*** Międzynarodowa Służba Poszukiwań (dalej ITS) to centrum dokumentacji losów ofiar nazizmu. W archiwum znajduje się 30 mln dokumentów. By pozyskać informacje na temat konkretnych osób, wystarczy złożyć wniosek online. *** 11 milionów wykorzenionych - Obraz Europy po zakończeniu II wojny światowej był przerażający: miliony pomordowanych w obozach koncentracyjnych i zagłady, miliony ofiar masowych egzekucji, miliony celowo uśmierconych i miliony wywiezionych na roboty przymusowe. Ci, którzy przeżyli koszmar wojny, znaleźli się z dala od swojej rodziny i bliskich. Do nich w pierwszej kolejności była skierowana pomoc aliantów, którzy nazywali ich "dipisami", czyli osobami przesiedlonymi, przemieszczonymi (od displaced person - red.) - mówi podczas spotkania organizowanego przez Ośrodek KARTA Małgorzata Przybyła, odpowiedzialna w ITS za poszukiwanie rodzin właścicieli pamiątek i udzielanie odpowiedzi na wnioski nadsyłane z Polski. - Cały ogrom tragedii ukazał się dopiero wtedy, gdy alianci wkraczali do Europy. W sumie odnaleźli 11 mln wykorzenionych osób. Wówczas zaczęła się ich rejestracja i udzielanie pomocy tym ludziom. Rejestrację prowadzono również w obozach. A co znaczyła rejestracja dla tych ludzi, wyraża najlepiej cytat: - Ludzie tracili tożsamość. Zabierano im nazwisko, zabierano imię, często był to tylko jeden obozowy numer - mówi Przybyła. Po 1945 r. pierwszymi członkami i pracownikami ITS byli sami dipisi. Operowano wówczas 19 językami, a w służbie poszukiwań pracowało ponad tysiąc osób. Pierwszym i najważniejszym zadaniem ITS jest poszukiwanie i łączenie rodzin, w tym poszukiwanie dzieci. - Mamy jeszcze aktywnie działający dział poszukiwań, który zajmuje się między innymi poszukiwaniem dzieci wywiezionych na germanizację bądź dzieci, które urodziły się w czasie wojny - mówi Małgorzata Przybyła. Więcej informacji o rabunku i germanizacji polskich dzieci w czasie II wojny światowej znajdziesz TUTAJ. Rocznie udaje się połączyć 30-40 rodzin. Chodzi oczywiście o kolejne pokolenia. Proces łączenia osób spokrewnionych ułatwiają prowadzone przez pracowników teczki korespondencyjne - tak zwana dokumentacja Tracing and Doumentation (T/D Akta), w których gromadzona jest korespondencja i wnioski dotyczące wszystkich poszukiwanych osób od 1946 r. Dlaczego dokumenty zgromadzono w Arolsen? Siedziba największego archiwum Międzynarodowej Służby Poszukiwań mieści się w Bad Arolsen, niewielkim miasteczku położonym w północnej Hesji. - Patrząc na mapę Niemiec, okupowanych po II wojnie światowej przez aliantów, gdzie utworzono cztery strefy okupacyjne, trzeba zwrócić uwagę, że Arolsen leżało po prostu centralnie. Oprócz tego działała tam najlepiej - na owe czasy - centrala telefoniczna. Legenda głosi, że rozmowy między Kremlem a Białym Domem były właśnie łączone przez Arolsen - tłumaczy Małgorzata Przybyła. Jak dodaje, Arolsen dysponowało bardzo dobrą logistyką. - Zostały nienaruszone koszary, w których w czasie II wojny światowej zlokalizowano obóz zewnętrzny obozu koncentracyjnego Buchenwald pod nazwą Komando Arthur. Było to więc miejsce, gdzie można było umieścić wszystkie dokumenty. Ustawa nr 163 - W 1945 roku alianci wraz z pierwszym kanclerzem Niemiec Konradem Adenauerem wydali ustawę nr 163, która zobowiązywała wszystkie niemieckie instytucje do sporządzania dokumentów dotyczących osób niebędących Niemcami z okresu 1933-45. Dokumenty te zaczęły docierać do ITS - tłumaczy Małgorzata Przybyła. W archiwum znajduje się obecnie 30 mln dokumentów z tego okresu. Centralna kartoteka nazwisk zawiera 55 mln kart informacyjnych dla 17,5 mln nazwisk. Ponieważ w zapisie nazwisk, zwłaszcza słowiańskich, które nastręczały trudności, istnieją dość duże rozbieżności, stąd te różnice w liczbach. - W naszym archiwum odkryto kilkaset różnych wersji zapisu nazwiska Abramowicz. Często nazwiska były zapisywane ze słuchu i w błędny sposób. Dlatego ITS opracował system alfabetyczno-fonetyczny. Dzisiaj jesteśmy w stanie połączyć wszystkie zapisy dokumentów dla jednej osoby, nawet, jeśli powstawały w różnych miejscach. Nie zawsze w obozach koncentracyjnych tzw. schreiberami byli sami więźniowie - to byli często Niemcy, Litwini - tłumaczy Małgorzata Przybyła. Centralna kartoteka nazwisk wraz z częścią oryginalnych dokumentów została wpisana na Światową Listę Programu UNESCO "Pamięć Świata". Dostęp do dokumentów ITS w Polsce Jedyną instytucją, która posiada zdalny dostęp do bazy ITS w Polsce, jest Instytut Pamięci Narodowej, a od niedawna, ale jedynie w ramach rozpisanego na dwa lata projektu "1. Remote Access" - Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau. Niektóre miejsca pamięci, zlokalizowane na terenie byłych obozów, również mogą liczyć na dostęp do bazy. - Ale nie jest to dostęp do kompletnej kopii, tylko do dokumentów dotyczących danego obozu - zaznacza w rozmowie z Interią kierowniczka działu Tracing ITS Anna Meier-Osiński. - W Polsce trzeba było znaleźć instytucję, która ten dostęp przyjmie, i padło na IPN. Instytucję wskazał polski rząd. Przedstawicielem Polski w komisji jest członek polskiego rządu, ministerstwa i to on musiał zadbać o to, która instytucja w Polsce otrzyma kopię cyfrowego archiwum - podkreśla Małgorzata Przybyła. Krewni ofiar, historycy, badacze czy dziennikarze, by pozyskać informacje z ITS Arolsen, muszą się kontaktować bezpośrednio z ITS lub wysłać wniosek do IPN. To w znaczący sposób opóźnia przepływ informacji. Pytana o to, czy są jakiekolwiek szanse, by ten dostęp został rozszerzony na inne instytucje, dziennikarzy, co usprawniłoby dostęp do dokumentów archiwalnych, zaznacza, że archiwum w Arolsen jest dostępne dla wszystkich. Problem polega na tym, że wykonanie kwerendy wiąże się z koniecznością zaplanowania dłuższego wyjazdu. Kraje, które nie są członkiem międzynarodowej komisji, jak Ukraina czy Rosja, mogą korzystać z dostępu online do materiałów, które już zostały zdigitalizowane. Kto nadzoruje pracę ITS? Pieczę nad ITS sprawuje międzynarodowa komisja, składająca się z przedstawicieli jedenastu państw: Belgii, Francji, Niemiec, Grecji, Izraela, Włoch, Luksemburga, Holandii, Polski, Stanów Zjednoczonych Ameryki oraz Zjednoczonego Królestwa Wielkiej Brytanii. Działalność ITS w całości finansowana jest z budżetu Rzecznika Rządu ds.Kultury i Mediów (BKM). Partnerem instytucjonalnym ITS jest obecnie Niemieckie Archiwum Federalne (Bundesarchiv). - W 2013 roku nastąpiła zmiana - opuścił nas Międzynarodowy Czerwony Krzyż i przeszliśmy pod zarząd międzynarodowej komisji. Wtedy powołano pierwszą dyrektor ITS, pochodzącą z Ameryki profesor historii Rebecę Boehling. W 2016 roku zastąpiła ją pełniąca tę funkcję do dzisiaj, pochodząca z Francji Floriane Azoulay - mówi Małgorzata Przybyła. - Dzięki temu i podjętym w 2012 r. nowym założeniom naszej działalności doszło do otwarcia archiwów i jednocześnie po digitalizacji naszego archiwum podjęto decyzję, że wszystkie państwa członkowskie, wchodzące w skład tejże komisji, otrzymają również kopię bazy ITS, dostęp do naszego cyfrowego archiwum - dodaje. Nowe dokumenty dotyczące obozów koncentracyjnych Jak zapewnia w rozmowie z Interią Anna Meier-Osiński, strategia długoterminowa zakłada udostępnienie możliwie największej części zbiorów Arolsen online. - Najważniejsza część archiwum, dotycząca obozów koncentracyjnych, zostanie oddana do użytku w maju - udostępnimy 10 mln dokumentów - dodaje. - Indeksowanie, archiwizacja, konserwacja to procesy pracochłonne. Zabezpieczamy wszystkie dokumenty, jakie zachowały się do naszych czasów, aby przetrwały dla kolejnych pokoleń. Papier jest różnej jakości. Zlecamy przeprowadzenie chemicznych procesów, które zatrzymują proces starzenia dokumentów - dodaje. Przywracanie nazwisk - W naszych dokumentach zachowało się też wiele informacji na temat bezimiennych grobów. Prowadzimy taką inicjatywę, aby wszystkim bezimiennym grobom, podpisanym tylko numerami obozowymi, przywrócić nazwiska - podkreśla Małgorzata Przybyła. Archiwum w Arolsen prowadzi również akcję zwracania depozytów krewnym ofiar. W 1963 roku ITS Arolsen otrzymało około 5 tysięcy przedmiotów osobistych. Zostały one przekazane przez Urząd Administracji ds. Odszkodowań w Stadthagen oraz Bawarski Urządu ds. Odszkodowań w Monachium. Większość przedmiotów została zabezpieczona przez armię brytyjską na terenie obozu koncentracyjnego Neuengamme, część pochodzi z Dachau, z więzienia Gestapo w Hamburgu, z obozów koncentracyjnych Natzweiler i Bergen-Belsen oraz obozów przejściowych Amersfoort i Compiègne. - Rzeczy były zabierane z chwilą aresztowania. Świadczy o tym fakt, że wiele przedmiotów zostało zabezpieczonych czy przejętych w innym miejscu, niż tam, gdzie osoba na końcu się znalazła. Widzimy to na oryginalnych kopertach, w których były przechowywane. Często znajduję na nich kilka numerów obozowych - mówi Małgorzata Przybyła. To cenna informacja dla pracowników archiwum. Nie wszystkie koperty są podpisane imieniem i nazwiskiem. Wiele z nich trzeba rozszyfrować. - Na podstawie dwóch numerów byłam w stanie stwierdzić, że człowiek był najpierw więziony w obozie koncentracyjnym Auschwitz. Jego niski numer 707 wskazywał na to, że przybył pierwszym transportem. Udało się rozszyfrować, w którym obozie przebywał najpierw. Dzięki pomocy wolontariuszki z Polski prześledziliśmy dalsze historie przed przybyciem do Auschwitz i dowiedziałyśmy się, że jego zegarek, który został później zabezpieczony w Neuengamme, został mu zabrany w więzieniu w Nowym Sączu i podróżował praktycznie za nim. Więc to jest fenomen - zaznacza. W 2016 r. ITS Arolsen wyszło z inicjatywą poszukiwania bliskich w celu zwrócenia im zachowanych pamiątek. W archiwum znajduje się jeszcze 900 przedmiotów należących do polskich więźniów. Zobacz indeks osób oraz zdjęcia przedmiotów W 2000 r. do ITS wpłynęła rekordowa liczba wniosków: 322 tysiące. Wnioski te miały ścisły związek z wypłacanym wówczas odszkodowaniem dla byłych robotników przymusowych, którzy dotychczas nie otrzymali żadnej rekompensaty. Obecnie każdego roku spływa 20 tysięcy zapytań, w tym 2 tysiące z Polski. W 2018 r. do działu poszukiwań wpłynęły wnioski dla 15 tysięcy osób.