 r. dziennik "The Washington Post", z którego pochodzi poniższy artykuł, to najstarsza gazeta w USA. Jej dziennikarze 73-krotnie zdobywali nagrodę Pulitzera.
Niedawno w "The Washington Post" sprawdziliśmy, jak często absolwenci studiów w USA byli skłonni do zawierania małżeństw z osobami, które ukończyły ten sam fakultet.
Ta zabawa skłoniła nas do refleksji: a co gdybyśmy zadali podobne pytanie, zmieniając studia na branże i poszczególne zawody?
USA. Lekarskie małżeństwa najpopularniejsze
Okazało się, że po weryfikacji danych nie ma zaskoczeń. I chociaż prawnicy - jak wielu przypuszczało - nie znaleźli się na pierwszym miejscu, wylądowali na wysokiej 5. pozycji pod względem zawierania małżeństw w ramach własnej korporacji.
Przynajmniej wynika tak z analizy danych American Community Survey dla 52 zawodów, dla których dysponujemy wystarczającymi statystykami. ACS to coroczne badania ankietowe realizowane przez Census Bureau na reprezentatywnej próbie obejmującej 1 proc. populacji Stanów Zjednoczonych.
Dla statystyk z ostatniej dekady (lata 2012-2021), wynika że na czele małżeństw zawieranych w ramach własnej korporacji są lekarze, a tuż za nimi profesorowie wyższych uczelni oraz nauczyciele akademiccy.
Można z tego wysnuć wniosek, że większość najwyżej sklasyfikowanych zawodów jest związanych ze stopniami naukowymi. Bo wprawdzie na 3. i 4. miejscu są przedstawiciele usług - pracownicy restauracji, hoteli oraz branży rolniczej, to tuż za prawnikami znaleźli się dentyści oraz farmaceuci.
A niewykluczone, że w przypadku posiadania większej liczby danych, w czołówce naszego rankingu znaleźliby się przedstawiciele innych specjalizacji - optometryści i weterynarze.
Musimy zadać pytanie, co statystyki mówią nam o dobieraniu się ludzi w pary w USA. Czy to możliwe, że godziny spędzone w pracy oraz wspólne zawodowe wyzwania pomagają w tworzeniu romantycznych więzi? A może tylko pomagają w selekcji negatywnej i zawężają zakres potencjalnych partnerów do tych obracających się w ramach podobnych zainteresowań lub miejsca pracy?
Ta druga możliwość wydaje się być prawdą w przypadku lekarzy, z których prawie 1 na 5 zawiera związek małżeński z osobą wykonującą ten sam zawód.
Jak to wytłumaczyć? Na kolejnych etapach kariery medycznej (przyszli) lekarze na studiach i w trakcie rezydentury spędzają najwięcej czasu do 30. roku życia z osobami z własnego środowiska.
A ze statystyk wynika, że wiek 28 lat dla kobiet i 30 dla mężczyzn jest "najlepszy" do zawarcia małżeństwa w USA. Biorąc to pod uwagę, medycy prawdopodobnie szukają miłości, gdy mają najmniejsze szansę ją znaleźć poza miejscem pracy.
Czytaj także: Chcesz żyć dłużej? Jedz jak stulatek
Małżeństwa między zawodami "męskimi" a "żeńskimi"
A co jeśli przyjrzymy się osobom, które zawierają małżeństwa z osobami wykonującymi inną profesję? W tym przypadku nie brakuje zaskoczeń. Szczególną uwagę zwracają strażacy.
Około 10 proc. z nich poślubiło zarejestrowaną pielęgniarkę, co sprawia, że jest to jeden z najczęstszych związków pomiędzy osobami innych zawodów.
Zostańmy przy strażakach. Okazuje się, że na 3. miejscu są ich małżeństwa z nauczycielami szkół podstawowych oraz gimnazjów.
W pierwszej dziesiątce są też pracownicy policji, którzy - jak się okazuje - równie często jak strażacy budują związki z pielęgniarkami oraz nauczycielami z dwóch pierwszych stopni systemu edukacji.
Statystyki te można częściowo wytłumaczyć nierównymi proporcjami płci. Zawód nauczyciela obok pielęgniarki jest jednym z najpopularniejszych. Oba należą do najbardziej obleganych przez kobiety. Stanowią one odpowiednio 89 proc. i 80 proc. zatrudnionych.
Z kolei zawód strażaka i policjanta są jednymi z najbardziej zdominowanych przez mężczyzn - stanowią oni odpowiednio 96 proc. i 84 proc. kadr.
W związku z tym, że większość małżeństw w USA nadal zawierana jest między kobietami i mężczyznami, osoby wykonujące zawody o dużej nierównowadze płci są bardziej skłonne do wchodzenia w związki z osobami spoza swojej profesji.
Statystyki wskazują, że mężczyźni z zawodów zdominowanych przez ich płeć, będą mieli tendencję do łączenia się w pary z przedstawicielkami "zawodów kobiecych".
Ale i od tej reguły są pewne wyjątki. Pielęgniarek jest statystycznie znacznie więcej niż strażaków, dlatego z ich perspektywy takie małżeństwa nie należą do najczęstszych.
Rezygnacja z pracy na rzecz domu
Pewne zaskoczenie może budzić fakt, że w XXI wieku nadal powszechna jest sytuacja, w której jeden z małżonków rezygnuje z kariery zawodowej na rzecz zajmowania się domem. Dotyczy to zwłaszcza kobiet.
Zjawisko to jest szczególnie częste w małżeństwach mężczyzn pracujących fizycznie - w przemyśle wydobywczym, budownictwie czy rolnictwie. Numerem jeden pod tym względem jest jednak wojsko, gdzie w prawie połowie wszystkich związków, współmałżonek nie pracuje.
Tak to wyglądało m.in. w przypadku Sue Hoppin, założycielki i przez 16 lat prezeski National Military Spouse Network, organizacji zrzeszającej żony wojskowych. Hoppin, prywatnie żona oficera Sił Powietrznych, podkreśla że współmałżonkowie wojskowych mają trudniej na rynku pracy.
Czytaj wszystkie artykuły z cyklu "Interia Bliżej Świata".
Powodem jest brak pewności, co do miejsca zamieszkania. Pracodawcy mają świadomość, że wraz z rozkazem z armii, partner będzie musiał się przeprowadzić a wraz z nim rodzina. To nie sprzyja stabilizacji i odstrasza rekruterów.
Tym, którym udaje się otrzymać stanowisko, pozostaje wyróżnić się na tle współpracowników. Ale niejednokrotnie przed ewentualnym awansem, trzeba zmienić miejsce pracy z powodu przeniesienia partnera do innego stanu a czasem nawet kraju.
Do tego dochodzi opieka nad dziećmi. Członkowie sił zbrojnych są zazwyczaj w wieku 20 i 30 lat, gdy statystycznie najczęściej decydują się na potomstwo. Ale w związku z wykonywaną praca, obowiązki wychowawcze spadają na partnera, który często musi sobie radzić z nimi w obcym miejscu zamieszkania, bez pomocy rodziny i przyjaciół.
- Największym wyzwaniem stojącym przed małżonkami wojskowych są ciągłe przeprowadzki - podkreśla komandor marynarki wojennej Nicole Schwegman, rzeczniczka Departamentu Obrony.
- Rodziny wojskowe przenoszą się średnio co dwa, trzy lata, zazwyczaj poza granice stanu, a czasami za granicę - dodaje.
Jednocześnie Schwegman wskazuje na nowe możliwości, jakie niesie ze sobą coraz większa popularność pracy zdalnej. I jak zauważyła Pentagon oferuje szereg programów mających na celu pomoc w przypadku przeprowadzki. Obejmuje to m.in. doradztwo zawodowe, dofinansowanie szkoleń i edukacji do 4 tys. dolarów.
Rząd dotuje także opiekę nad dziećmi. Jednak według Sue Hoppin nic nie może złagodzić stresu związanego z samotnym rodzicielstwem, gdy ukochana osoba za granicą mierzy się z poważnymi niebezpieczeństwami.
Gdy przyjrzymy się poszczególnym specjalnościom, okazuje się, że m.in. małżonkowie żołnierzy piechoty morskiej są najmniej skłonni do pracy zarobkowej, a około połowa z nich pozostaje w domu z wyboru lub bezskutecznie poszukuje pracy.
Czytaj także: Sekret długowieczności? Oto, co doradzają eksperci
Amerykanie wolą partnerów o tym samym wykształceniu?
Jeden z naszych czytelników Michael Wood z Buffalo, zainspirowany obserwacjami w trakcie jego kariery naukowej - ma doktorat z fizyki jądrowej - zastanawiał się czy wykształcenie osób, które zawierają małżeństwo, jest na równym poziomie.
Jakie są wnioski? Amerykanie z dyplomem ukończenia szkoły średniej lub niższym są najbardziej skłonni poślubić kogoś o tym samym poziomie wykształcenia. Statystycznie dzieje się tak w połowie przypadków. To znacznie więcej niż w przypadku osób z tytułem licencjata - 40 proc. oraz magistra - 30 proc.
Okazuje się więc, że wykształcenie współmałżonka wydaje się w dużej mierze zależeć od własnego poziomu edukacji, a osoby po studiach mają tendencję do łączenia się w pary z bardziej wykształconymi partnerami.
Wniosek? Jeśli nie ukończyło się szkoły średniej, są większe szanse znalezienia bardziej wykształconego małżonka niż w przypadku np. fizyka jądrowego, który pracuje w Canisius College w Buffalo, jak nasz czytelnik.
---
Bądź na bieżąco i zostań jednym z 200 tys. obserwujących nasz fanpage - polub Interia Wydarzenia na Facebooku i komentuj tam nasze artykuły!
---
Tekst przetłumaczony z "The Washington Post". Autor: Andrew Van Dam
Tłumaczenie: Mateusz Kucharczyk
Tytuł i śródtytuły oraz skróty pochodzą od redakcji.
Więcej tekstów "Washington Post" możesz znaleźć w płatnej subskrypcji.
---
CZYTAJ TAKŻE: